Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka ręczna: 15-krotny mistrz Polski przestał istnieć. Koniec Śląska Wrocław

Paweł Pluta
Po grze zespołu piętnastokrotnych mistrzów Polski pozostały już tylko wspomnienia
Po grze zespołu piętnastokrotnych mistrzów Polski pozostały już tylko wspomnienia Fot. Marcin Osman
Z głębokim żalem zawiadamiamy, że przeżywszy lat 55, odszedł na zawsze najbardziej utytułowany klub w historii polskiej piłki ręcznej - Śląsk Wrocław.

Trumna powinna zostać wystawiona w sali przy ul. Saperów - symbolu szczypiorniaka we Wrocławiu, a znaleźć się w niej winno lustro, w którym moglibyśmy zobaczyć się my wszyscy. Kibice, zawodnicy, trenerzy, działacze, sponsorzy. Ci, którzy o tę sekcję walczyli, i ci, którym na jej utrzymaniu nie zależało. Swoje odbicie powinni w niej zobaczyć także włodarze miasta, którzy znajdują miliony tylko dla piłkarzy nożnych Śląska i dopuścili już we Wrocławiu do upadku najbardziej utytułowanego klubu w historii polskiej koszykówki czy też siatkarzy Gwardii. Teraz ze sportowej pustyni, jaką staje się Wrocław, zniknął zespół, który piętnaście razy sięgał po tytuł mistrza Polski, sześciokrotnie zdobywał srebrny medal i czternaście razy brąz. Śląsk jest też siedmiokrotnym zdobywcą Pucharu Polski oraz finalistą Pucharu Europy (dzisiejszej Ligi Mistrzów).

Sekcja szczypiorniaka w Śląsku powstała w 1955 roku i wystartowała w rozgrywkach piłki ręcznej jedenastoosobowej, by po roku awansować do I ligi. W piłkę ręczną siedmioosobową Śląsk rozpoczął starty w 1957 roku i od razu sięgnął po tytuł mistrza Polski. Właśnie lata 1955-1969 to pierwszy bardzo dobry okres sekcji, gdy działał w niej Kazimierz Frąszczak, jeden z jej założycieli, a jednocześnie najlepszy zawodnik i trener.

Kolejny złoty okres szczypiorniaka w Śląsku to lata 1972-1978, kiedy trenerem był Bogdan Kowalczyk, a w zespole grali tacy zawodnicy, jak: Jerzy Klempel, Zdzisław Antczak, Daniel Waszkiewicz, Andrzej Sokołowski czy Zbigniew Tłuczyński.

Ten złoty zespół w 1978 roku osiągnął finał Pucharu Europy, w którym uległ SC Magdeburg. - Siódemka WKS-u była wtedy lepsza od Niemców. Finał graliśmy jednak w Magdeburgu. Na kolacji gospodarze posadzili nas na sali według określonego klucza. Następnego dnia dziwnym trafem nasi najlepsi zawodnicy kiepsko się czuli. Ja rzuciłem tylko 2 bramki - to niemożliwe! Nikt jednak nie złapał nikogo za rękę, ale żal pozostał, bo przegraliśmy - wspominał na naszych łamach nieżyjący już, niestety, Jerzy Klempel. Popularny Kukuś zdobył ze Śląskiem siedem tytułów mistrza Polski. Następnie grał w niemieckim Goeppingen i trzykrotnie był królem strzelców Bundesligi. Dopiero w ubiegłym roku pobito jego rekord - 19 bramek w jednym meczu Bundesligi. Jeden z najlepszych zawodników na prawym rozegraniu na świecie wrócił do Wrocławia w 1996 roku jako trener i po roku pracy zdobył ze Śląskiem ostatni tytuł mistrza Polski. W 1998 wrocławianie zostali wicemistrzami, a w latach 2000, 2002, 2003 i 2004 sięgali po brąz. W sezonie 2000/2001 siódemka Śląska dotarła do półfinału jednego z europejskich pucharów - Challenge Cup, a pojedynki w Orbicie oglądał komplet widzów.
W roku 2005 Śląsk miał zdobyć złoto i zdobyłby, gdyby nie wprowadzone od tego sezonu powtórnie play-offy. Bezapelacyjnie pierwsza drużyna po sezonie zasadniczym przegrała w półfinale z Zagłębiem Lubin i przybita tym faktem, zajęła ostatecznie dopiero 4. miejsce. Budowana przez kilka sezonów drużyna rozpadła się, a zawodnicy wyjeżdżali z Wrocławia dosłownie ze łzami w oczach.
- Upadek Śląska to dla mnie osobisty dramat. To w tym klubie stawiałem pierwsze kroki i zostałem ukształtowany. Poznałem tutaj świetnych ludzi - mówi dziś Krzysztof Lijewski, który ze Śląska trafił do HSV Hamburg i stał się jedną z gwiazd Bundesligi. - Zawsze powtarzałem, że na koniec kariery wrócę chętnie do Śląska. Teraz muszę te plany zweryfikować - dodaje z żalem w głosie.

W podupadającą sekcję (która ponownie powróciła do struktur Wojskowego Klubu Sportowego Śląsk) postanowili zainwestować Andrzej Kłos i Stanisław Haczkiewicz. Ich firma deweloperska - AS-BAU została sponsorem. W sezonie 2005/06 zespół zajął 5. miejsce, a rok później spadł z ekstraklasy - po raz drugi w historii Śląska (poprzednio w 1991 roku). Po dwóch latach gry w I lidze AS-BAU Śląsk wrócił do ekstraklasy i teraz mimo plagi kontuzji utrzymał się w niej, zajmując 9. miejsce. Niestety, właściciele AS-BAU nie byli już w stanie sami wziąć na siebie ciężaru utrzymania sekcji. WKS Śląsk także nie sprostał temu wyzwaniu. A do tego, że wrocławskie kluby (poza piłkarskim Śląskiem) nie mogą też liczyć na wsparcie ze strony władz miasta, jak ma to np. miejsce w Poznaniu, już się niestety przyzwyczailiśmy.

Opowiadania o budowaniu przez Polsat drugiej siły w polskim szczypiorniaku można już włożyć między bajki. Owszem, ta stacja telewizyjna gwarantowała pokazywanie meczów Śląska , co miało przyciągnąć sponsorów. Zachętą mogła być też widownia w hali Orbita, bo na mecze drużyny walczącej o utrzymanie przychodziło ok. 1200 widzów, a na spotkaniu z Vive Kielce było ich nawet ponad 2 tys. Trener Tadeusz Jednoróg miał obiecujący zespół z charakterem, a akces do gry w Śląsku zgłaszali znani zawodnicy z ekstraklasy. Ci występujący w Bundeslidze, a związani dawniej ze Śląskiem (m.in. Jacek Będzikowski, Piotr Przybecki, Michał Kubisztal) marzyli o tym, aby kończyć karierę we Wrocławiu. Dlaczego? Bo o tzw. magii Śląska można usłyszeć od każdego zawodnika, który grał w tym zespole. I choć lepsze oferty finansowe dostawali od ligowych krezusów z Kielc czy Płocka, to wybierali Śląsk.

Niestety. W blisko 700-tysięcznym Wrocławiu nie znalazł się nikt, kto wziąłby na siebie ciężar sponsorowania klubu, który po kilku wzmocnieniach mógłby walczyć o medale. Co prawda trwały jeszcze rozmowy i pojawiła się iskierka nadziei, jednak decyzja o wycofaniu drużyny (naszym zdaniem przedwczesna i w tym momencie bezsensowna) przesądziła definitywnie o upadku profesjonalnej piłki ręcznej w Śląsku.

PS W ramach WKS Śląsk mają działać nadal sekcje młodzieżowe, lecz na kim ci młodzi ludzie będą się teraz wzorować? Aby zobaczyć piłkę ręczną na ekstraklasowym poziomie, trzeba im zafundować wycieczki do Legnicy, Lubina czy Głogowa. Dla Wrocławia wstyd! No i kto za nie zapłaci?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto