Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Frasyniuk: Prezydent zginął na posterunku

Monika Dubec
Monika Dubec
O Lechu Kaczyńskim i sobotniej tragedii rozmawialiśmy z Władysławem Frasyniukiem, wrocławską legendą Solidarności.

Znał pan prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żonę od kilkudziesięciu lat. Jak pan ich wspomina?

- Lecha Kaczyńskiego poznałem w latach 80. Szczególnie pamiętam, jak w 1986 roku widzieliśmy się na "podziemnym spotkaniu". Działaliśmy wtedy w konspiracji, ja miałem za sobą dwie odsiadki w więzieniu. Wtedy przypadliśmy sobie z Lechem do gustu, chyba dlatego, że byliśmy bardzo różni. Ja zadymiarz, on spokojny, zdystansowany, wręcz oaza spokoju. Dlatego prezydenta zapamiętam jako człowieka miłego, niewywyższającego się, wrażliwego i otwartego na ludzi i dialog. Lech Kaczyński nie był typowym liderem, ale potrafił pracować w zespole. Widać to było szczególnie wtedy, kiedy razem odbudowywaliśmy legalne struktury Solidarności. On cementował zespół.

Natomiast Maria Kaczyńska będzie mi się zawsze kojarzyła z niezwykle ciepłą i wartościową osobą. Wydaje mi się nawet, że nie potrafiliśmy tych jej cech wykorzystać.

A jak wspomina pan Aleksandrę Natalli-Świat czy Jerzego Szmajdzińskiego, polityków związanych z Dolnym Śląskiem, którzy również zginęli w tej katastrofie?

Panią Natalli-Świat znałem bardzo słabo, ale wiem że była bardzo zaangażowana w sprawy ekonomiczne. To typ osób ideowych, które bardzo lubię i cenię, bez względu na opcje polityczne, jakie reprezentują.

Z kolei jeżeli chodzi o Jerzego Szmajdzińskiego, to nigdy się z nim nie przyjaźniłem, choć go bardzo szanowałem. Niezwykle konkretny polityk, jak mówił "tak", to to faktycznie oznaczało tak, jak "nie" to nie. Dobrze się z nim współpracowało w trudnych sytuacjach.

Zaskakują pana zachowania wrocławian i w ogóle Polaków, którzy w różny sposób oddają hołd ofiarom tragedii?

To pewien fenomen, niebywała spontaniczność i potrzeba, by w takich chwilach wspólnie manifestować swoje czucia. Jednak nie mam złudzeń, że efekt tego będzie niewielki i krótkotrwały. Podobnie, jak po śmierci Jana Pawła II. Choć zauważyłem coś, co z pewnością będzie miało wpływ na dalsze losy naszego kraju. Mianowicie chemię między narodem rosyjskim a naszym. Oglądam zagraniczną telewizję i widzę, jak Rosjanie nam współczują, co na pewno zbliża. Co więcej, widać też ludzkie gesty przywódców, w tym Władimira Putina, który do tej pory był twardym politykiem. Premier Rosji pojechał na miejsce tragedii, objął nawet ramieniem Donalda Tuska.

Śmierć Lecha Kaczyńskiego to według mnie śmierć historyczna. Przecież tak naprawdę poległ na posterunku i to w czasie pokoju. Nie da się bowiem ukryć, że prezydent bardzo długo upominał się o prawdę dotyczącą zbrodni katyńskiej i właśnie jadąc na obchody związane z Katyniem zginął w katastrofie lotniczej.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto