Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Street art: Wielkie ucho i uliczny manifest w centrum Wrocławia

Michalina Bednarek
Michalina Bednarek
Vlepki, szablony czy plakaty coraz częściej można spotkać na ścianach kamienic we Wrocławiu. Rozmawiamy z Adamem, który swoje prace najczęściej umieszcza przy ul. Więziennej i Nożowniczej.

Murale z Psiego Pola [foto]

Zazwyczaj nie wiadomo, kto jest ich autorem. Udało nam się porozmawiać z jednym z niszowych street-artowców, który "tworzy" w centrum Wrocławia. Adam ma 25 lat, a swoje prace najczęściej umieszcza na murach w okolicy Rynku. Oczywiście nielegalnie, dlatego chce pozostać anonimowy.

Sztuka uliczna - co przez to rozumiesz i jak ona wygląda w twoim wykonaniu?

To co robię ja i moi znajomi na ulicach Wrocławia, to forma manifestu, ingerowania w miejską tkankę. Chcemy pokazać, że przestrzeń publiczna jest wspólna i można w niej wyrażać swoje poglądy. Jak na razie robimy to nielegalnie i czasem zdarzają się sytuacje, że musimy uciekać przed patrolem policji lub straży miejskiej. Jeśli by nas złapali, czekałaby nas kara pieniężna.

Rozumiem, że nie uważasz swojej działalności za wandalizm?

Nie robię tego, żeby coś zniszczyć - chcę po prostu tworzyć. Zresztą wandalizm też jest jakąś formą wyrażenia siebie.

Nie zgadzacie się z tym, że niszczycie przestrzeń miejską. A co w takim razie ją niszczy?

Wszelkiego rodzaju reklamy, szczególnie wielkoformatowe, zasłaniające fasady kamienic w centrum miasta. Nikt nas o zdanie nie pytał, czy chcemy to oglądać, czy nie. Ja osobiście nie chcę, a zostałem do tego zmuszony.

O co tak naprawdę chodzi w street arcie, czyli w Waszych wlepkach, szablonach i plakatach?

Tworzę, kiedy się z czymś nie zgadzam. Podam przykład – ostatnio zaczęły irytować mnie osoby, które widząc grupę młodych ludzi, od razu alarmują służby porządkowe, że dzieje się coś złego. W takich miejscach stworzyliśmy szablon w postaci dużego ucha. Ma on symbolizować miejsca, gdzie ludzie są nad wyraz wścibscy.

To jest forma jakiegoś buntu?

Chcę podejmować dialog. Może to dziwne, ale cieszy mnie, gdy widzę, że ktoś zerwał mój plakat. Ostatnio wywiesiłem jeden z manifestem sprzeciwiającym się ksenofobii. Plakat został zerwany po kilku dniach. Taki gest oznacza, że ktoś zareagował na to, co zrobiłem, podjął więc jakąś formę dialogu.

W Wrocławiu są przecież miejsca, w których sztuka uliczna jest akceptowana, gdzie można tworzyć graffiti czy murale. Dlaczego nie chcecie działać legalnie?

We Wrocławiu mamy sporo murali, ale jest jeden problem – one nie powstają w centrum miasta, tylko w biednych rejonach, takich jak np. Nadodrze. Mam wrażenie, że tworzy się je w myśl zasady: „Jest tam smutno i szaro, no to namalujmy im mural”. Nie chodzi jednak o to, żeby sztuka uliczna spełniała taką rolę, jak uatrakcyjnienie elewacji budynku i pozostawała na peryferiach miasta.

A Wam jak podoba się niszowa sztuka uliczna?


Czytaj też:

**

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto