Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Oszczanowski: Mam tremę [rozmowa MM]

Redakcja
Arkadiusz Podstawka
Piotr Oszczanowski, nowy dyrektor Muzeum Narodowego, chce zainicjować modę na odwiedzanie muzeów. Czy to się może udać?

Piotr Oszczanowski to nowy dyrektor Muzeum Narodowego. Objął tę funkcję po Mariuszu Hermansdorfie. Pracuje też jako adiunkt w Zakładzie Historii Sztuki Renesansu i Reformacji Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego.

Jest znany i szanowany przez studentów oraz środowisko historyków sztuki. Jak planuje przyszłość wrocławskiego Muzeum Narodowego?

Zobacz też

inne rozmowy MM

 


Ma Pan tremę? Po 30 latach "panowania" poprzedniego dyrektora Muzeum Narodowego – Mariusza Hermansdorfera?

Oczywiście, mam tremę. Jestem wychowany w kulturze akademickiej, a ta budowała i buduje w jakiś sposób w dalszym ciągu moją kindersztubę. Relacja mistrz-uczeń jest w niej pewnym standardem. Wychowano mnie tak, że zawsze mam wielki szacunek dla doświadczenia i wieku. To rodzaj pewnej odpowiedzialności – na takie poczucie ma wpływ świadomość, że muzeum było tworzone przez byłego dyrektora przez 30 lat. To do czegoś zobowiązuje. Znalazłem się zatem w sytuacji wyjątkowej.

Jakieś konkretne wyzwania?

Przychodzi mi zmierzyć się nie tylko z ogromnymi planami, jakimi są wyzwania przyszłości, np. Pawilon Czterech Kopuł i Europejska Stolica Kultury. Muszę – jak już wspomniałem wcześniej – również zmierzyć się z przeszłością i historią muzeum. Minister Bogdan Zdrojewski nazwał to podczas mojego oficjalnego wprowadzenia na urząd mianem "pamięci materiału".

Mówił Pan o chęci przywrócenia mody na chodzenie do muzeum. Planuje Pan coś zmienić?

Darmowe wykłady, prezentacje, różnego rodzaju spotkania dla dorosłych, dzieci i młodzieży – to główne inicjatywy, które już w muzeum znakomicie funkcjonowały. Będziemy je rozwijać i doskonalić. Chcę, aby młody odbiorca, który odwiedzi nasze muzeum, czuł się w nim naturalnie, aby otoczenie, w którym się znajdzie, było dla niego przyjazne. Niech nie będzie to dla niego tylko takie wydarzenie, w którym jest zmuszony uczestniczyć.

Dzięki takim darmowym warsztatom chcemy młodego człowieka oswoić, przyzwyczaić do sztuki, przełamać pewne tabu, przezwyciężyć pewne stereotypy, że w muzeum jest podniośle, patetycznie, że trzeba mówić tylko i wyłącznie szeptem. Lubię słyszeć gwar dzieci, które przechadzają się po budynku, instytucja wtedy żyje. Pragnę, by każdy odnalazł tu swoje wyjątkowe miejsce lub dzieło, które zapadłoby mu w pamięć. Chciałbym, żeby ludzie, zwłaszcza ci młodzi, oswoili sobie pewne dzieła sztuki i jak to się wielce uczenie u nas w historii sztuki mówi – pamięć o nim „zabrali z sobą pod powiekami”.

Na co dzień wrocławskie muzea odwiedza zaledwie 7% mieszkańców naszego miasta. Muzea podległe miastu oferują wrocławianom wejścia na wystawy stałe za darmo. Muzeum Narodowe wprowadziło jedynie zwiedzanie wystaw za symboliczną złotówkę dla dzieci i młodzieży do lat 16. Planuje Pan rozszerzyć te działania?

Wypełniamy cel, który wyznaczyło naszej instytucji Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, czujemy przy tym już sporą satysfakcję. Ta symboliczna złotówka nie jest wyrazem naszej oszczędności, a pewnej konieczności wynikającej z opłat fiskalnych. Chcemy stworzyć na tyle otwartą formułę, by ludzie chętnie odwiedzali muzeum. Spoczywa na nas wielka odpowiedzialność, musimy chronić zabytki, które są bogate w historię i mają niekwestionowany walor estetyczny. Są po prostu unikalne. Stąd na pracownikach muzeum spoczywa poczucie ogromnej odpowiedzialności.

W tej chwili mamy coraz bogatszą ofertę bezpłatnych wykładów. Zainteresowanie jest ogromne, czasami brakuje nam już miejsca. Musimy więc podjąć decyzję o udostępnieniu większego pomieszczenia. A nie będzie to w naszej sytuacji, czyli budynku przystosowanego do celów muzealnych, takie proste. Mamy jednak świadomość, że zainteresowanie tego typu formą popularyzacji sztuki rośnie. Nie możemy tylko ubolewać, że jest to jedynie 7 proc.

Należy pamiętać, że w dalszym ciągu dla wielu ludzi uczestnictwo w życiu sztuki to decyzja, która wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami, trzeba na to znaleźć czas. A dzisiaj, w tak zabieganym życiu, w tej często heroicznej walce o przetrwanie, po prostu nie jest to takie łatwe. Rzeczywiście, wielokrotnie okazuje się, że kultura nie jest dostępna dla wszystkich. Dlatego musimy docenić liczbę ludzi, która odwiedza muzeum. Co w żaden sposób nie oznacza, że nie będziemy zabiegać o jeszcze większą frekwencję.

Plany na najbliższy rok?

Plany się krystalizują, przy końcu roku 2014 zamierzamy połączyć swoje siły z Muzeum Miejskim Wrocławia. Wcześniej czegoś takiego nie było, współpraca będzie dotyczyć przedsięwzięcia zarówno wystawienniczego, jak i edytorskiego. Mamy pełną świadomość, iż jesteśmy w naszym mieście oraz regionie potentatem – bogactwo i wartość naszych zbiorów czyni nasze muzeum w szczególny sposób odpowiedzialnym. Za to, co dzieje się w muzealnictwie śląskim; za to, co jest prezentowane publicznie w naszym regionie. Stąd nasza otwartość na różne formy współpracy i życzliwość dla wszystkich innych placówek muzealnych.

Sami zaś pracujemy m.in. nad wystawą dotyczącą sztuki pierwszej tercji XX wieku. Mam nadzieję, że uda nam się zaprezentować wrocławskie rzemiosło artystyczne z tego czasu. To jest coś bardzo interesującego. Okazuje się, że jest wiele wybitnych indywidualności z zakresu złotnictwa, wzornictwa przemysłowego, metaloplastyki itd. Nad tym pracujemy. Będą oczywiście też większe przedsięwzięcia. Jeśli chodzi o sam 2014 rok to jest to czas, który w moim przypadku jest spełnieniem zamiarów, planów podjętych przez poprzedniego dyrektora. Czekają nas też duże wystawy monograficzne – np. szkła, ceramiki, witraży oraz malarstwa Jana Lebensteina i Alfreda Lenicy, wreszcie też instalacje coraz bardziej związanego z Wrocławiem Jerzego Kaliny. Mam nadzieję, że później skupimy się na wystawach tematycznych i problemowych.

Co z paszportem muzealnym? Uważa Pan, że to dobry pomysł? Przy kolejnej "Nocy Muzeów" ma go dostać około 40 tys. mieszkańców.

Jesteśmy otwarci na tego typu przedsięwzięcia, należy jednak pamiętać, że za wiele z nich odpowiada miasto. My świadczymy dla miasta określone usługi, a przede wszystkim współtworzymy jego wizerunek. Chciałbym wypracować jak najlepsze relacje z miastem i jego władzami. To wrocławianom przede wszystkim służymy.

Jednym z ważniejszych przedsięwzięć zaplanowanych do 2016 roku jest zakończenie prac remontowych Pawilonu Czterech Kopuł oraz powstania w nim Muzeum Współczesnego. Spełnia Pan marzenie poprzedniego dyrektora Muzeum Narodowego, a może również Pana?
Tak, ma Pani rację. Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. Ktoś to musi zrobić. To jest wyzwanie dla całego zespołu ludzi. Były dyrektor przez 30 lat swojego urzędowania wykształcił swoich następców. Mam do nich bezgraniczne zaufanie, jak i poczucie odpowiedzialności za to zadanie. I zapewniam, iż podjąłem je świadomie. Po blisko 70 latach próbujemy ponownie w sposób muzealny zagospodarować to wyjątkowe miejsce, jakim jest Pawilon Czterech Kopuł. Mam nadzieję, że spotkamy się za dwa lata właśnie w Pawilonie, gdzie będziemy spacerować, oglądać, podziwiać i rozmawiać o kolejnych planach.

Budynek Panoramy Racławickiej potrzebuje modernizacji. Powstały plany dotyczące tego przedsięwzięcia?
Remont budynku Panoramy nie powinien wpłynąć na jej funkcjonowanie, w żadnym wypadku nie możemy jej zamykać dla odwiedzających. Jest to jedno z tych miejsc, które ma już swoją markę, jest rozpoznawalne, a wizyta w nim jest wręcz obowiązkiem Polaków. Panorama ma niekwestionowane walory zarówno patriotyczne, edukacyjne, jak też i artystyczne. Remont musi w sposób maksymalny przebiegać bezkolizyjnie. Jest to zabytek, który w dalszym ciągu cieszy się dużą popularnością, ale modernizacja musi być przeprowadzona. Jak z każdą rzeczą na świecie czas robi swoje, a budynek Panoramy Racławickiej zmierzył się z owym czasem, w końcu ma już kilkadziesiąt lat. Nie będą to więc zmiany kosmetyczne, rozpisane są także na dość długi czas. Modernizacja Panoramy powoli, chociaż sukcesywnie już przebiega. Będziemy się starali zminimalizować okres tych najpoważniejszych prac.

W 2016 roku Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury. Czego mogą spodziewać się zarówno polscy, jak i zagraniczni goście? Zdradzi Pan jakieś szczegóły?
Konkretne plany są, to oczywiste. Właśnie nad nimi intensywnie już pracujemy. Chcemy sprowadzić i pokazać w muzeum wiele ważnych dzieł sztuki. Proszę pamiętać, że to nie jest kwestia tylko naszych wyborów i dobrej woli, problemem jest często stan zachowania danego dzieła. Wiele zabytków, które sobie upatrzyliśmy wymaga prac konserwatorskich, a to z kolei przekłada się na czas oraz środki finansowe. Chciałbym, żeby te wszystkie nasze plany udało się zrealizować. Dzisiaj mamy bardzo konkretne wizje, przelewamy je na papier, rozpoczynamy też stosowne prace logistyczne. W parze z tym idzie już niemały wysiłek naukowy. I od początku towarzyszy nam świadomość, że czasu nie mamy zbyt wiele.

Pojawi się coś specjalnego?
Tak, bo Europejska Stolica Kultury to szczególne wydarzenie. Prezentacje będą mały za zadanie ukazanie Wrocławia i Śląska w kontekście właśnie europejskim. Chcemy zaprezentować wyjątkową rolę tego miasta i regionu, także wybitne osobistości ze świata polityki i sztuki, o których trochę zapomnieliśmy lub ich nie dostrzegamy. Uważam, że niesłusznie. Jednak ze względu na to, że nie chcę zapeszyć – bo plany doprawdy mamy ambitne, to ominę prezentację szczegółów. Niemniej mogę zapewnić, że specjalne działania zostały już rozpoczęte, trwają prace.

Powstaną multimedialne ułatwienia dla gości, także tych za granicy?

Tak, nie wzbraniamy się przed faktem, iż żyjemy już w XXI wieku. Nie możemy udawać, że nic się nie zmieniło, bo zmieniło się wiele. Będą przedsięwzięcia wprowadzane sukcesywnie, po przemyśleniu. Uwarunkowane są jednak swoimi kosztami, bo te są wyjątkowo wysokie. Jeśli uda nam się pozyskać stosowne środki, a chcemy o nie zabiegać, będziemy podążać z duchem czasu. Naszą intencją nie jest tworzenie muzeum zwróconego tylko i wyłącznie ku przeszłości.

Naszą spuściznę artystyczną i kulturową chcemy przedstawić wszystkim w sposób dostępny i komunikatywny. Pragniemy, aby nasz gość nie tylko odpoczywał w muzeum, otrzymywał nowe doznania, ulegał emocjom, ale i poszerzał swoją wiedzę. Stąd pomysły związane z guideportami, czyli bezprzewodowymi systemami auto przewodników, interaktywne formy komentarzy zabytku, tworzenie wirtualnych ścieżek edukacyjnych. 

Co życzyć Panu po 2016 roku?

Przede wszystkim zdrowia. Dożyjmy do 2016 roku, reagujmy na to, co dzieje się w kraju i na świecie. Jestem świadom, że zbliżamy się do wielkiego rocznicowego wydarzenia w Europie – 500-lecia Reformacji. O tym także postaramy się nie zapomnieć. Ale póki co najważniejsze jest to, iż jeszcze w 2016 roku Muzeum Narodowe zmieni już swój wizerunek, gdyż będzie posiadało Pawilon Czterech Kopuł. Muzeum Narodowe we Wrocławiu to nie będzie już tylko gmach główny przy Placu Powstańców Warszawy 5, Panorama i Muzeum Etnograficzne. Muzealnych 6500 metrów kwadratowych na Wielkiej Wyspie to wszak ogromne przedsięwzięcie.

Ulubiony obraz, miejsce w muzeum?

Wierzę, iż w dalszym ciągu nie pozbyłem się tej spontanicznej, emocjonalnej reakcji na dzieło sztuki. Chociaż muszę zachować ów akademicki umiar i starać się ważyć słowa, to zdarza mi się popadać w rodzaj fascynacji dla konkretnego wyrobu artystycznego. Jako urzędnik muzealny czuję się odpowiedzialny za wszystkie dzieła tutaj zgromadzone.

Jednak prywatnie mówiąc, mam taki fragment sztuki, ze względu na moją specjalizację badawczą, którą się zajmuję zawodowo, a która mnie szczególnie interesuje i cieszy. Jest to nie tylko sztuka śląska i wrocławska, ale przede wszystkim zaś manieryzm. Jak najbardziej także europejski. Stąd też wśród tych dzieł, które znajdują się w Muzeum Narodowym w szczególny sposób podziwiam obraz Bartholomaeusa Sprangera, który przedstawia chrzest Jezusa. To, co ukazał artysta na tym malowidle, jest dowodem przemyślenia i perfekcji, także artystycznej wirtuozerii i kunsztu, niezwykłej wręcz finezji w oddaniu kształtu i ruchu postaci ludzkiej.

Poza tym jest wiele zabytków, które darzę sporą sympatią. Jednak nie chodzi tutaj o ich wymienianie. Sztuka jest bowiem tym, czym żyję, co analizuję, badam i podziwiam, czym się otaczam i ku czemu kieruję swoje kroki, oczy i umysł. Patrząc na to od tej strony, mogę rzec, iż jestem wyjątkowo szczęśliwym człowiekiem. Tego można mi zazdrościć.

Interesuje się Pan sztuką Śląska. Ma Pan jakieś ulubione miejsce, zabytek?

Od wielu już lat uczestniczę w przedsięwzięciu badawczym "Katalog Zabytków w Polsce", obejmującym teren Dolnego Śląska. W związku z tym każda wyprawa, wizyta w jakimś miejscu, kościele czy też pałacu, dostarcza mi refleksji, przemyśleń, także – bo to jak najbardziej ludzkie i potrzebne – wzruszeń. Cenię sobie coś, co jest prawdziwe i oryginalne. Jestem ostrożny w tworzeniu hierarchii dzieł i miejsc. Zawsze mam świadomość, że coś pominę. Oczywiście mam pewną słabość do tych zabytków, którymi zajmowałem się podczas swojej pracy akademickiej. To chyba naturalne.

Rozmawiała Ewa Wieczorska

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto