Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sidney Polak: Piosenki to wyścigówki

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Dlaczego Muniek nie powinien go wyrzucać z T.Love'u? Wywiad.

Na rynek muzyczny 27 marca 2009 roku trafił drugi krążek Sidneya, zatytułowany "Cyfrowy styl życia". Podczas koncertu we Wrocławiu artysta zaprezentował najciekawsze kawałki z tego albumu, takie jak "Natalia" czy "Skuter". Nie zabrakło też hitów sprzed pięciu lat. Publiczność bujała się m.in. w rytm "Chomiczówki" i "Otwieram wino".
Jak wrażenia po koncercie? Sądząc po reakcjach byłeś chyba zadowolony.

Maksymalnie. Po prostu Wrocław zaskoczył mnie, dlatego że bałem się tego koncertu.  Był problem z jego zorganizowaniem. Żaden klub nie chciał pokryć kosztów mojego przyjazdu z całym zespołem.  Stąd właśnie ta opcja jakby pół-bandowa, pół-soundsystemowa, czyli po prostu trochę tzw. soundsytemu, czyli podkladu i po prostu klawisze i gitara na żywo, więc połowicznie z tego wybrnęliśmy. Trochę mam dyskomfort, bo wolę, kiedy na scenie jest pełen skład. Takie koncerty najbardziej lubię.

Bałem się reakcji publiczności również dlatego, że Wrocław jest bardzo wymagający.  To miasto, gdzie się maksymalnie dużo dzieje. Wiesz, to jest po prostu zachodnie miasto. I ludzi charakteryzuje niesamowita otwartość.

Do jakiego gatunku Ci najbliżej? Ta ostatnia płyta jest dość wybuchową mieszanką.

Pierwsza też była mieszanką.  Nie jestem w stanie tego sprecyzować. Czasami słyszę muzykę i  staram się napisać do tego tekst, zaśpiewać czy zarymować. Czasami wychodzi mi rapowanie, a innym razem czuję ,że tam trzeba po prostu zaśpiewać.  Druga płyta jest bardziej zaśpiewana niż ta pierwsza. Pojawiło się więcej melodii do nucenia. Trochę więcej słuchałem rock’n’rolla  i dlatego takie piosenki jak „SOS” albo np. „Szach-mat” nie mają nic wspólnego z hip-hopem. 

Natomiast teraz z powrotem wciągnął mnie hip-hop, taki nowy właśnie, brytyjski. Namiętnie słucham Dizzeego Rascala. Robię z Pezetem płytę hip-hopową , taką dość nowoczesną, grime, dubstep. Podejrzewam, że to też będzie miało wpływ na nowe piosenki Sidneya. Chciałbym teraz więcej beatu, mniej gitary. Nie mam żadnych zahamowań. Interesuje mnie np. Beck – jestem fanem Becka. Beck to jest taki wykonawca, który jakby śpiewa hip-hopując, a jego piosenki są rock’n’rollowe. Jednocześnie to  typ artysty poszukującego…. Mamy hip-hop,  mamy reggae, mamy rock’n’rolla, ale takich cross-overów mamy mało.

Dlatego ja bym chciał zawsze się ustawiać pomiędzy. Oczywiście, nie unikniemy ryzyka. Slyszalem też glosy: „Eh, Sidney, to tak naprawdę dla nikogo muzyka, bo ani to nie jest reggae, ani hip-hop, ani rock’n’roll. Nie wiadomo jak to promować, do kogo z tym uderzać. Ale nie poddaję się. Zresztą wszystkie moje fascynacje muzyczne można uslyszeć podczas moich audycji w Radiu Roxy co piątek od 21 do 23 w mojej audycji "Piatek w Sidney". Radio Roxy jest slyszalne we Wrocku w eterze albo oczywiście przez Interenet na pośrednictwem tuba.fm. Zapraszam.

A jak jest z tą współpracą z T.LOVE?
Bardzo dobrze. Od 20 lat gram w tym zespole. Jestem po prostu perkusistą T.LOVE.

Nie patrzą na Ciebie krzywo po tym, jak zacząłeś karierę solową?

No wiesz, po tej pierwszej płycie miałem kilka raczej śmiesznych sytuacji, kiedy chłopcy mówili: „O, Polak się wybił!”  Ale to w formie żartu. Niektóre piosenki im się podobają, gratulują mi pewnych rzeczy, pewne też krytykują. Wiesz, mi się wydaje, że Sidneya nie byłoby bez T.LOVE. Gdyby nie współpraca z Muńkiem, który pisze mądre teksty oraz reszta muzyków, ktorzy potrafią grać rocka to nie miałbym od czego się odbić w swojej działalnosci. Moj zespół jest dla mnie czasem taką przeciwwagą, odpoczynkiem od rock’n’rollowego grania.

Jak Muniek Staszczyk podszedł do Twojej całej solowej przygody?
Na początku trochę podpytywałem go o technikę pisania tekstów. Zresztą bardzo często obserwowałem to, jak on pisze. Kiedy się pracuje razem w zespole i robi muzykę, to widzę, że on się czymś inspiruje. Będąc w T. Love uczyłem się, jak tworzy się zespół.  Na pewno T. LOVE bardzo mi pomógł. Nie chodzi o to, że było mi łatwiej podpisać kontrakt i wydać płytę, ale raczej o stronę techniczną. Trzeba grać duzo prób i naprawdę mocno sie zastanowić, co sie chce powiedzieć.

To znaczy, że nie jest tak, że Sidney zrobił karierę i wkrótce planuje odejść z T.Love’u?
Nie, nie, nie. Póki mnie Muniek nie wyrzuci z T.LOVE, to ja z T.LOVE nie odejdę. (śmiech). Wydaje mi się, że Jarek Polak to dość mocna cegła, którą wnoszę do tego zespołu.  Wiesz, naprawdę dużo cwiczę na bębnach. Zobacz na ręce. Odciski od ćwiczenia. Nie uważam się za słabego bębniarza. Jestem dobry, chociaż oczywiście mam też swoje wady. Przez dwadzieścia lat nauczyłem się grać rock’n’rollowo, ale jednocześnie jestem chyba takim bębniarzem, który ma dużo do powiedzenia w kwestiach merytorycznych. Przeciez napisałem juz kilka udanych piosenek do tego zespołu i wyprodukowałem całościowo obie swoje płyty. Często też inspirujemy się wzajemnie.  Słysząc nowe pomysły muzyczne nie mam oporów mowić na próbie, że kojarzy mi sie to z tym a tym, albo słysze tu mniej więcej taka historię.

To jest bardzo miłe, kiedy Muniek przyznaje ze zainspirowałem go do napisania jakiegos tekstu. Mam nadzieje ze feeling mojego grania na bębnach przez te 20 lat stał sie integralną częścią brzmienia T.Love'u. Bębny to wspaniałe zajęcie. Dają naprawde mnóstwo frajdy.

Na ostatniej płycie znalazło się dużo wątków osobistych. Tworząc dużo czerpiesz z życia?

Bardzo dużo. W zasadzie tylko takie teksty mi wychodzą, które są przeżyte. Dlatego stosunkowo łatwiej było mi napisać pierwszą płytę. Wtedy miałem za sobą bagaż doświadczeń z calego zycia i mogłem go użyć. Mogłem się odnieść do dzieciństwa z Chomiczówką, potem do wieku 19-20 lat. Wiesz, pierwsza poważna miłość i tak dalej… Mam tu na myśli „Otwieram wino”.  Przy drugiej płycie musiałem się naładować nowymi pomysłami, a to nie było wcale takie proste. Moje życie się zmieniło, zacząłem też dużo jeździć z Sidneyem, koncertów było coraz więcej.  A same wyjazdy na koncerty nie sa wcale inspirujące, bo się nic nie przeżywa tak naprawdę.

Oczywiście koncerty same w sobie są super, ale jak gdzieś jedziesz, to zwykle później jest balanga, kac, zmeczenie i tak dalej. Daleko od zwykłego życia. Drugą płytę robiłem tak długo, bo musiałem poczekać, żeby to wszystko opadło. Zresztą, to nie był zbyt wesoły okres w moim życiu: złamałem bardzo poważnie nogę na nartach we Włoszech, leżałem w szpitalu, później  mialem zawirowania osobiste, wpadłem w taki lekki dół – mówiąc krótko. Wydaje mi się, że dlatego ten drugi album jest trochę bardziej poważny. Już nie ma na nim tyle balangi - wytrzeźwiałem na 2-3 lata całkowicie. Przestałem bawić się na ostro z alkoholem. To spowodowało też zmianę mojego toku myślenia. Doskonale to obrazuje piosenka „Blask” albo „Zwolnij dziś”. Pamiętam, że tę ostatnią napisałem w szpitalu. Patrzylem sie w sufit i to opisalem. Wiesz, ja nie wymyślam nic, tylko staram się opisać to, co przeżywam.

A jak godzisz koncertowanie jako Sidney Polak z pracą w zespole T. LOVE?
Sidney po prostu mało gra. Najwięcej gra T. LOVE i to jest mój priorytetowy zespół. W zasadzie ostatnio się zdarza, że czasami koncerty gra za mnie zastępca, bo nasz technik, który pracuje przy zespole nauczył się grać na perkusji. Teraz jest tak, że jeśli jest bardzo ważny koncert Sidneya i pokrywa się z  T. LOVE, to on po prostu gra na bębnach. Ale nie ma w tym  żadnego uszczerbku - przez tyle lat napatrzył się na moje  granie, że umie już zagrać mniej więcej moim stylem. Ale zdarza sie to bardzo rzadko.

Poza tym Muniek jest bardzo okej, że się zgodził na taki układ. Klasyczny lider bandu pewnie by powiedział: „Masz solową płytę, to odchodź z zespołu...” z Ziggy powiedział: „Słuchaj stary, ja to rozumiem. Też za chwilę będę robił swoją solową płytę.” Myślę, że jest człowiekiem bez zawiści, bez zazdrości. Zna swoją wartość i stara się nie być małostkowy....

Rozumiem, że stąd właśnie ta przerwa pomiędzy jedną płytą a drugą?
Widzisz, np. taki Ostry, on wydaje płytę co roku. Jestem jego fanem, słucham tych albumów. Z każdej płyty są trzy świetne piosenki, a reszta jest taka, że mam wrażenie, że są zrobione na szybko.  Wolę wydawać płytę co pięć lat, ale chcę, żeby każda była dobra.. One nie muszą być popularne. Jesli ludzie do mnie przychodzą i  mówią, że te płyty są przez nich przeżyte, tak samo jak przeze mnie, a wersy do nich trafiają, to mam wielką satysfakcję. Gdyby udawało mi się pisać te teksty szybciej, to dlaczego nie? Mógłbym wydawać płyty nawet co rok. Ale ja po prostu nad każdym słowem się zastanawiam.

Nie stosuję takiego strumienia świadomosci jak hip-hopowcy typu Pezet albo wlasnie Ostry. Mam jeszcze takie piosenki, których zwrotki powstały 4 lata temu i niestety nie doczekały sie jeszcze refrenów (śmiech).

Realizujesz w najbliższym czasie jakieś teledyski?
Tak, tak. Teraz wyjdzie świetny klip. Udało nam się zrobić teledysk do „Blasku” w Hollywood. Byliśmy na wycieczce w Stanach i poznaliśmy ludzi, którzy na co dzień pracują przy bardzo dobrych filmach i są od efektów specjalnych. Jesteśmy im bardzo wdzięczni, że tak się zaangażowali. To będzie mocno komputerowy wideoklip.

Kiedy go zobaczymy?
Mniej więcej za miesiąc, dwa. Jak tylko się skończy Natalia. Po „Blasku” będzie „Zwolnij”, a potem „Ostatni dźwięk”. Do końca roku promujemy „Cyfrowy Styl Życia”. Mam nadzieję, że na jesieni wyjdzie płyta z Pezetem.

Myślę też nad płytą dla dzieci. Chciałbym zrobić ten album z Tymonem Tymańskim. Poznałem go i okazało się, że ma świetną piosenkę dla dzieciaków, ja też mam jedną. I stwierdziliśmy, że gdybyśmy to pociągnęli, każdy z nas napisałby jeszcze 4, to wyszłaby z tego zajebista płyta. I to nie byłaby żadna Majka Jeżowska, Fasolki ani nic takiego. Dwóch takich zakręconych kolesi po prostu opowie historie dla dzieciaków swoim językiem.  A wiem, że maluchy mnie łykają i lubią mój głos. „Butelki” i „Skuter” na przykład to piosenki dla dzieci. Ostatnio podszedł  siedmiolatek, wziął ode mnie autografi i mówi tak: - A mogę Panu coś powiedzieć? – No dobrze, mów. – To jest moje miasto, podaj swoje hasło. A ja mówię: - Nie znam Twojego miasta,  nie podam Ci hasła.  Może to przez to, że ja opowiadam historie w sposób obrazowy.  Dzieciaki to lubią.

Masz już jakiś pomysł na następną płytę?

Mam bardzo dużo zrobionej muzyki, bardzo dużo zrealizowanych – też przy okazji drugiej płyty – nagranych różnych instrumentów, wysamplowanych różnych brzmień, różnych rytmów i tak dalej. Piosenki powstają tak, że mam pomysły muzyczne i do każdego  z nich staram się napisać tekst. I to takie samochodziki w dziecięcym wyścigu. Im bardziej kończę jakąś piosenkę tym bardziej ona przesuwa się do przodu. Te dwanaście samochodzików, które wygra ten wyścig , to właśnie następna płyta. Trudno mi teraz powiedzieć, co to będzie.

Dzięki za rozmowę!

Dzięki!


Czytaj też:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto