Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław. Listonosz mógł zarazić mnóstwo ludzi. Przeczytajcie

Marcin Kruk
O co chodzi? Przeczytajcie!

- Koronawirus rozchodzi się przez takich ludzi, jak ten listonosz – denerwuje się Krzysztof Wojciechowski. Dzień wcześniej listonosz przyniósł jego schorowanym, starszym rodzicom emerytury. Odwiedził kilkadziesiąt mieszkań, nie zachowując przy tym żadnych środków bezpieczeństwa.

Bądź bieżąco. Dołącz do grupy KORONAWIRUS DOLNY ŚLĄSK na Facebooku.

Blok przy ul. Ślicznej we Wrocławiu ma 10 pięter i jedenaście klatek. Może w nim mieszkać około 1000 osób, z których, jak sami mieszkańcy bloku szacują, nawet 80 procent to osoby w podeszłym wieku. We wtorek, 14 kwietnia, mieszkającym tam rodzicom Krzysztofa Wojciechowskiego listonosz przyniósł emerytury. Wcześniej rozmawiali z synem i ustalili, że mama pana Krzysztofa weźmie w progu koperty z emeryturami zachowując największą ostrożność.

- Wydawało mi się, że te pieniądze będą przekazywane w kopertach. Ale nie. Listonosz wszedł do środka, do mieszkania, wyciągnął pieniądze, przeliczył je własnymi rękami i położył na stole. A dlaczego? Żeby dostać ogonek od emerytury - przekonuje Krzysztof Wojciechowski. Listonosz nie miał ani rękawiczek na rękach, ani maseczki na twarzy, natomiast przechodził klatkami schodowymi zapewne dotykając poręczy, setek dzwonków i klamek.

- Ja tak dbam o swoich rodziców. Matka jest po osiemdziesiątce, Ojciec kilka lat starszy, z łóżka w ogóle nie wstaje. Oni nigdzie nie wychodzą, wszystko im przynosimy do domu. A tu listonosz nic sobie z tego nie robi, kiedy wiadomo, że to grupa docelowa i po zakażeniu koronawirusem umiera najwięcej emerytów - martwi się wrocławianin.

O zachowaniu listonosza Wojciechowski poinformował naczelniczkę urzędu pocztowego przy ul. Tarnogajskiej. Według relacji mężczyzny naczelniczka zdziwiła się tylko i odesłała go ze stwierdzeniem, że maseczki mają być obowiązkowe od 16 kwietnia.

Kiedy Krzysztof Wojciechowski dowiedział się od mamy o całym zajściu, postanowił zapytać służb pilnujących przestrzegania nakazów bezpieczeństwa. Spod numeru 112 został odesłany do sanepidu, do którego nie mógł się dodzwonić. Pomyślał więc, że skoro policja karze mandatami osoby niestosujące się do nakazów, zainteresuje się jego sprawą. Jednak dyżurni zarówno lokalnego komisariatu, jak i komendy wojewódzkiej, jak opowiada, wyśmiali go, a sekretarz komendanta wojewódzkiego kazał mu napisać skargę do wydziału kontroli wewnętrznej i zapowiedział, że odpowiedź otrzyma za miesiąc.

Justyna Siwek, rzeczniczka Poczty Polskiej, ogólnikowo zapewniła nas dziś, że pracownicy są wyposażani w środki ochrony osobistej i są informowani o tym, żeby je stosować. - W marcu każdy pracownik Poczty otrzymał 50 zł na zakupy środków ochrony osobistej - dodaje Siwek. Rzeczniczka nie odpowiada na pytania m.in. czy poczta kontroluje przestrzeganie procedur przez pracowników ani czy naczelniczka tarnogajskiej poczty zachowała się właściwie.

- Człowiek jest bezradny. Koronawirus rozchodzi się przez takich ludzi, jak ten listonosz - mówi Krzysztof Wojciechowski. Z nadzieją, że jego rodzice nie zostali zakażeni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto