18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Mamy najwięcej karetek w Europie, ale to nie sukces

Eliza Głowicka
Marcin Osman
Rozmowa z prof. Juliuszem Jakubaszką, konsultantem krajowym ds. medycyny ratunkowej

Od poniedziałku pogotowie w Wałbrzychu ma kolejną, nowoczesna karetkę. To samochód do przewozu noworodków. Mamy w Polsce ponoć największe składowisko ambulansów w Europie. Ile karetek jest w naszym kraju? A może jest ich za dużo?
Trudno mi powiedzieć, czy mamy ich za dużo, ale mamy ich zdecydowanie więcej niż inne kraje. Aż 1700, czyli jeden ambulans przypada na 24 tys. ludzi. Średnia w Europie to jeden ambulans na 100 tys. ludzi. Problem w tym, że nie są one wykorzystywane tylko dla celów ratownictwa medycznego i nie służą ratowaniu ludzi.

Jak to się stało, że z kraju, w którym do niedawna brakowało karetek, staliśmy się europejską potęgą, jeśli chodzi o liczbę ambulansów?
Ten proces zaczął się w 2000 r., za rządów premiera Jerzego Buzka, gdy resort zdrowia podjął decyzję o konieczności odnowienia całego starego taboru. Większość pojazdów była przestarzała, w złym stanie technicznym. W tej chwili mamy tabor wymieniony w 90 procentach. Dzięki temu w żadnym mieście nie jeżdżą już stare polonezy czy nyski. No, ale właśnie na fali wymiany karetek kupiliśmy ich tak dużo.

Od przybytku głowa nie boli. Ale czy dużo znaczy również dobrze?
Nie do końca, proszę bowiem nie zapominać, że utrzymanie takiej wielkiej floty kosztuje. Roczne utrzymanie jednego ambulansu to wydatek 800 tys. zł. Wchodzi w to serwis, ubezpieczenie, koszt obsługi karetki, utrzymania jej załogi w stałej gotowości.

Wspomniał pan na początku, że karetki nie są wykorzystywane tylko do ratowania ludzi. Zatem do czego?
Powinny służyć wyłącznie ratowaniu pacjentów, których życie jest zagrożone. Tymczasem ratownictwem medycznym łata się dziury w nieudolnym systemie podstawowej opieki zdrowotnej. Ponieważ pacjenci nie mogą się dostać do wielu specjalistów, wolą wezwać pogotowie. Karetki zamieniają się więc w przychodnie na kółkach. Zamiast jeździć do chorych z zawałami serca, udarem mózgu czy do ofiar wypadków, zespoły ratowników i lekarzy jeżdżą do przypadków biegunek, bóli menstruacyjnych...

Co trzeba zrobić, by poprawić system ratownictwa medycznego?
Zamiast kupować kolejne ambulanse, lepiej dofinansować szpitalne oddziały ratunkowe, które dostają zbyt mało pieniędzy z NFZ. Jeden SOR przynosi od 1,5 do 3 mln zł strat rocznie. Powinno się też zwiększyć kontrolę nad flotą karetek. Na ostrym dyżurze do szpitala czeka nieraz kolejka karetek z ciężko i lżej chorymi. Nie mają obowiązku meldować szpitalowi, że wiozą pacjenta np. z udarem i stoją w ogonku. Trzeba uregulować to ustawowo.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto