Wrocław. Odwołane zabiegi, nieczynne przychodnie. Porodówka zamknięta z powodu koronawirusa

- To dla nas tragedia – mówi profesor Lidia Hirnle, szefowa kliniki. - Dla kilku przypadków zakażonych ciężarnych musimy zamknąć oddział mający 107 łóżek i kilka poradni. - Musieliśmy odwołać operacje onkologiczne. Pacjentki przeżywają dramat.

Od początku epidemii na Dolnym Śląsku było pięć kobiet w ciąży zakażonych koronawirusem. Zajmował się nimi szpital przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Od dziś – zgodnie z decyzją wojewody – ma to robić klinika z Chałubińskiego. A to stary, zabytkowy budynek. Nie jest przystosowany do przyjmowania pacjentów zakażonych. Nie da się wydzielić osobnych pomieszczeń, wybudować śluzy. Dlatego trzeba było zamknąć cały obiekt.

Od poniedziałku zaczęło się szukanie miejsc dla kobiet leczonych przy Chałubińskiego w innych szpitalach. Wieczorem w poniedziałek znaleziono tylko trzy takie miejsca. Część pacjentek wypisała się do domu na własne żądanie. Oznajmiły, że na własną rękę będą szukać sobie miejsc na innych porodówkach. Dziś rano w szpitalu było jeszcze dwadzieścia pacjentek. Będą wypisywane w miarę zwalniania miejsc.

Ale główny problem to nieczynne przyszpitalne przychodnie, w których miesięcznie udzielanych było aż 800 porad. To m. in. poradnia ginekologii dziewczęcej. - Dziś rano przyszła pacjentka, która miała mieć cesarskie cięcie. Nie mogliśmy jej przyjąć – opowiada rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Monika Kowalska.

Trwa poszukiwanie miejsc dla wszystkich pacjentek, które jeszcze zostały na Chałubińskiego. Dziś jeszcze karetki pogotowia mają do przewieźć do innych szpitali dziewiątkę noworodków, którymi opiekują się lekarze z Chałubińskiego. - Liczymy na to, że wojewoda zmieni swoją decyzję – mówi nam profesor Hirnle.