Wrocławianie panikują i robią zapasy wody

W sobotę 22 maja w godzinach porannych przez Wrocław przejdzie fala kulminacyjna. Mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska zaczęli się już przygotowywać do wielkiej wody na Odrze. Przenoszą sprzęty na wyższe piętra i robią zapasy wody pitnej.

20 maja na klatkach schodowych budynków spółdzielni "Metalowiec" pojawiły się ulotki z informacjami o utrudnionym dostępie do bieżącej wody. Miasto od razu zdementowało niesprawdzone plotki. Jednak ze sklepów w ekspresowym tempie znikają butelki z wodą.

- Wszystko zaczęło się wczoraj (20 maja przyp. red.), ktoś rozsiał plotkę, że w całym Wrocławiu zabraknie wody - mówi Tomek Marciniak, sprzedawca w jednym z wrocławskich supermarketów. - Od tego momentu w naszym sklepie wykupowano tylko zgrzewki z wodą. Musieliśmy zamawiać kolejną dostawę, bo nasz zapas powoli się kończył - wyjaśnia.

We Wrocławiu ciągle krążą informacje o nieszczelnych wałach przeciwpowodziowych, wodzie zalewającej kolejne osiedla i braku elektryczności. Nad rzekę codziennie wyruszają grupy mieszkańców Wrocławia, którzy na własne oczy chcą zobaczyć, jak wygląda stan Odry.

- Słyszałam, że rozerwały się wały na Kozanowie i zalewa już tę część miasta - mówi Katarzyna Trzeciak, wrocławiaka. - Mam nadzieję, że to tylko plotka, ale sama już nie wiem. Woda w innych miejscach Polski wyrządziła ogromne straty, zobaczymy jak to będzie we Wrocławiu. Mówią, że woda w kranach będzie, ale i tak wolę sobie kupić zapas - dodaje.

Zdaniem wielu mieszkańców zagrożenie zalania miasta jest duże, tylko władze nie chcą mówić o tym na głos.

- Gdy patrzę, ile ludzi już ucierpiało przez wielką wodę, to jakoś nie chce mi się wierzyć, że nas to ominie - wyjaśnia Marek Zwiernik, wrocławianin. - Dutkiewicz mówi, że wszystko będzie w porządku, ale co ma powiedzieć, że nas zaleje? Wtedy wszyscy wpadliby w popłoch i byłoby jeszcze gorzej - komentuje.

Panika w mieście jest, ale zdaniem Izabeli Boryczko, psychoterapeuty, lepiej być przygotowanym, niż zostać zaskoczonym przez wielką wodę.

- Na zachowanie mieszkańców stolicy Dolnego Śląska wpłynęła powódź z 1997 roku. Wtedy miasto zostało zalane, powiedzmy sobie szczerze, bez większego ostrzeżenia ze strony władz. Więc takie dmuchanie na zimne nie jest niczym złym. Druga sprawa to wpadanie w owczy pęd. Wielu mieszkańców miasta myśli, że jeśli wszyscy robią zapasy, to dlaczego oni też nie mogą tego robić - wyjaśnia psychoterapeutka.

Strach przed powodzią nie jest niczym nowym dla wrocławian. Ludzie mają tez swoje teorie na temat informacji o zagrożeniu.

- Ludzie boją się, że zbraknie wody, ciągle mamy problem z przeciążonymi sieciami telefonicznymi, spada ciśnienie wody, bo wszyscy w tym samym momencie zaczynają robić zapasy na czarną godzinę - mówi Boryczko. - Poza tym, lepiej być przygotowanym, tak na wszelki wypadek. Inna sprawa to "teoria spiskowa". Ludzie nie wierzą informacjom przekazywanym przez media, które tylko uspokajają i nie mówią całej prawdy. Ich wiedza opiera się na plotkach, przekazywanych z ust do ust - komentuje.

Jak na razie, wrocławskie MPWiK informuje, że teraz nie ma zagrożenia odcięcia Wrocławia od bieżącej wody. Wszystkie zakłady uzdatniania wody działają bez przeszkód. Jednie na ul. Strzegomskiej (od ul. Rogowskiej do ul. Granicznej) oraz na ul. Wojszyckiej 1/13 i Ołtaszyńskiej 1 występują przerwy w dostawie wody związane z remontami sieci wodociągowej.

Sytuacja powodziowa we Wrocławiu i w województwie dolnośląskim [raport, foto, wideo]