Do tragedii doszło między stacjami Wrocław Psie Pole - Długołęka. Zginęło małżeństwo w średnim wieku.
- Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że wrocławskie małżeństwo podjechało pod ten przejazd autem. Przeszli na drugą stronę. Prawdopodobnie na kogoś czekali. Potem chcieli wrócić do samochodu i w tym momencie doszło do tragedii - informuje Kamil Rynkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
W tamtym rejonie pociąg osobowy może jechać maksymalnie z prędkością 100 km/h i tak też było w tym przypadku.
- Wydaje się to logicznie niemożliwe, żeby ci ludzie nie zauważyli nadjeżdżającego pociągu. Przechodząc przez tory czy przez jezdnię człowiek rozgląda się wokół siebie odruchowo. A to na dodatek było przejście niedozwolone - zaznacza Oskar Olejnik, rzecznik PKP Linie Kolejowe.
W miejscu, w którym doszło do tragedii, rosną krzewy. Oskar Olejnik sugeruje, że para przechodząc przez zarośla mogła nie zobaczyć nadjeżdżającego pociągu, ale podkreśla, że są to tylko domniemania.
Gdy maszynista zauważył ludzi zbliżających się do torów, zaczął dawać ostrzegawcze sygnały. To jednak nie pomogło. Ludzie weszli na tory.
- Maszynista nie miał szans wyhamować, skoro ludzie byli w odległości 100 czy 150 metrów od pociągu - dodaje Olejnik.
Pociąg zatrzymał się 200 metrów za miejscem potrącenia.
Czytaj też:
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?