Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podwodny Wrocław: Firewater w browarze [foto]

Redakcja
Był szalony taniec w deszczu i "ognista woda", choć kilka razy zabrakło prądu - Firewater dał ognia na Podwodnym Wrocławiu.

Festiwal w Browarze Mieszczańskim to oaza wszelkiej maści frików. I to jest właśnie największa zaleta Podwodnego Wrocławia. Poza samym miejscem oczywiście. Magicznym, industrialnym i bardzo artystycznym zarazem. W nocy z 12 na 13 czerwca "wielkie zanurzenie" w sztuce dobiegło końca.

Gwiazdą wczorajszego dnia była grupa Firewater z Nowego Jorku. Przyznam się szczerze, że "ognista woda" od razu uderzyła mi do głowy (oczywiście mam tu na myśli muzykę :)) Kiedy tylko szóstka przesympatycznych nowojorczyków pojawiła się na scenie, zaczęło padać.

- Mamy gdzieś deszcz! Bawmy się! - krzyczał Tod, wokalista Firewater, a ludzie ruszyli do tańca. Zabawa była przednia, chociaż kilka razy zabrakło prądu. Zespół jednak nie dawał za wygraną. Sympatyczny wokalista co i rusz schodził ze sceny i tańczył razem z nami w błocie i kałużach.

Grupa grająca połączenie rocka i world music zagrała we Wrocławiu swoje najbardziej znane kawałki, takie jak "Borneo", "This Is My Life" czy "Electric City". Nie obyło się oczywiście bez bisu, chociaż warunki techniczne nam nie sprzyjały. To była energetyczna jazda bez trzymanki. Pierwsza klasa.

Zobacz profil Firewater na MySpace

Z lewej Checkolada, z prawej rewelacyjny Firewater


Niespodzianką wczorajszego "nurkowania" w browarze była... Czekolada, a właściwie Checkolada z Wrocławia. Chłopaki z funkowej grupy w swoich porozciąganych dresach wyglądali trochę jak turyści z NRD na kempingu. A wszystko po to, żeby nas rozbawić. I to się udało. Checkolada okazała się świetnym, wysokokalorycznym rozweselaczem. Bez konserwantów. Szczególnie, kiedy charyzmatyczny wokalista (a jakże!) śpiewał: "Nie mam kasy na adidasy" i z dumą pokazywał swoje mocno już wysłużone skarpety.

Zobacz profil Checkolady na MySpace

Ale Podwodny Wrocław to nie tylko muzyka. To także sceny literacka, teatralna (w wykonaniu grupy Ad Spectatores) oraz spora dawka sztuk plastycznych. Te ostatnie można było oglądać w całym browarze. Na piętrze młodzi artyści zadawali pytanie: "Czy można zmienić miasto za 1000 zł?".

"Dość Bolesławów i fontann za fortunę - pisali w swoim manifeście - Wrocław potrzebuje powiewu świeżego powietrza. Pomysłów niekonwencjonalnych..."
Projekty za tysiąc były różne: od sadzenia dębów po betonowe kręgi do relaksu w mieście, które miałyby stanąć przy "serowcu" Politechniki Wrocławskiej.

W Browarze Mieszczańskim można też było "zanurzyć się" we fluorescencyjnym ogrodzie, zadzwonić do autora instalacji z telefonami komórkowymi "Zamienię słowo lub dwa" albo usiąść na kanapie z napisem "Kapitał ludzki". Sporym zainteresowaniem cieszyła się maszyna tortur "Sculp up", która okazała się "przenośną maszyną dla osób, które nie czują się piękne" Karoliny Szymanowskiej.

- Podwodny Wrocław to wielkie zanurzenie w sztuce undergroundu, czekam na nie przez cały rok - przyznała Anna Pienińska, studentka. - Tym razem, poza oczywiście sceną muzyczną, bardzo podobały mi się fotografie pokazywane w browarze. Szczególnie zdjęcia zatytułowane "Panna z dzieckiem".

Marek Przybyłek przyszedł do browaru, żeby posłuchać Firewater.
- Zapowiada się świetny koncert - mówił przed występem nowojorczyków. - Chcę też zobaczyć Małe Instrumenty z Wrocławia. Browar Mieszczański to świetne miejsce do tego rodzaju imprez, choć moim zdaniem za mało wykorzystywane. Takie festiwale powinny się tu odbywać co najmniej raz w miesiącu.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto