Obydwie drużyny rozpoczęły to spotkanie z wysokiego C. W bramce Śląska zadebiutował Jacek Banaszyński. Były bramkarz Jagi wskoczył do składu w miejsce Wojciecha Kaczmarka, który popełnił straszny błąd w spotkaniu z Cracovia. Trener Tarasiewicz takich sytuacji nie popuszcza i na boisko wybiegł do tej pory rezerwowy bramkarz Śląska.
O tym, że nie była to dobra decyzja szkoleniowiec wrocławian przekonał się już w 8 minucie. Banaszyński za krótko wybił piłkę z piątki i przechwycili ją gracze Jagiellonii. Do sytuacji sam na sam doszedł Zawistowski i płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce. Warto też odnotować, że bramkarz Śląska nie najlepiej ustawił się w tej sytuacji.
Szybka i celna riposta
WKS odpowiedział jednak natychmiast. Świetną akcję przeprowadził Janusz Gancarczyk i był faulowany w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował jedenastkę, ale chyba w tej sytuacji dał się nabrać na wyjątkowo dobre popisy aktorskie zawodnika Śląska. Rzut karny wykorzystał Sebastian Mila, ale blisko wybronienia strzału był Piotr Lech.
Pierwsza połowa obfitowała w sytuację podbramkowe, ale zawodnicy nie mieli wyregulowanych celowników. Dopiero w 42 minucie Jagiellonia wyszła na prowadzenie. Po strzale Pesira piłka w iście kuriozalny sposób odbiła się od Piotra Celebana i wpadła do siatki. Bramka została zapisana jako samobójcza na konto obrońcy Śląska. WKS mógł odrobić straty błyskawicznie, ale Sebastian Mila nie trafił z 3 metrów do bramki, a chwilę później z wolnego trafił w mur.
Drugie czterdzieści pięć minut nie było już tak efektowne, ale obydwie drużyny chciały zdobyć bramkę i grały bardzo ofensywnie. Lepszych zmian dokonał trener Tarasiewicz, który zdjął z boiska obrońcę (Socha) i defensywnego pomocnika (Łukasiewicz) i desygnował do gry napastników (Ulatowski i Łudziński). To właśnie po akcji Krzysztofa Ulatowskiego Śląsk wyrównał. Świetne miękkie dośrodkowanie wykończył Tomasz Szewczuk, który z zawodnika nie łapiącego się do meczowej 18stki wyrasta na bohatera całego Wrocławia.
Dlaczego nie wybili?
Tej ostatniej sytuacji towarzyszyło wiele kontrowersji. W czasie kiedy Śląsk strzelał bramkę na boisku leżał zawodnik Jagiellonii. Zawodnicy Śląska tłumaczyli, że Igor Lewczuk był już kontuzjowany kiedy piłkę mieli gracze Jagi i nie wybijali oni piłki. Zresztą zachowywali się tak całe spotkanie.
W drugiej połowie, stworzyliśmy sobie więcej może nie klarownych sytuacji, ale byliśmy bardziej aktywni ofensywnie, taka jest moja opinia - podsumował trener Ryszard Tarasiewicz - Punkt nam się należałwr. Dziękuję ocławskim kibicom za tak daleką podróż i przyjazd do Białegostoku.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?