Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze. |
Rzewne przyśpiewy, czasem pełne zadumy, czasem radosne. W polskiej tradycji muzyka ta wiązana jest z żydowskimi weselami, prezentowana w wielu filmach, m.in. Wajdy czy Kawalerowicza. Wywodzi się ze spuścizny kulturalnej Żydów Europy Środkowowschodniej, wszyscy ją znają i wiedzą, czego można się po niej spodziewać. Wiadomo, jak wyglądają również muzycy: w tradycyjnych strojach, białych koszulach, czarnych kapeluszach…
9 października w Synagodze pod Białym Bocianem wyglądało to jednak nieco inaczej. Na scenie pojawiło się pięciu młodzieńców z KlezmaFour. Sądząc po wyglądzie i ubiorze, przyszli tu zagrać rocka, może muzykę punkową, ale na pewno nie klezmerską.
No i zaczęło się. Najpierw powoli, pierwsze rytmy tradycyjne, potem… "pojechali". To, co zagrali KlezmaFour, było pełne żywiołowości i energii. Z utworu na utwór rozkręcali publiczność, doprowadzając pod koniec do prawdziwej ekstazy. Muzyka była urozmaicona, krążyła wokół tradycyjnego rytmu, wspierana jednak olbrzymią dawką mocnego uderzenia, nieoczekiwanych brzmień i zwrotów akcji.
KLIKNIJ NA ZDJĘCIE, ŻEBY ZOBACZYĆ CAŁĄ GALERIĘ
W trakcie koncertu muzycy mówili o swoim występie na International Jewish Music Festival w Amsterdamie w 2010 r. i zdobytych tam nagrodach. Najpierw zagrali standardowo, tak jak nakazuje tradycja, ale to nie w ich stylu - jak sami twierdzą - nudy. Potem ich wersja - nie powstydziłby się jej nawet dawny festiwal w Jarocinie. Ostro i coraz ostrzej - w pewnych momentach yiddish rock. A potem... szaleństwo.
Mocne brzmienia przeszywały stare mury. Usłyszeliśmy też klezmerskiego krakowiaczka, a potem synagogą wstrząsały klezmerskie rytmy, przeplatające się z polską tradycją ludową, skrzypcami brzmiącymi z irlandzka. A wszystko to w głębokim jazzowym sosie.
W grze KlezmaFour słychać było perfekcję zawodowych, wykształconych akademicko muzyków, połączoną z frajdą z bezpośredniego obcowania z publicznością. Bawili się razem z nami, wciągając wszystkich do zabawy.
Pod koniec koncertu Andrzej Czapliński i Wojciech Czapliński zstąpili do publiczności. Najpierw przekształcili słuchaczy w "klaskaczy". Potem zaczęli wyprowadzać pojedyncze osoby ze strefy siedzenia do strefy tańca pod sceną. Wojciech Czapliński przy pomocy klarnetu, niczym grajek z Hamelin (w wersji oryginalnej był flet i myszy), przyciągnął kilka pań. Za nimi podążyła reszta.
Kiedy scena zrobiła się dla tancerzy za mała, muzycy zdążyli już zaczarować i rozruszać dźwiękami klarnetu, skrzypiec, kontrabasu i perkusji wszystkich obecnych na sali. Wspaniały koncert, synagoga jeszcze takiego żywiołu nie widziała.
Pod koniec padły apele: o przyjazd do Warszawy 5 listopada na premierę pierwszej oficjalnej płyty KlezmaFour i o wsparcie na facebooku. Do dzieła.
Czytaj też:
- Alex Jacobowitz i Jona Rayko w Synagodze pod Białym Bocianem [foto]
- Brawurowa Bara-Bura we Wrocławiu [foto]
Wrocław na weekend | One Love Festival 2011 [program] | Koncerty i festiwale w 2011 roku | ZOO Wrocław: cennik, dojazd |
**
**
Jak wyprać kurtkę puchową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?