Równo miesiąc temu tryumfalnie odtrąbiliśmy, że stolica Dolnego Śląska wygrała wyścig o Biuro z 10 innymi polskimi miastami.
Najpierw polscy europosłowie w głosowaniu wskazali na Wrocław, a potem potwierdziła to grupa robocza PE, która zajmowała się tą sprawą. Wydawało się, że możemy spać spokojnie, bo nikt nam już nie mógł zabrać Biura.
Okazało się jednak, że krakusy nie zasypiały gruszek w popiele. Prezydium Parlamentu Europejskiego zostało zasypane mejlami, faksami i listami spod Wawelu. Przekonywano wiceprzewodniczących parlamentu oraz kwestorów, że nic nie zostało jeszcze przesądzone.
Jak nam powiedziała Lidia Geringer de Oedenberg - skutecznie lobbująca za Wrocławiem - autorem większości monitów był prezydent Krakowa, prof. Jacek Majchrowski. Wsparli go też koledzy z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Ta mocno spóźniona krakowska kampania wywołała trochę zamieszania - mówi Lidia Geringer de Oedenberg. - Ale przede wszystkim wzbudziła konsternację i niesmak. Trzeba umieć przegrywać - dodaje dolnośląska europosłanka.
Biuro zostanie otwarte w przyszłym roku. Jako jedną z możliwych jego lokalizacji wskazuje się kamieniczkę w Rynku, którą obecnie zajmuje Ośrodek Kultury i Sztuki.
Drugie w Polsce Biuro Parlamentu Europejskiego przydaje prestiżu stolicy Dolnego Śląska, ale nie ma co ukrywać, że w praktyce będzie filią biura warszawskiego. W żargonie unijnym takie biura nazywa się "antenami zbiorczo-nadawczymi", ponieważ zbierają rozmaite informacje dla centrali.
Wiadomo, że gości będą witali tekturowi: Jerzy Buzek i Jose Manuel Barroso - obowiązkowe wyposażenie Biura PE w każdym zakątku Unii.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
