Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policyjni negocjatorzy

Michał Raińczuk
Mężczyzna stoi na dachu. Zbliża się do krawędzi. Siada. Pod budynkiem zbierają się gapie. Przyjeżdża radiowóz. Mężczyzna grozi, że skoczy, ale nie skacze. Czeka. Co robi policja? Wzywa zespół negocjacyjny.

Mężczyzna stoi na dachu. Zbliża się do krawędzi. Siada. Pod budynkiem zbierają się gapie. Przyjeżdża radiowóz. Mężczyzna grozi, że skoczy, ale nie skacze. Czeka. Co robi policja? Wzywa zespół negocjacyjny.

- Musimy być gotowi i dyspozycyjni przez cały czas - mówi podinspektor Justyna Burger-Skrzypczyńska, policyjny psycholog i negocjator z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. - Nierzadko zdarza się, że późnym wieczorem odzywa się telefon. Nagle ląduję na brudnym dachu budynku w swoim zielonym kostiumiku - uśmiecha się. - I robię co do mnie należy.

A co należy do obowiązków negocjatora policyjnego? Głównie rozmowa. To czy mówi sprawca czy negocjator wcale nie jest najważniejsze. Ten ostatni może tylko słuchać. Ważne jest samo nawiązanie kontaktu. - Staramy się wytłumaczyć sprawcy, że nie musi ciągnąć tego co już zaczął - tłumaczy Burger-Skrzypczyńska. - Przekonać żeby wybrał rozwiązanie najlepsze dla wszystkich. Także dla niego.

Najczęściej są wzywani do niedoszłych samobójców, porwań i sytuacji, w których w niebezpieczeństwie znajduje się życie zakładników. Negocjator ma często bardzo mało czasu na zebranie niezbędnych informacji o osobie z którą będzie za chwilę rozmawiał. - To ważne, żeby w ciągu kilku, kilkunastu minut dowiedzieć się jak najwięcej o sprawcy - mówi Justyna Burger-Skrzypczyńska. - Trzeba wiedzieć z kim się ma do czynienia, przynajmniej wstępnie rozpoznać typ człowieka, z którym mamy się spotkać. Wtedy łatwiej do niego dotrzeć.

Nie zawsze kontakt jest bezpośredni. Czasami nawiązuje się go np. za pomocą telefonu. - Ma to swoje plusy i minusy - tłumaczy Burger-Skrzypczyńska. - Na pewno jest bezpieczniej, ale zmienia się paleta dostępnych środków. Nie można obserwować sprawcy, trafia się do niego słowami, intonacją i barwą głosu.

Na dachu

- Działamy jako zespół - podkreśla negocjatorka. - Wspieramy się nawzajem, czasami wymieniamy - niektóre akcje trwają przecież po kilka godzin. Niekiedy jeden przypomni drugiemu: „Nie ryzykuj! Przecież facet może mieć pistolet. Bądź ostrożny.”

Grupa jest potrzebna, bo nigdy nie wiadomo kto znajdzie „wspólny język” ze sprawcą. - Ostatnio siedzący na krawędzi dachu, pobudzony mężczyzna prosił o rozmowę z kobietą. Więc to ja weszłam na budynek. Ale tak na prawdę do zejścia namówił go mój kolega, który dołączył do rozmowy już w trakcie akcji.

Pytam o emocje. Co czuje się w takim momencie? - Napięcie jest podobne do tego, które towarzyszy każdemu policjantowi podczas szczególnie niebezpiecznych działań - słyszę. - To spory stres. Ale trzeba się nauczyć nad tym panować. Przynajmniej podczas trwania akcji. Przecież może zdarzyć się tak, że rozmawiasz z człowiekiem, który przed chwilą zastrzelił twojego kolegę. A musisz traktować go jak osobę która potrzebuje pomocy.

Czy zawsze się udaje? - Od siedmiu lat mojej pracy... tak - Burger-Skrzypczyńska z lekkim uśmiechem odpukuje w drewniany blat stołu. - Ale może właśnie dlatego pojawia się nieprzyjemne podskórne uczucie. Podświadome oczekiwanie na wpadkę.

- Proszę jednak pamiętać, że wkroczenie do akcji jednostki specjalnej policji wcale nie jest porażką negocjatora - podkreśla policjantka. - W telewizji często słyszy się: „pomimo wysiłków negocjatora, do akcji musiała wkroczyć jednostka antyterrorystyczna”. A może wcale nie pomimo, tylko - dzięki? I nie musiała, tylko - mogła?

Duma zostaje w domu

Kto może zostać negocjatorem policyjnym? - Na pewno nie każdy - odpowiada Burger-Skrzypczyńska. - Tym bardziej, że nie jest to zajęcie etatowe. To często dodatkowa praca dla wrocławskich policjantów, którzy na akcje wzywani są na teren poza macierzystą jednostką.

Ale oni chcą to robić. - Inaczej bym ich nie wybrała - mówi szefowa wrocławskich negocjatorów. - Zdarza się, że mają wolny dzień, urlop, a czują się urażeni, że nie wezwałam ich na akcję - śmieje się.

- Unikamy „gwiazdorów” - tłumaczy zasady selekcji Burger-Skrzypczyńska. - Tu nie chodzi o pokazanie siebie, zabłyśnięcie. Nie pchamy się do telewizji, rzadko widać nas na prasowych zdjęciach. I tak powinno być - to nie jest zajęcie dla gwiazd.

Ważna jest cierpliwość, odporność psychiczna, chęć pomagania innym. Potrzebna jest też umiejętność pracy w zespole. Negocjator musi umieć słuchać, nadążać za tokiem myślenia sprawcy. Nie może mówić „nie” i oszukiwać. Ten sposób działania pozwala rozładować napięcie, sprawić, że emocje sprawcy opadają. To już połowa drogi do sukcesu.

To nie Stany

- Oglądał pan film „Negocjator”? - pyta mnie Justyna Burger-Skrzypczyńska. - To mógłby być doskonały film instruktażowy. Niestety nie u nas.

Amerykańscy koledzy po fachu mają do dyspozycji sprzęt najnowszej generacji - aparaturę do podsłuchu, miniaturowe kamery, specjalne linie telefoniczne. - My możemy o tym tylko pomarzyć - wzdycha policjantka. - Jak to zwykle w Polsce bywa - brakuje pieniędzy.

Funduszy brak też na specjalistyczne szkolenia. A te powinny odbywać się regularnie. - Po prostu tego typu wiedza szybko się dezaktualizuje - mówi Burger-Skrzypczyńska. - Wprowadza się nowe rozwiązania, modernizuje techniki, wiedzę trzeba cały czas uzupełniać. Im więcej wiemy, tym bardziej jesteśmy skuteczni.

Warto?

Czy pojawia się pytanie o sens pracy? - Pojawiło się - słyszę. - Raz.

Mężczyzna sporo wypił, pokłócił się z żoną. Wybiegł z mieszkania i zaczął chodzić po ścianie. - Dosłownie! - opowiada Burger-Skrzypczyńska. - łapał się wszystkiego co się do tego nadawało. Chodził po parapetach, wspinał się po rynnie. Do góry i w dół. Bez przerwy.

Nie pamięta czym udało jej się namówić desperata do zejścia. Zaprowadziła go do mieszkania. Tam czekał obiecany lekarz, który skierował go na badania psychiatryczne. Przed wyjściem wziął kąpiel, przebrał się, wytrzeźwiał. Żona dała mu drobne na papierosy. Spokojnie pojechał do szpitala w Lubiążu. Dwa dni później zadzwonił telefon. - Usłyszałam, że po konsultacji lekarskiej mężczyzna wrócił do domu - opowiada negocjatorka. - I utopił w wannie swoją żonę.

- W takich chwilach trzeba sobie uświadomić jedno - tłumaczy Justyna Burger-Skrzypczyńska. - Negocjator nie odpowiada za czyjeś życie. Nie mogę mieć wpływu na to co jutro zrobi osoba, którą dzisiaj ściągnę z dachu. To trudne, ale konieczne. Jeżeli nie zdałabym sobie z tego sprawy, musiałabym zrezygnować z pracy.

Na terenie województwa dolnośląskiego działa 87 ogólnie przeszkolonych negocjatorów policyjnych. Wśród pracujących we Wrocławiu, 4 zostało przeszkolonych w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Ich szefową jest nadinspektor Justyna Burger-Skrzypczyńska, która wiedzę i doświadczenie zdobywała w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto