Kinga Czernichowska: Jakie były początki Waszego kabaretu?
Piotr „Guma” Gumulec: Na pierwszym roku studiów zaproponowałem Sewerynowi (znamy się z Mietkiem i z Sewerynem właśnie ze studiów) zrobienie jakiegoś skeczu. Był wówczas zawziętym dziennikarzem i rysownikiem zabawnych komiksów. Chciał być kimś takim jak Marek Raczkowski. Ja sam nie miałem śmiałości do stworzenia takiej inicjatywy. Potem z Mietkiem rozmawiałem trochę na ten temat, ale to wszystko pozostało bez odzewu. Aż do momentu, kiedy z Sewerynem pojechaliśmy na Festiwal Kabaretu do Zielonej Góry. On zaczął pisać teksty, usilnie nas namawiać do prób. Można powiedzieć, że ja byłem iskrą, a Seweryn wzniecał dalsze ognisko. Włożył mnóstwo pracy w to, żeby nas zmobilizować.
Seweryn Domagała: Potwierdzam.
Guma: Takie są właśnie początki kabaretu Chyba. Ktoś ma jakąś inną wersję?
Sylwia „Sylwek” Styczeń: Ja mam wersję skróconą, bo dołączyłam do zespołu nieco później. Kiedyś z Sewerynem rozmawiałam na temat tego, że potrzebowaliby dziewczyny i jakoś tak po prostu wyszło.
Seweryn Domagała: Rok temu, w marcu 2008 zadebiutowaliśmy we Wrocławiu podczas eliminacji regionalnych do PAKI.
Guma: Skończyliśmy roczek.
Seweryn Domagała: Niedługo będziemy mówić.
Guma: Na "ząbkowe" już można się zrzucać.
K.Cz.: Co Was pociągnęło w kabaretowym klimacie?
Seweryn Domagała: Byłaś na Poligonie. Widziałaś, jakie są reakcje. Ludzie się śmieją, to jest fantastyczna sprawa. W jakiś sposób umiemy rozśmieszać publiczność.
Guma: Bardzo nam się to podoba. Jest fajnie, kurczę! Ludzie się śmieją z ciebie albo z tego, co mówisz.
Seweryn Domagała: W ogóle to nie jest dla nas problemem, że się z nas śmieją.
Sylwek: Wolę jak np. ludzie się z nas śmieją niż jak płaczą.
K.Cz.: Czym jest dla Was samych Poligon?
Guma: Robię Poligony dla siebie, bo się wtedy dobrze bawię. Mietek na przykład źle się bawi, ale Poligony robi.
Maciej „Mietek” Gliński: Nie, przepraszam! Akurat Poligony to jedyna rzecz, na której się jeszcze bawię. Na udział w przeglądach jestem zmuszany. Mówi się, że jestem drzazgą w oku tego kabaretu. Gdybym mógł, to bym się wypisał. Parokrotnie następowały takie próby, ale zawsze pokrzyczę, pokrzyczę i na tym się kończy.
Guma: Mietek jest tu siłą przetrzymywany, a potem dobrze się bawi. (śmiech) Z nim mamy największy problem. Najpierw jedziemy na przegląd, występ nam się udaje, jesteśmy podnieceni, a za trzy dni umawiamy się na próbę i, trzeba go zmuszać, aby przyszedł, zrobił, żeby mu się chciało.
K.Cz.: To może teraz do Mietka pytanie: co Ty sam lubisz przedstawiać na scenie?
Mietek: Generalnie to wszystko wygląda tak, że mój udział w kabarecie jest bardzo mały. Gram to, co Seweryn napisze.
Seweryn Domagała: Najlepiej mu wychodziła rola pijanego Słowackiego. Przez kabaret Hrabi został zauważony jako chłopak z wielkim potencjałem do roli pijaka.
Mietek: Tak naprawdę to chyba najbardziej lubię role złośliwców i cyników. Najchętniej gram tam, gdzie można przypiąć szpilę drugiej osobie. Na przykład z kolegą Gumą lubię rozmawiać, bo mam wtedy pole do popisu.
Mietek: Poza tym lubię sytuacje, kiedy na scenie można dołożyć jakiś swój własny tekst.
Seweryn Domagała: Są osoby, które lubią sadomaso, trójkąty, a Mieciu lubi dopieprzać na scenie.
K.Cz.: Co jest najtrudniejsze w sztuce kabaretu?
Mietek: Najtrudniejsze w sztuce kabaretowej jest to, że istnieje megainterakcja z publicznością w momencie grania. W przypadku sztuki teatralnej, można ją obejrzeć, ale nie ma reakcji publiczności. W kabarecie od razu tworzy się reakcja.
Sylwek: Najtrudniejsze jest zmierzenie się z sytuacją, gdy publiczność się nie śmieje. Wtedy na scenie powstaje blokada i nie wiemy, jak sprzedać kolejne żarty.
Guma: Nie umiemy jeszcze tego. Rok, jak na istnienie kabaretu, to jednak za mało. Chyba że jest się jakimś zjawiskiem. My nie jesteśmy.
Seweryn Domagała: Może inaczej: jesteśmy zjawiskiem pod czarną płachtą.
Guma: Zgadzam się z tym, że najtrudniejsza jest obawa o brak reakcji i umiejętność pokonania jej. Na przykład gramy nową rzecz, jedziemy gdzieś i nie znamy ludzi stanowiących publiczność. Na Poligonie jest o tyle inaczej, że to my wychowujemy sobie publiczność. Nie wiemy natomiast, czy jak się pojedzie na wschód Polski, to spotkamy się z pozytywną reakcją publiczności. I o wschodzie Polski mówię specjalnie, bo graliśmy w grudniu w Radomiu i to, co bawiło wrocławian, nie rozśmieszyło tamtej publiczności. W momencie, kiedy jest cisza i trzy oklaski, to przed wejściem na następny numer myślimy: „Kurczę, ale kicha”.
Seweryn Domagała: Można powiedzieć, że walczymy z publicznością.
Mietek: Pewne niuanse kryją się też w kwestiach technicznych, jak np. oświetlenie sceny. Bo jeśli jest tak jak we Włodkowica 21, że mamy reflektor rzucony na twarz, to wtedy publiczności aż tak się nie widzi i łatwiej przełamać bariery, które powstają w momencie, kiedy widzimy widownię.
K.Cz.: Kto jest dla Was autorytetem?
Mietek: Aśka Kołaczkowska. Nie Kamys, tylko Aśka Kołaczkowska. Właściwie to mam nawet dwa autorytety, Tym drugim jest Zenon Laskowik.
Seweryn Domagała: Niewątpliwie kabaret Hrabi. Ostatnio słyszeliśmy takie zdanie, że na scenie kabaretowej Hrabi jest takim przedstawicielem jazzu. Są perfekcyjni.
Sylwek: Mnie osobiście bardzo śmieszy Mumio, ale zdaję sobie sprawę, że Mumio to zupełnie inna szufladka, więc nawet nie staram się ich rozpracowywać.
Guma: Dużo nazwisk trzeba by wymieniać. Aśka Kołaczkowska, Władysław Sikora, Robert Górski, Zenon Laskowik.
K.Cz.: Każdy z Was ma swój pseudonim oprócz Seweryna, który według Waszej strony internetowej, jest „małym Hitlerem”.
Seweryn Domagała: Nie jestem autorem tego określenia.
Guma: Ja jestem. To znaczy my tak do niego nie mówimy. Jest bardzo despotyczny i rządzi się, stąd to się wzięło.
Mietek: Ale jest najmilszy z nich wszystkich. Sylwia i Seweryn są najmilsi w kabarecie. Natomiast reszta, oprócz mnie, pozostawia wiele do życzenia.
Guma: E tam, da się żyć. To jest problem, że Seweryn nie ma ksywy. Bo co z tego zrobić? Muszę zwracać się po ksywach. Nie umiem inaczej.
K.Cz.: Kabaret wymusza posiadanie ksywy?
Mietek: Nie, tu akurat chodzi o ksywy ogólnie, nie wynikające z kabaretu.
Guma: Tylko Mietek ma kabaretowy pseudonim: Stefka. Jak byliśmy na warsztatach z Hrabi, to Mietek grał pijaka i ciągle krzyczał „Stefka! Stefka!”. Wtajemniczeni znają go pod tym właśnie pseudonimem.
Mietek: To z Aśką Kołaczkowską grałem właśnie.
Guma: Tak, Mietek grał z Asią Kołaczkowską na jednej scenie i do tej pory wszyscy mu zazdrościmy.
Mietek: Właśnie! Znowu „Mietek”, a wcale nie mam tak na imię.
Guma: Mówimy do niego Mietek, Mieciu, Maciek i zrobił się z tego jakiś taki Miętus z Blaszki.
Mietek: Sir Miecz z Blaszki. (śmiech)
Guma: Mietek pochodzi z Blachowni koło Częstochowy.
K.Cz.: Co przygotujecie na następny Poligon?
Seweryn Domagała:: W planach mamy zaproszenie siedmiu kabaretów. Na pewno będą to kabarety z Dolnego Śląska. Mowa m.in. o dwóch wrocławskich kabaretach, które pokazały się w tym roku na PACE. Oprócz tego zamierzamy zaprosić kabaret ze Świdnicy oraz kabarety, które już zagościły na scenie we Włodkowica 21. Chcemy rozbudowywać dolnośląską, a przede wszystkim wrocławską scenę kabaretową. Na pewno będą to dwie godziny wspaniałej, soczystej zabawy. Chodzi o to, żeby pokazywać młodych. Nam też było kiedyś trudno. A przy okazji można zrobić wiele dobrego dla rozwoju kabaretu na Dolnym Śląsku.
K.Cz.: Dziękuję bardzo!
Kabaret Chyba: Dziękujemy!
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?