Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Giełda części samochodowych to problem... moralny

Tomasz Kanik
(WROCŁAW) Giełda to dla posiadaczy samochodów problem moralny. Być albo nie być – uczciwym. Kupić czy nie? Nie oszukujmy się - najtańsze są części kradzione. Na pocieszenie – gorzej jest w Lubinie i Poznaniu.

(WROCŁAW) Giełda to dla posiadaczy samochodów problem moralny. Być albo nie być – uczciwym. Kupić czy nie? Nie oszukujmy się - najtańsze są części kradzione. Na pocieszenie – gorzej jest w Lubinie i Poznaniu.

- Potrzebna chłodnica? Pojutrze niech pan przyjedzie. Będzie.
Znajomy szukał części do swojego wozu. Znalazł ogłoszenie w gazecie - „części do samochodów zachodnich”. Zadzwonił. Umówił się. Pojechałem razem z nim.
Domek na wsi. Obok stodoła. A w stodole - części samochodowe - do wyboru, jakie kto chce. Trzech ostrzyżonych krótko młodzieńców biega z zaparkowanego nieopodal żuka do stodoły i z powrotem. Noszą części samochodowe - używane - to widać na pierwszy rzut oka. Ale chłodnicy nie mają.
- Proszę zadzwonić w niedzielę. Będę we Wrocławiu, na giełdzie.
Niedziela.
- No zawsze były... Dziś nie ma... - handlarz tłumaczy się przez swoją komórkę.
Tydzień później przyjechaliśmy na giełdę sami.
Okazja za okazją
Handel zaczyna się już przed wejściem na giełdę. Dresy, obuwie sportowe, różności wyłożone na gazetach. Tłum ludzi, Wszyscy szukają okazji - goście wypatrują tanich zakupów, a sprzedający naiwnych klientów. Młody, zaniedbany człowiek stoi obok przyzwoicie wyglądającego roweru górskiego.
- Ile? - pytam.
- Trzysta - odpowiada posiadacz sportowego, amortyzowanego dwukołowca.
Trzysta... To bardzo tanio. Były właściciel roweru zapewne nadal go szuka. -Nigdy nie zostawiaj pojazdu przed sklepem - powtarzam sobie w myślach.
Swąd kiełbasek w nagrzanym powietrzu. Grill pod szmacianym daszkiem. Siadamy, aby coś wypić. Kilkunastoletni chłopak kręci się wokół klientów. Wyraźnie ma coś do zaoferowania. Podchodzi i do nas.
- Pięćdziesiąt złotych za walkmana - zaczyna od konkretów.
- Dziękujemy. - Chociaż to również okazja. Przenośny odtwarzacz CD za taką sumę....
Stare jak nowe
Giełda to nie sklep - można się targować.
- Sto dwadzieścia za taki słowniczek? - dziwi się młody mężczyzna. - Taki sam, oryginalny w sklepie jest za sto pięćdziesiąt.
- Eee... Nie był oryginalny - sprzedawca nie wierzy.
- A do czego? Do astry dwójki? - dziwi się handlujący obok krepy gość w koszulce na ramiączkach i czapce z daszkiem z napisem „Volvo”. - A co? Kupiłeś pan bity?
Towaru jest w bród. Od kupek rdzawych śmieci wysypanych wprost na kawał papieru aż do części porządnie w karton opakowanych, które wyglądają prawie jak nowe.
Najwięcej jest lusterek bocznych. Jak to jest, że to właśnie one są najbardziej chodliwym towarem? Można tylko przypuszczać - może dlatego, że lustra łatwo się kradnie. A potem poszkodowany właściciel auta idzie kupić nowe - właśnie na giełdę. Popyt napędza podaż i odwrotnie. Idealna sytuacja dla handlowca.
Na placu widać zaczątki specjalizacji.
- Do mondeo? Tam na rogu stoi taki od fordów. Idź pan do niego.
Poszliśmy. Niestety - poszukiwanej chłodnicy specjalista od fordów nie posiadał. Ale... nie zrażamy się - przyjdziemy w przyszłym tygodniu.


Giełdowe opowieści

- Kiedyś ukradli mi z samochodu znak firmowy - opowiada Jacek. - Poszedłem na giełdę. Biorę do ręki znaczek - i oczom nie wierzę - przecież to mój! Poznaję, bo był lekko nadłamany. Patrz jaki zbieg okoliczności!

Inna historyjka.

-Włamali się do mojego wozu - mówi Marek. - Zabrali panel dobrego radia. Chciałem kupić nowy, ale okazało się, że są z tym problemy... Poszedłem na giełdę, zapytałem... Sprzedawca rozejrzał się. - Zaraz będzie - powiedział. I było. Bez problemu. Wiedziałem, że kupuję kradziony towar... ale co miałem zrobić? Kupiłem niedrogo...


Psiarni dużo

*Komisarz Andrzej Szafraniec

*Grupa samochodowa Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu

Giełdę przy Gnieźnieńskiej kontrolujemy co tydzień. Chodzą tam nasze patrole, chodzą funkcjonariusze po cywilu. W żargonie złodziejskim można powiedzieć, że jest tam „dużo psiarni”.
Co jakiś czas organizujemy duże akcje – blokujemy giełdę, sprawdzamy wszystkich. Ostatnia taka akcja odbyła się w maju tego roku. Likwidujemy też tzw. „dziuple”, czyli miejsca, gdzie przechowuje się i tnie na części kradzione wozy.
Zamykamy jednego handlarza... ale na jego miejscu pojawia się dwóch następnych. Poza tym części samochodowe nie mają swoich numerów. Trudno udowodnić, że pochodzą z kradzieży. Paser czy złodziej zawsze może powiedzieć, że sprowadził je z Niemiec lub po prostu kupił na giełdzie. A prawda jest taka, że 70 procent tego towaru pochodzi z kradzionych w Polsce samochodów.
Kradną stare wozy i „tną na manel”, jak to się w ich języku określa. U nas, zresztą - nie jest jeszcze tak źle. Najgorzej jest w Poznaniu i Lubinie.
Ostatnio sprzedaje się mniej samochodów i części. To dotyczy zarówno oficjalnego, jak i złodziejskiego rynku. Ludzie coraz częściej chodzą na plac pooglądać, wypić piwo, zjeść kiełbaskę. Potencjalnie klienci nie mają pieniędzy, więc mniej kupują. Ten kij ma jednak dwa końce – ubożsi nabywcy szukają okazji, najniższych cen – a te znajdują u złodziei.


komentarz

Żywot człowieka uczciwego

Żyją wśród nas ludzie z zasadami – to rzecz pewna. Oni nie kupią nic, co pachnie paserstwem. Nie skuszą się na kilkakrotnie niższe ceny kradzionego roweru czy części z „pociętego na manel” samochodu. Nie oszukujmy się jednak – ta szlachetna grupa ludzi stanowi mniejszość.
Czy jednak potępiam całą resztę współobywateli? O nie – takim fałszywym świętoszkiem nie jestem. Co bowiem się stanie, gdy jacyś obrotni, młodzi ludzie pozbawią mnie kół w samochodzie? Czy pójdę do firmowego salonu? Tam czeka mnie przemiła obsługa, kawa, herbata gratis i rachunek, który poważnie przewyższy moje miesięczne dochody. Nie stać mnie na takie wspaniałości. A jaka jest alternatywa? – Zakurzone części używane – prosto z gazety rozłożonej na wrocławskiej giełdzie. Oczywiście – mogę zrezygnować z auta i zacząć poruszać się piechotą, ale pewnie tego nie zrobię – samochód to takie wygodne urządzenie...
Fakty są takie – okradają nas, zarabiamy marnie, więc idziemy na giełdę - szukać niskich cen. Tam kupujemy rzeczy niewiadomego pochodzenia. Kradzione? – Bardzo możliwe.
W ten sposób koło się zamyka. Złodziej zrobił interes, więc idzie kraść dalej... Możemy tylko liczyć, że nie przyjdzie do nas.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto