Poranne oszustwa

Sprawa dosyć dziwna. Kupując każdego ranka to samo, raz płacę więcej, innym razem mniej. Bowiem jedna sprzedawczyni za colę i dwa ulgowe inkasuje ode mnie 4,55zł, zaś jej koleżanka równiutkie 5zł. Teraz pytanie. Czy ta pierwsza nie zna cen i bierze za mało, czy może druga bezczelnie oszukuje każdego ranka.

Przy okazji tej sprawy, zauważyłam pewną prawidłowość. W tak zwanych kioskach "okienkowych" widoczne są ceny jedynie produktów usytuowanych na szybie frontowej, jak gum do żucia lub papierosów. Jeżeli jednak mamy w planach zakup zmywacza czy też mydła zaczyna się problem. Problem analogiczny do wyżej opisanego. Bo przecież wiemy, że jak ulgowy to złotówka. Ale cola? 2,55zł czy 3zł?

Do czego zmierzam. Ano do tego, że cen większości produktów nie jest nam dane zobaczyć. Dlaczego? Bo nie ma ich na widoku. W miażdżącej większości kiosków, koszt towaru usytuowanego na półkach za sprzedawcą, pozbawiony jest wyraźnej informacji: "ILE?"

Nie wiadomo, czy sprzedawcy działają tak z premedytacją, czy to tylko zwykłe przeoczenie. Jeżeli niestety z premedytacją, to jak często jesteśmy oszukiwani? Opinie wrocławian na temat są raczej jednorodne. Różnice wynikają jedynie z postrzegania kalibru problemu. Część uważa, że to indywidualna sprawa sprzedawców i ich uczciwości, podkreślając przy zwyczajne pytanie o cenę. Inni z kolei nadają takiemu działaniu znamiona przestępstwa.

Jak stwierdził student prawa: „Godzi to w ustawę o zasadach sprzedaży konsumenckiej." Co więcej, według innego mieszkańca, sprzedawcy powinni być najpierw upominani, a jeżeli to nie przyniesie rezultatów karani tak jak inni przestępcy.

Sprzedawcy, postawcie się w sytuacji klienta. Chcielibyście, żeby ta pani z hurtowni kantowała Was na każdym kroku? Konsumenci zaś pamiętajcie: stała czujność!