Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

L.U.C.: Wrocław dał mi wiarę

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Jego nowy album o dziwnie brzmiącym tytule "Pyykycykytypff" promuje teledysk, nad którym artysta pracował wspólnie z Abradabem.

Klip opowiada o absurdalnych kolejkach na poczcie i jest to swego rodzaju protest-song. O strzelaniu wzrokiem w panie z poczty i sprężynie do kariery rozmawiamy z L.U.C.-em.

Czy panie z poczty przypadkiem krzywo się teraz na Ciebie nie patrzą?

Jakby patrzyły bardziej krzywo, mogłyby sobie skręcić kark. Poza tym wtedy to już by mnie widziały w poziomie i mogłyby pomyśleć, że leżę stojąc.

A tak szczerze, to przecież one też są ofiarą wadliwego monopolu tej instytucji, jaką jest poczta. Abradab, rymując o postaci marszczącej się jak moszna miał absolutnie rację. Ale zarazem szkoda nam tych pań w okienkach. Przecież one nie są winne temu, że na poczcie pracuje tak mało osób i są kolejki. Tam już nie ma picia kawy co godzinkę. Te panie często zasuwają jak tłoki w formułce kubicy. Tylko jest ich za mało. I przez to ludzie strzelają w nie wzrokiem jak aktor porno nasieniem czy Rambo do Wietkongu z łuku.

Czy łatwo się u nas, we Wrocławiu, przebić i osiągnąć sukces w skali kraju?

Wrocław ma wspaniały klimat i niezwykłą otwartość. Wystarczy zagrać tu jeden dobry koncert i już ma się swoich fanów. To właśnie to miasto dało mi wiarę w sens tego, co robię i pierwszych słuchaczy. To wrocławscy dziennikarze pisali pierwsze motywujące mnie słowa. To Przegląd Piosenki Aktorskiej i teatr Capitol oraz Firlej dały przestrzeń do moich szaleństw koncertowych z duszonymi kurami. To cholernie dużo, choć mjuszę przyznać, że później okropnie brakuje sprężyny wystrzeliwującej do Warszawy, czyli "na kraj". Zawsze będę pamiętał, co dał mi Wrocław. Tu jest duża aprobata dla inności. To jedno z najbardziej kosmopolitycznych polskich miast.

Stolica nie jest lepszym miejscem do robienia tzw. kariery?

Jest. Tryliard razy lepszym. Pod względem kariery przepaść między Wrocławiem a Warszawą można by porównać do polskiej dziury budżetowej - jest wielka. Ale może najlepszy przykład to czas, jaki nas od niej dzieli - trumatyczne sześć godzin. Bardzo wiele tracęna tym, że nie mieszkam w Warszawie, ale staram się skupiać na czymś więcej niż kariera - na klimacie, przyjaciołach, domu itd.

Co sądzisz o tych wszystkich programach jak „Idol” czy „Mam Talent”, które kreują tzw. gwiazdy?

To bardzo łatwa i szybka droga do kariery. Ponoć tak szybko jak się wzlatuje, tak szybko się spada. A z drugiej strony no cóż… fajnie, że są możliwości, by podzielić się z innymi swoim darem. Ci, którzy idą do tych programów, stają się sławni. To poczciwe, bo oparte na tym, co ktoś tak naprawdę potrafi. Niestety wokół tego wszystkiego wisi też cuchnąca chmurka wykorzystywania, którą zrozumieją jedynie bardziej świadomi. A co gorsze, mnóstwo tam beztalencia i zwykłej przeciętności podbitej blaskiem światła, pudrem i reklamą keczupu. Ale to złożone zjawisko. Fajnie, gdy pomaga się zaistnieć komuś naprawdę wyjątkowemu i to też się tam zdarza.

Paszport Polityki otworzył Ci jakąś "granicę", wiele Ci ułatwił?

Tak. Jechałem do Szwajcarii i zapomniałem paszportu. Ale na granicy okazało się, że od niedawna kraj ten jest już także w Schengen. Myślę, że to robota "Polityki" (śmiech). A tak szczerze, to ta nagroda na pewno dała mi mnóstwo możliwości. Czasem jestem w szoku, jak bardzo prestiżowe jest to wyróżnienie. Nie uświadamiałem sobie tego. Teraz mogę w końcu realizować swoje wizje multimedialne z większym rozmachem. Paszport to też taka trochę przepustka, dająca Ci więcej pewności siebie, kiedy chcesz nawiązać kontakt z najwybitniejszymi twórcami w tym kraju.

O nowej płycie mówisz jak o rewolucji. Dlaczego akurat ten album stanowi dla ciebie przełom?

Każdy stanowił jakiś przełom. Jeden w komponowaniu na orkiestrę, drugi w dotknięciu słów, nagrań i rozkazów, od których ginęli ludzie itd. Ten jest jednak wyjątkowy, bo bardzo niewiele jest takich produkcji na świecie i faktycznie wprowadza jakąś świeżość, nie pod względem beatboksu, bo tu są znacznie lepsi, ale pod względem produkcji i obróbki. Ale oczywiście nie jest to żadna wielka rewolucja. Ja wcale nie mówię, że to rewolucja.
**Może tak nagranej płyty jeszcze na świecie nie ma. Ale takich, na której jedna osoba tworzy wszystko swoim głosem też jest niewiele. Poza tym to dla mnie nowa droga samodoskonalenia się wokalnego. Superwyzwanie.

Jakie są Twoje najbliższe plany na przyszłość? Myślisz już o kolejnej płycie?

Tak. To niespodzianka, nad którą pracuję już od jakiegoś czasu. Myślę to już nawet o czterech. Ostatnio nagrywam więcej niż jest w stanie przyjąć Empik. Teraz jednak przede wszystkim muszę przygotować się do koncertów w tej technice. Premiera nastąpi prawdopodobnie na przyszłorocznym PPA.

Dzięki za rozmowę!

Dzięki!


Czytaj też:

Zmień swoje drogowe miasto
7 NadzieiMojego Miasta
Ale obciach! Czego wstydzi się Wrocław
Twórz z nami MM Wrocław

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: L.U.C.: Wrocław dał mi wiarę - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto