Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Detektyw z Polski zatrzymał członka włoskiej mafii

Tomasz Kanik
(WROCŁAW) - Jestem detektyw Rutkowski! - krzyczy człowiek z pistoletem w dłoni. Mierzy w głowę eleganckiego mężczyzny - członka włoskiej mafii. To miał być dobry interes. Kazimierz A.

(WROCŁAW) - Jestem detektyw Rutkowski! - krzyczy człowiek z pistoletem w dłoni. Mierzy w głowę eleganckiego mężczyzny - członka włoskiej mafii.

To miał być dobry interes. Kazimierz A., mieszkaniec Oławy żył z obrotu pieniędzmi. Miedzy innymi miał sieć kantorów. Tak było kiedyś - teraz Kazimierz A. siedzi w areszcie pod Wrocławiem. Stracił dom i fortunę, będzie oskarżony o wyłudzenie. A wszystko przez Franco Filippi, członka kalabryjskiej mafii.
Ten pierwszy raz
„Przesyłam Panu lakoniczną informację o oszustwie, którego ofiarą padłem...” - tak zaczyna się faks, wysłany przez Kazimierza A. we wrześniu 1999 roku. Adresatem informacji był detektyw Krzysztof Rutkowski.
- Franco Filippi sam znalazł swoją ofiarę - opowiada Rutkowski. - Zadzwonił do niego i zaproponował mu interes. Chciał wymienić pieniądze po bardzo atrakcyjnym kursie.
Do pierwszej transakcji doszło w Polsce - wszystko poszło doskonale. Kazimierz A. zarobił. Po pewnym czasie jego telefon znowu zadzwonił.
- Zapraszam do Włoch, 20 procent dla pana - usłyszał w słuchawce.
Był sierpień 1999. Polak skorzystał z zaproszenia Franco. Tym razem chodziło o 50 tys. marek. Spakował pieniądze do samochodu i wyruszył po dalsze zyski.
Bomba grafitowa
Wymiana odbyła się w barze przy stacji benzynowej. Włosi odjechali z pieniędzmi, a Kazimierz A. z przerażeniem stwierdził, że stał się posiadaczem sporej walizki fałszywej gotówki. Chciał gonić oszustów, ale jego wóz nie mógł odpalić.
- Na banknotach były nawet pieczątki - falsyfikat - opowiada polski detektyw. - To dawało oszustom alibi. Nikt nie mógł zarzucić im produkcji fałszywych banknotów. A napis był tak umieszczony, że widać go było dopiero po zerwaniu banderoli z pliku pieniędzy.
„Nie pamiętam drogi powrotnej do Polski...” - pisze Kazimierz A. w swoim liście do Rutkowskiego. Po drodze zostawił fałszywe pieniądze we włoskiej parafii.
- Odzyskaliśmy je - mówi detektyw. - A samochód Polaka został zniszczony przy pomocy bomby grafitowej. To taki niewielki ładunek materiału wybuchowego. Eksplozja jest mała i cicha, a instalację elektryczną wozu demoluje grafit. Zwarcia uniemożliwiają jazdę. W ten sposób mafiozi byli pewni, że nikt ich ścigał nie będzie.
Jestem detektyw Rutkowski!
- Zajęliśmy się tą sprawą - mówi Krzysztof Rutkowski, który wcielił się w bogatego Butkowskiego. Następnie rozpuścił plotki o swoim bogactwie i czekał. Miał czas, by zdobyć film z baru, gdzie oszukano Kazimierza A. Wiedział już z kim ma do czynienia. Filippi sam go znalazł. Zaproponował wymianę miliona marek. Transakcja miała odbyć się we włoskim mieście Tarvisio.
Rutkowski vel Butkowski pojechał tam cywilnym samochodem ubezpieczanym przez dwa oznakowane wozy swojej firmy.
We wtorek Filippi przyjechał na miejsce spotkania alfą romeo. Cała akcja została sfilmowana. Na ekranie widać jak opalony, nobliwy pan - Filippi, krzyczy przerażony, klęcząc na asfalcie. Nad nim, w postawie znanej z filmów akcji, stoi Krzysztof Rutkowski.
- Jestem detektyw Rutkowski! - krzyczy mierząc z pistoletu w głowę oszusta.
Franco Filippi okazał się być Zdrawkiem D. znanym jako Dragon. Oszukał wiele osób w całej Europie. Kazimierz A. nigdy nie odzyska straconych pieniędzy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto