Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław w rundzie jesiennej – analiza i podsumowanie

Mateusz Wierzgacz
Mateusz Wierzgacz
Pierwsza część sezonu była prawdziwą huśtawką nastrojów dla wrocławskich kibiców. Piłkarze Śląska w ciągu 15 meczów zdążyli okupować miejsce spadkowe, po czym znaleźli się w środku ligowej tabeli.

Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze.

W tej rundzie było wszystko, czego może doświadczyć kibic swojej ukochanej drużyny. Od sromotnych i bardzo bolesnych porażek, aż po pełne grozy, lecz zwycięskie batalie. Śląsk to zagwarantował. Pojawia się pytanie, czy to zadowoliło jego fanów?

Podobno ważniejsze jest, jak się kończy, a nie jak zaczyna. W takim razie wrocławscy kibicie powinni spoglądać w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Start sezonu w wykonaniu piłkarzy Śląska spokojnie można nazwać ... falstartem. Pomimo dobrych występów w pierwszych dwóch spotkaniach z Jagiellonią (0:0) i Cracovią (3:2), przyszedł nieoczekiwany kryzys, którego w żaden sposób nie potrafił zażegnać ówczesny szkoleniowiec – Ryszard Tarasiewicz.

Cztery porażki z rzędu, w tym druzgocący wynik 2:5 z łódzkim Widzewem, zadecydowały o przyszłości „Tarasia” przy Oporowskiej. W meczu z Koroną Kielce grą wrocławian kierował asystent Tarasiewicza – Paweł Barylski. Śląsk przegrał piąty mecz, co tylko przyspieszyło poszukiwania nowego szkoleniowca. Wybór padł na nestora wśród polskich trenerów, czyli Oresta Lenczyka.

Debiut Lenczyka

Zatrudnienie byłego trenera Cracovii nie było wbrew pozorom takie oczywiste jakby się wydawało. Początkowo snuto przypuszczenia, że na ławce trenerskiej Śląska zasiądzie wyrzucony z Polonii, Jose Maria Bakero.

Lenczyk zadebiutował w spotkaniu z wicemistrzem kraju – Wisłą Kraków. Na Reymonta padł bezbramkowy remis, który przerwał haniebną serię pięciu porażek z rzędu. Styl gry wrocławian wciąż pozostawiał wiele do życzenia.

Początek „odradzania się” Śląska miał miejsce w meczu z Polonią Warszawa. Wtedy można było dostrzec pierwsze efekty pracy Lenczyka. Otóż pojawiła się pewna charakterystyczna cecha, którą wrocławianie konsekwentnie wykorzystywali do końca rundy. Piłki bite ze stałych fragmentów gry przez Sebastiana Milę zaczęły odnajdywać w polu karnym Przemysława Kaźmierczaka.

Rundę jesienną Śląsk może uznać za udaną. Fot. myslidar


Począwszy od meczu z Czarnymi Koszulami do ostatniego z Arką w Gdyni, wrocławianie zdobyli 14 bramek. Ojcami tego ciężko wypracowanego sukcesu mogą się czuć właśnie Mila i Kaźmierczak. Były zawodnik m.in. Valerengi Oslo czy Austrii Wiedeń w siedmiu ostatnich spotkaniach zaliczył sześć asyst, natomiast po jego czterech wrzutkach i zamieszaniu w polu karnym rywali, piłka i tak odnajdowała adresata i trafiała do siatki.

Kroku dotrzymał mu Kaźmierczak, który na swoje konto zapisał pięć goli oraz dwie asysty. O takim dorobku większość defensywnych pomocników w ekstraklasie może tylko pomarzyć. Zwróćmy jednak uwagę, że były zawodnik FC Porto, po przyjściu Lenczyka, został nieco zwolniony ze swych destrukcyjnych zadań. Część jego obowiązków przejął Dariusz Sztylka i trzeba przyznać, że doskonale się z nich wywiązywał.

Śląsk złapał drugi oddech

Według mnie właśnie ten manewr pozwolił Śląskowi rozwinąć skrzydła i opanować w większości pojedynków kluczową – środkową strefę boiska.

Nie popadam w hurraoptymizm, który polega na gloryfikowaniu Lenczyka, a ganieniu Tarasiewicza, ponieważ nie na tym rzecz polega. Były trener „Jagi” nie potrafił już wpłynąć na zespół, co zaowocowało jego dymisją. Słuszną, natomiast trochę bolesną dla każdego kibica z Oporowskiej.

Przy Oreście Lenczyku piłkarze Śląska nie tyle dźwignęli się z kolan, co złapali drugi oddech i odzyskali świeżość, której bardzo w ich grze brakowało od meczu z Lechem Poznań.

Wspominając o Sebastianie Mili, Przemysławie Kaźmierczaku i Dariuszu Sztylce, nie wolno nie zaznaczyć dużej roli Mariana Kelemena, który wielokrotnie ratował nasz zespół przed utratą bramki, nawet w sytuacjach, które wydawały się patowe.

Ciepłych słów nie można kierować niestety w kierunku czwórki naszych napastników. Ich wspólny licznik bramkowy nie jest oszałamiający. Zatrzymał się on na dziewięciu golach, na co złożyły się cztery trafienia Vuka Sotirovicia, trzy Cristiana Diaza oraz po jednym Łukasza Gikiewicza i Remigiusza Jezierskiego. Ów dorobek mógłby być okazalszy, gdyby nie pechowa kontuzja Argentyńczyka Diaza.

Dwukrotny król strzelców ligi boliwijskiej jest graczem nietuzinkowym, obdarzonym niezwykłymi umiejętnościami technicznymi, a także świetnym przeglądem pola gry. To prawdziwy lis pola karnego, czego nie można powiedzieć o Gikiewiczu. Były napastnik ŁKS-u zdecydowanie różni się od Argentyńczyka. Łączy ich jednak to, że obaj potrafili zaskarbić sobie serca wrocławskich fanów. Diaz został pokochany za wyżej wymienione cechy, natomiast Gikiewicz za swój charakter i nieustępliwość w walce o piłkę na każdym centymetrze boiska.

Udana runda

Przy Gikiewiczu, który pod nieobecność Diaza wskoczył do pierwszej „11”, wyraźnie odżył Vuk Sotirović, który powiększył swój bagaż goli z jednego do czterech. Ma to oczywiście związek z katorżniczą pracą jaką wykonuje były gracz łódzkiego ŁKS-u. Gikiewicz udanie odciążył Serba z wielu zadań, które ten wcześniej posiadał grając u boku Diaza.

Rundę jesienną, mimo przedsezonowych zapowiedzi można uznać za udaną, ale tylko względu na tragiczny początek, który spowodował, że Śląsk na jakiś czas zadomowił się w strefie spadkowej. Dzięki serii remisów i zwycięstw, wrocławianie zdołali opuścić przedostatnie miejsce i ostatecznie ulokowali się na dziewiątej lokacie w tabeli ekstraklasy.

Pamiętajmy jednak, że nie takie cele stawiano przed Śląskiem w tym sezonie. Do lidera z Białegostoku piłkarze z Oporowskiej tracą 10 punktów, co nie jest wynikiem bardzo złym. Jednego możemy być pewni. Przy takim trenerze jak Orest Lenczyk, wrocławianie na pewno nie spoczną na laurach i w rundzie wiosennej będą jeszcze groźniejsi, niż w końcówce pierwszej części sezonu.


Czytaj też:
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto