Nie ma też Pawła M. Szuka go policja. I krąży pogłoska, że w dniu, kiedy zniknął z budowy stadionu wraz z 570 tys. zł na wypłaty dla swoich kontrahentów, miał już wykupiony bilet lotniczy. Ponoć za granicę.
Wrocławianin Paweł M. - jedyny wspólnik i zarazem prezes firmy - na budowę areny trafił kilka miesięcy temu. Najpierw zlecano mu wywożenie ziemi z placu budowy i przywożenie piasku. Później pojawiły się zadania budowy dróg na placu i wykopów pod słupy.
Prężnie rozwijająca się firma powstała w 2006 r. Paweł M. miał wtedy 20 lat. Był jednym z czworga wspólników: spółkę założył ze swoją dziewczyną i dwoma kolegami. Ostatnie sprawozdanie finansowe jest z 2007 roku. IMTIS zajmował się "pośrednictwem usług kurierskich" i "organizacją wykonawstwa robót budowlanych". Zarabiał niewiele. Roczny obrót - 263 tys. zł. Strata 9 tys. zł. Do żadnego z byłych wspólników nie udało się nam dotrzeć.
- Zostaliśmy zręcznie oszukani - przekonuje dr Jens Stark, dyrektor kontraktu. Mówi, że firma IMTIS została wynajęta do drobnych prac ziemnych. Wartość tych prac nie przekraczała miliona złotych. Dlatego firmę wpuszczono na budowę najpierw na podstawie ustnej umowy, potwierdzonej listem intencyjnym. I dlatego nikt nie weryfikował jej wiarygodności.
- Żeby uniknąć zbędnych formalizmów - mówi Jens Stark. I dodaje, że nikt na budowie nie wiedział, że ludzie pracujący jako IMTIS to jego kontrahenci, a nie zwykli pracownicy. Przekonuje, iż dopiero gdy Paweł M. zniknął, zgłosili się do kierownictwa budowy z informacją, że są oszukani. - Nikt nie dawał Pawłowi M. zgody na zatrudnianie podwykonawców.
- Na pewno wiedzieli, że jesteśmy jego kontrahentami. Wystarczyło maszyny zobaczyć. Były innych firm - mówi Sławomir Przydacz, jeden z 24 kontrahentów. Paweł M. nie zapłacił mu 138 tys. zł.
- Mówią, że milion złotych to mało? To niech nam zapłacą - dodaje Staniewicz. - Jak mogli zlecić roboty na takie pieniądze bez pisemnej umowy. Nigdy, na żadnej budowie nie spotkałem się z taką sytuacją.
Co dalej? Pawła M. szuka policja. Jego kontrahenci mają żal, że Max Bögl nie chce im zapłacić. Generalny wykonawca zaś przekonuje, że to, co mogli zrobić, to wpłacić pieniądze do sądowego depozytu. Tym bardziej że na stadionie pojawili się komornicy ścigający firmę IMTIS za długi z innych kontraktów.
Prace na stadionie idą szybciej niż zakładano
Szefostwo budowy przekonuje, że sprawa Pawła M. to przykry incydent. Nie miał żadnego wpływu na tempo prac na budowie. Zgodnie z harmonogramem prace przy betonowej konstrukcji areny miały się zakończyć 27 grudnia. Skończą się dwa tygodnie wcześniej. Wczoraj zaczęły się już prace przy montażu stalowej konstrukcji dachu. Zamontowane będą 4 tysiące ton stali. W styczniu na betonowych konstrukcjach trybun zacznie się montaż krzesełek. Jak mówi dr Jens Stark, budowa jest ukończona w 45 procentach.
W niedzielę na budowie zaplanowane są drzwi otwarte. Będzie można wejść na płytę stadionu i obejrzeć rosnące trybuny. Obok placu budowy - wzdłuż alei Śląska - będą punkty gastronomiczne i scena. Około 14 pojawią się na budowie piłkarze WKS Śląska Wrocław. Więcej o dniach otwartych w "Wieczorze Wrocławia" (8 października).
Jak uważasz, czy firma Max Bögl powinna zapłacić pieniądze kontrahentom Pawła M.?
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?