Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Reportaż MM: Nigdy nie byłam Bogiem

Łukasz Błaszczyk
Łukasz Błaszczyk
Dla mnie najważniejsze, żeby ludzie mieli dobrze. Bo są tacy, którzy mają dom i którzy są zdrowi i którzy mają dobrych rodziców. Na pewno są tacy ludzie. Gdzieś są.

Każdy poranek to już jest ogromne osiągnięcie. Wolałabym mieć raka i brać morfinę żeby nie bolało. Umarłabym albo nie. Ale przynajmniej to ciało by mnie bolało, a nie dusza. Bo najgorzej jak dusza boli.

Słyszę różne głosy. Wydaję mi się, że szpieguje mnie sąsiadka, że podsłuchuje pod drzwiami. Staram się te drzwi jakoś zabarykadować. Myślę sobie: jak ona tu wejdzie, to ją ukatrupię. Czasem, gdy idę do łazienki myć ręce, głos mówi mi, że są całe brudne, to ja je myję i są już czyste, ale ciągle słyszę tylko: no myj, myj!

Dla mnie najważniejsze, żeby ludzie mieli dobrze. Bo są tacy, którzy mają dom i którzy są zdrowi i którzy mają dobrych rodziców. Na pewno są tacy ludzie. Gdzieś są.

Ja bym tylko chciała być zdrowa.

W stowarzyszeniu „Nie jesteś sam” jestem dwa lata. Wcześniej byłam w innym, ale odeszłam, bo tam było tak, że jak przyszła pani psycholog, to to, co powiedziała było święte. Przychodziłam, siadałam w kółeczku i słuchałam, co pani psycholog ma do powiedzenia. Na przykład dzisiaj narysujemy literkę K, potem każdy po kolei dopisuje coś do tej literki i zobaczymy, co wyjdzie. Albo na przykład ja narysuję koło, to będzie owal twarzy, ktoś coś do tego dorysuje, buzię i coś i zrobimy portret człowieka. Tak mijały godziny.

Tak, tutaj jest inaczej. Mam prawo wyrazić swoje zdanie. Mogą je przyjąć, mogą nie przyjąć, ale ja mam prawo się wypowiedzieć. Tu się mogę bardziej wykazać. Można brać udział w tym, na co się ma ochotę. Jak mi się nie podoba, albo jak coś jest dla mnie za ciężkie, albo czegoś nie umiem, to mogę zrezygnować w każdej chwili. Wszyscy są bardzo dla mnie mili. Czuję się dobrze, przede wszystkim psychicznie. Tak sobie tutaj siedzę, czytam gazety, na komputerze coś porobię. Komputer mam w domu, ale co ja w domu sama będę robić, jak mąż pracuje?

W domu to bym wymyślała zaraz różne rzeczy. Bym tworzyła, bym wyszukiwała. Bo tak jest w chorobie. Im więcej ma się luzu, tym bardziej się tworzy swój własny świat. Wyobraża sobie człowiek mnóstwo różnych spraw, takich wręcz nierealnych, próbuje się izolować i zamknąć w tym swoim świecie. Zamyka się drzwi, nie wpuszcza się gości, wyłącza telefony, z nikim się nie rozmawia. Sam sobie człowiek wmawia to wszystko i jak to następuje zaczyna się lęk. I trudno się z tym walczy, trudno się wydostać. No ale jakoś się udaje.

Pierwszego nie byłam na cmentarzu, chociaż mam kogo odwiedzać. Mam tam siostrę, ojca, matkę, brata, drugiego brata...Ale nie poszłam, mam uraz. W ogóle nie chodzę na cmentarze. Zapaliłam tylko dwa znicze na oknie, ale to za kuzynów, bo tam nie mogłam być, mieszkali w Poznaniu. Była ładna pogoda, więc poszłam na spacer z mężem.

Mój mąż pracuje teraz w ochronie, bo jest niepełnosprawny, a tam gdzie pracował wcześniej, został zwolniony, bo zakład się rozleciał. Z zawodu jest murarzem, a poza tym robi prace sztukatorskie. Jest wiele, wiele tych prac w mieście...Elewacje piękne zrobił w Intermodzie w Rynku, w Wyższej Szkole Nauczycielstwa. I jeszcze ta galeria na Świdnickiej, nie wiem czy ona dalej tam jest. Chciałam się tym pochwalić. On ma tylko szkołę podstawową, poza tym nic, zrobił tylko kurs murarski. Też jest tylko człowiekiem, a jednak potrafił. Jest bardzo cichy, spokojny.

Urodziłam się w Kłodawie, w 1949, ale do Wrocławia przywieziono mnie, jak miałam niespełna roczek. Dzieciństwo spędziłam w domu dziecka, a tutaj, na Włodkowica, na wszystkie wakacje i święta byłam zabierana. Do domu. Miałam rodziców, później byłam półsierotą. Mówi się, że rodziców się nie wybiera, ale że to byli rodzice, to za dużo powiedziane. Nie każdy może mieć to szczęście.

Całe życie byłam poniżana. Począwszy od rodziców, przez dom dziecka, bo tam też nas bito i karcono. Mało kiedy nas nagradzano. Tak trafiałam po prostu. Jak byłam maleńka – tak w wieku trzech, czterech lat – to byłam u zakonnic. Bardzo o nas dbały, podobało mi się. Dobrze mieliśmy, były ciasta, mieliśmy ubranka. Wszyscy pokąpani, masa zabawek. Ale jak przejęła nas świecka instytucja, a z zakonu zrobiono zakład dla chłopców specjalnej troski, to już było źle.

Często dostawałam manto. Łóżko było metalowe, długie, dwa metry, a ja malutka taka byłam. W klasie siedziałam na tornistrze, bo mnie nie było z ławki widać. Naciągnęłam sobie prześcieradło z jednej strony, żeby jakoś wejść na to łóżko i za to było manto. Pamiętam taką panią, nazywała się Duś, biła nas, dusiła właśnie i myśmy się śmiały, że to nazwisko jej pasuje do zachowania.

Byłam w kilku szkołach podstawowych, przez siedem lat w pięciu różnych. Najpierw w Ząbkowicach, później w Kłodzku, później we Wrocławiu. A jak zachorowałam to mnie dali na oddział leczniczo-psychiatryczny na Gdańskiej. Nie miałam z nikim kontaktu, bo ciągle te szkoły zmieniałam. Później, jak już byłam duża, w szkole średniej no to było fajnie. Miałam swoje koleżanki. Do tej pory utrzymuję kontakt. Teraz jedna z koleżanek Alzheimera dostała. Ale nawet na Naszej-klasie mam mnóstwo przyjaciółek, które bardzo, bardzo lubię. Piszemy do siebie tak szczerze.

Nauka mi szła różnie. Jak się czułam dobrze, to mi szło bardzo dobrze, jak się czułam źle to i nauka mi szła źle. Ale nie repetowałam nigdy. Skończyłam rok wcześniej, bo rok wcześniej do szkoły poszłam. Nie miałam wyjścia, musiałam pójść. W Ząbkowicach zamykali dom dziecka, a byłam z siostrą. Siostra była w pierwszej klasie, a ja byłam w przedszkolu. Tak kiedyś kierowali. I albo by nas rozdzielono, albo byśmy poszły razem do pierwszej klasy, więc poszłyśmy razem. Czyli głupia nie byłam.

Tutaj na Włodkowica były kamienice stare i z tych kamienic wystawały takie dźwigary. Naszą zabawą było wdrapywanie się na te dźwigary i skok z drugiego piętra na piach, bo tam były takie góry piachu. Wrocław był bardzo zagruzowany. Naszymi placami zabaw były gruzowiska, jakieś rozebrane budynki. No i synagoga. My tam na górze stawialiśmy taką dyktę nad dziurą w podłodze i jednemu udało się pr

od 16 lat
Wideo

Szutroza - Szlakiem Wielkopolskich Łowisk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto