Postać kontrowersyjna, niebanalna, inna. Mająca zarówno rzesze wielbicieli, jak i zajadłych przeciwników. Była wielka. Kim, a może powinnam spytać - czym jest dzisiaj ta starsza pani? Czy mamy do czynienia z towarem "PHU Violetta"?
O jej koncercie we Wrocławiu wiedziała tylko garstka największych wielbicieli piosenkarki z różnych stron w internecie. Tylko w nielicznych miejscach można było znaleźć godziny występu, dlatego wiele osób przyszło kilka minut przed zakończeniem koncertu. Nie widziałam też plakatów w mieście. Pewnie jakiś bojkot. Ale kogo? Czego? Czy Violetty Villas? Czy może raczej "PHU Violetta"?
Na koncert została wynajęta sala Filharmonii Wrocławskiej. Przy kasie, kilka dni przed występem, powieszono dwa plakaciki z informacją o koncercie. I na tym koniec reklamy. A przecież na występy Villas w innych miastach walą tłumy. Nawet na jej koncert do Wrocławia przyjechała grupa fanów z Krakowa. Na sali pojawiło się około stu osób. I może to kogoś zdziwi, ale połowa z nich to młodzi ludzie. Ktoś poprosił przed wejściem, żeby nie robić zdjęć, bo artystka sobie nie życzy.
Powiało smutkiem
Rozpoczyna się koncert. Na scenie fortepian i czerwony fotel. Od tej ubogiej scenografii wieje smutkiem... Otwierają się boczne drzwi, na scenę po schodkach wchodzi ledwo poruszająca się Violetta, prowadzona przez jakąś kobietę i mężczyznę. Biała suknia, burza pięknych włosów, białe rękawiczki - oto atrybuty Violetty. Taką ją znamy. Jako damę, divę, wampa scenicznego...
Villas zawsze będzie się kojarzyć z kobietą buchającą seksapilem, z głosem, od którego drżało wszystko. W Stanach Zjednoczonych nazywano ją "fenomenalną Polką", "głosem ery atomowej", "białym krukiem wokalistyki światowej". Chciałabym, żeby tak zostało. Chciałabym nie widzieć i nie słyszeć wczorajszego koncertu.
Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe Violetta
Violettę posadzono w wielkim, czerwonym fotelu. Wygląda w nim jak mała dziewczynka. Kobieta, która ją wprowadziła, zapowiedziała, że wita nas i zaprasza na swój koncert PHU Violetta. A więc Violetta Villas jest towarem przedsiębiorstwa handlowo-usługowego?!
Przecież można było artystkę przedstawić godniej. Jeśli jest tak, że "przedsiębiorstwo" to powstało, żeby zrealizować marzenia Violetty o dalszych występach oraz ulżyć jej ciężkiej, finansowej doli, to dobrze. Zgadzam się z tym. Tyle tylko, że ona już nie ma siły pracować. Dlaczego tysiące darmozjadów dostają niezasłużone, wysokie emerytury, a ona - artystka, która wszędzie na świecie mówiła, że jest Polką, musi na starość resztką sił zarabiać na chleb?!
Fani dodawali otuchy
Wrocławska publiczność, która słuchała Villas w filharmonii, zachowywała się pięknie. Fani dodawali artystce otuchy brawami, a w wielu oczach widziałam łzy wzruszenia. Violetta Villas śpiewała tak, jak po osobie w tym wieku można się było spodziewać. Kilka razy jakby zapomniała tekstu i śpiewała wtedy zastępcze "la...la...la...", ale i tak wszyscy jej to wybaczali. Momentami słychać też było dawną Violettę.
Zeszła ze sceny mocno zmęczona, przy owacji na stojąco. W ślad za nią pobiegły dziesiątki osób z kwiatami, po autografy. Na próżno. Pani Violetta była w bardzo złej kondycji, jak wytłumaczył nam pan z obsługi koncertu.
Rozmawiałam z wieloma widzami. Byli oburzeni tym, że miasto nie rozreklamowało tego występu. Szkoda. Ale są też pozytywy: tyle życzliwości, tyle dobrych słów padło w kierunku tej drobnej, schorowanej, a wielkiej niegdyś divy. Każdemu artyście życzyłabym takich wielbicieli.
Czytaj też:
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?