Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skupy makulatury we Wrocławiu. Czy to już koniec ich istnienia?

Redakcja
Segregowanie śmieci ma być przejawem troski o klimat. Jak się jednak okazuje, coraz trudniej skorzystać z punktu skupu surowców wtórnych. A nawet trzeba zapłacić, żeby ktoś przyjął nasze śmieci.

Jako firma państwowa segregowaliśmy śmieci i odstawialiśmy do skupu m.in. tzw. karton, za co skup płacił nam 10 gr za kg. Teraz okazuje się, że to my musimy zapłacić 10 gr, żeby nam ten karton przyjęli. Tak jest na ul. Krakowskiej, na Robotniczej nie przyjmują w ogóle kartonu. Wygląda na to, że bardziej się opłaca wyciąć drzewa niż skupować makulaturę. Ale hałas robiony o ekologię jest taki, że uszy bolą - pisze Czytelnik Bartłomiej Drogosz.

Z rozmów w właścicielami punktów skupów surowców wtórnych wynika, że zmiany w przepisach, szczególnie nowelizacja z lipca 2019 r. ustawy o odpadach BDO, sprawiły, iż branża przeżywa bardzo trudny czas. Efektem zmian i rosnących kosztów jest m.in. to, że większość skupów nie chce przyjmować makulatury kartonowej, a jeśli już klient może ją zostawić, to musi za to sam zapłacić.

Musimy karton sprasować, zapakować, składować. To wszystko są koszty. Obecnie fabryka, do której trafiał karton, płaci 40 zł za tonę, więc do każdej tony musiałbym dołożyć 150 zł. Dopóki fabryka płaciła 250-300 zł za tonę, to także my mogliśmy płacić klientowi. Z makulaturą drukową jest podobna sytuacja. Balansujemy na granicy opłacalności. Muszę mieć magazyn, muszę przesortować, bo nie każdy papier nadaje się, muszę zawieźć do fabryki – tłumaczy Grażyna Such, prezes spółdzielni Surmet prowadzącej od 70 lat skupy surowców w kilku miejscach we Wrocławiu.

Marcin Żelasko, który prowadzi cztery skupy we Wrocławiu informuje, że makulatury kartonowej w swoich punktach nie skupuje w ogóle, bo klient musiałby płacić mu 50 gr za kilogram, żeby było to opłacalne.

Ustawa o odpadach zrobiła przewrót, bo „biznesmeni” ściągali śmieci i palili je masowo nielegalnie. Normalna firma, jak nasza, przyjmuje, przygotowuje, przerabia, ponosi koszty – tłumaczy Grażyna Such.

Zarówno Such, jak i Żelasko są rozczarowani zmianami. Twierdzą, że pod pretekstem walki z płonącymi wysypiskami zostali przez ustawodawcę wrzuceni do jednego worka z tymi, którzy ze skupowania śmieci i nielegalnego spalania ich zrobili dochodowy biznes. Ustawa sprawiła, że koszty prowadzenia punktów skupu wzrosły: np. konieczne było zainstalowanie systemów kamer, które obraz z kontenerów przekazują na żywo do instytucji ochrony środowiska i zrobienie operatów przeciwpożarowych wg nowych wytycznych. Jednak te zmiany nie uzdrowiły całego systemu.

Skończyliśmy rok na stratach, a byliśmy firmą dochodową. Ustawa jest restrykcyjna, niespójna, zagmatwana. Ta ustawa może zniszczyć naszą firmę – ubolewa Such i dodaje, że Surmet w ostatnich latach zlikwidował 5 z dziesięciu swoich punktów.

Na włosku wisi istnienie kolejnego. Prezes dodaje, że jeśli będzie musiała zamknąć jeszcze dwa, to będzie oznaczało zlikwidowanie całej firmy.

Czy to koniec skupów makulatury?

Na tak skonstruowanych przepisach korzystają duże korporacje „śmieciowe”, które są w stanie wygrywać przetargi miejskie na odbiór odpadów. Klienci już mają możliwości zarobienia na sprzedaży makulatury lub szkła w skupie. Surowce zostają odebrane za darmo przez duże firmy niejako przy okazji zbierania odpadów komunalnych i odsprzedane fabrykom.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto