Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Początek roku szkolnego 2021/2022. "Wracamy do normalności"

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Paweł Relikowski, Polska Press
Z Beatą Berezowską, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 99 przy ul. Głubczyckiej rozmawiamy o tym, jak będzie wyglądał rok szkolny, o zasadach bezpieczeństwa, szkolnych punktach szczepień i braku kadry pedagogicznej we Wrocławiu.

Nauczyciele i dyrektorzy szkół z nadzieją rozpoczynają rok szkolny, wierząc, że tym razem uda się pracować z uczniami stacjonarnie. Nauka zdalna a nauka w szkole to zupełnie inna efektywność. W tym roku szkolnym nauczyciele będą też z jeszcze większą uważnością patrzeć na swoich uczniów, bo przerwa od szkoły – nie tylko ta wakacyjna, ale też ta od nauki stacjonarnej – mocno dała im w kość.

Kinga Czernichowska: To wyjątkowy rok szkolny. Uczniowie wracają do szkoły po kilkumiesięcznej przerwie. Wprawdzie wrócili na koniec poprzedniego roku szkolnego, ale wielu nauczycieli mówiło, że trudno było traktować tamten okres jak systematyczną naukę.

Beata Berezowska: Rzeczywiście, to wyjątkowy i miły początek roku szkolnego. Cieszymy się, że mogliśmy spotkać się na żywo z pierwszoklasistami. Z nadzieją patrzymy w przyszłość, wierząc, że cały rok będziemy spotykać się z uczniami twarzą w twarz, a nie za pośrednictwem ekranów komputerów, choć wiadomo, sytuacja może być różna. Jesteśmy przygotowani na każdy wariant.

Docierały do Pani sygnały, że w związku z nadchodzącą czwartą falą możliwy jest powrót do nauki zdalnej?

B.B.: Na razie przygotowujemy się do nauki stacjonarnej, ale mamy doświadczenie z lat poprzednich. Po wakacjach w roku ubiegłym wydawało się nam, że wszystko się kończy i wrócimy do normalności. Okazało się, że nie. Jesteśmy przygotowani na wszystkie scenariusze.

Czy coś się zmieniło, jeśli chodzi o zasady bezpieczeństwa i higieny?

B.B.: Nadal mamy podobne wytyczne. W bardzo ograniczonym stopniu będziemy wpuszczać rodziców do szkoły tak jak dzisiaj, w przypadku rozpoczęcia roku szkolnego, tylko rodziców uczniów klas pierwszych. Oczywiście obowiązują dystans i maseczki w częściach wspólnych. Przypominamy dzieciom o częstym myciu rąk.

Maseczki w klasach?

B.B.: Niekoniecznie. Dzięki rozbudowie szkoły mamy taką możliwość, że dzieci będą uczyć się w tych samych klasach, nie będą przechodzić z klasy do klasy. Jeżeli któryś z rodziców będzie odczuwał taką potrzebę, żeby dziecko nosiło maseczkę także w klasie, to oczywiście to rozumiemy. Natomiast większość rodziców wskazywała nam jednak, że trudno dzieciom przez kilka godzin dziennie siedzieć w maseczkach i też to rozumiemy. Natomiast w częściach wspólnych trzeba je nosić.

Wspomniała Pani o rozbudowie szkoły. Co się zmieniło na Głubczyckiej?

B.B.: Przede wszystkim dodatkowe sale lekcyjne i przejście z systemu dwuzmianowego na system jednozmianowy, a to wszystko ku radości rodziców i dzieci. Mamy jedenaście klas dydaktycznych więcej. Do tego jest też nowa sala komputerowa z 26 stanowiskami, mamy też dwie świetlice i dodatkową, małą salę gimnastyczną. Ponadto powstała stołówka z własną kuchnią – posiłki będziemy przygotowywać na miejscu.

Co z tworzeniem punktów szczepień? Taki punkt szczepień będzie u Was w szkole i czy będziecie zachęcać dzieci i rodziców do szczepień?

B.B.: Informujemy o możliwości szczepień, będziemy zbierać chętnych. Jesteśmy w trakcie rozmów, z przychodniami, które są chętne, by zaszczepić dzieci. W zależności od liczby chętnych do szczepień albo stworzymy punkt szczepień w gabinecie pielęgniarki, albo będą dla nas zarezerwowane godziny, kiedy dzieci i rodzice mogą się zaszczepić. Może też być tak, że rodzice zdeklarują, że wolą iść do punktu szczepień utworzonego w przychodni.

Jest jakiś limit osób chętnych?

B.B.: Tu opieramy się na rozmowach z lekarzami, którzy te szczepienia przeprowadzają. Na razie jesteśmy dopiero na etapie zbierania informacji od rodziców, dlatego trudno odpowiedzieć na to pytanie.

Jak to wygląda technicznie? Rodzic musi, a może powinien towarzyszyć dziecku podczas szczepienia?

B.B.: Tę decyzję zostawiamy rodzicom. Myślę, że większość rodziców będzie chciała towarzyszyć swoim dzieciom. Oczywiście, jest taka możliwość.

Więcej o nauczaniu podczas pandemii przeczytasz na następnej stronie

Jak będzie wyglądała sytuacja z zajęciami dodatkowymi? Jakie to są zajęcia i czy będą prowadzone stacjonarnie czy w związku z nadchodzącą czwartą falą wyłącznie online?

B.B.: Mamy zajęcia rozwijające zainteresowania, tzw. koła zainteresowań, prowadzone przez naszych nauczycieli, oraz zajęcia prowadzone przez podmioty zewnętrzne, wszystkie będą się odbywać w szkole. Jeżeli okazałoby się, że sytuacja pandemiczna pogarsza się, to oczywiście je zawiesimy.

Wśród kół zainteresowań mamy na przykład: koło szachowe, koło językowe, koło rozwijające kreatywność, zajęcia czytelnicze, ponadto są też zajęcia sportowe. Nasze nauczycielki wychowania fizycznego uczestniczą w programie „Aktywnie przeciw pandemii”. I w ramach tego programu będą też dodatkowe zajęcia sportowe, bo powrót do aktywności fizycznej to teraz nasz priorytet. A jak wiemy, aktywność fizyczna podczas pandemii była w mniejszym stopniu realizowana.

No tak. Różnie ten W-F zdalnie wyglądał.

B.B.: To jest kwestia tego, że dzieci nie wychodziły z domów. Oczywiście, ćwiczenia typu gimnastyka nie zastąpią biegania na świeżym powietrzu. Nauczycielki wychowania fizycznego bardzo się starały, żeby dzieci nie zastały się w domu.

Czyli nie było quizów z zasad gry do piłki nożnej?

B.B.: Raczej nie, chociaż znajomość zasad gier to też jest element podstawy programowej. To też jest realizowane podczas zajęć na salach gimnastycznych, tylko o tym się nie mówi, bo tego nie widać.

Mówi się dużo o problemie z brakiem nauczycieli. Z jakich przedmiotów brakuje nauczycieli?

B.B.: Jestem szczęśliwym dyrektorem, bo udało mi się zapewnić kadrę ze wszystkich przedmiotów. Łatwo nie było. Nie mamy obsadzonego tylko jednego etatu w świetlicy. Jutro mam rozmowy z kandydatami. Najbardziej poszukiwani nauczyciele to ci, którzy uczą matematyki, fizyki i edukacji wczesnoszkolnej. Mówię o innych szkołach, ale też z perspektywy osoby, która szukała nauczycieli.

Z powodu tych braków możliwe jest zatrudnienie osoby kończącej studia, oczywiście za zgodą dyrektora. Jak to przebiega?

B.B.: Nie jest to wcale takie proste. Są sytuacje, w których dana osoba ukończyła np. biologię, może uczyć biologii, ale nie ma jeszcze uprawnień do nauczania chemii, jest dopiero w trakcie zdobywania tych uprawnień. Wówczas można zwrócić się do kuratorium o zgodę na zatrudnienie takiej osoby na stanowisku nauczyciela chemii, ale trzeba przedstawić wszystkie dokumenty, opisać, w jakim zakresie jest to zbliżony przedmiot, na którym semestrze studiów jest taka osoba.

Inna kwestią jest podejście do dzieci. Mogą to być osoby doskonale łapiące kontakt z dziećmi, ale jednak nie mające pełnego wykształcenia z danego kierunku.

B.B.: Tylko jak zweryfikować, czy dana osoba ma świetny kontakt z dziećmi? To jednak bardziej kwestia sposobu przygotowywania nauczycieli. Był kilka lat temu taki projekt, żeby nauczyciel uczył dwóch przedmiotów. Ale okazało się, że liczba godzin dołożonych studentom była zbyt duża. Studenci nie chcieli decydować się na karierę pedagogiczną, wybierali pracę w korporacji. Ja jestem pod wrażeniem wielu „moich” nauczycieli, bo to są naprawdę inteligentni ludzie, z różnymi pasjami, zarażają tymi pasjami dzieci.

Niestety, z pracą nauczyciela nie wiąże się ani wysokie wynagrodzenie, ani prestiż zawodu.

Pani przyjmowała do pracy nauczycieli-studentów?

B.B.: Byli to nauczyciele, mający jeden kierunek ukończony, a kończyli studia na innym kierunku.

A jakie dzisiaj ma Pani odczucia? Są jakieś obawy, jeśli chodzi o ten rok szkolny? Mówi się o nadchodzącej czwartej fali?

B.B.: Mam nadzieję, że ten rok będziemy realizować w nauczaniu stacjonarnym, ale gdyby nie, to myślę, że jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani jako kadra i jako ludzie, by realizować naukę w trybie hybrydowym lub zdalnym.

A patrząc na dzieci? Na to, jak sobie radzą. Nie mówię tylko o technicznych sprawach, ale też o tym, jaki wpływ to wszystko miało na ich emocje i psychikę.

B.B.: Już przy powrocie w maju realizowaliśmy miejskie rekomendacje z Departamentu Edukacji, spotkaliśmy się też z wiceprezydent Renatą Granowską. Uczulano nas na sferę emocji u dzieci. W związku z tym i pedagog, i psycholog prowadziły zajęcia online, były też w kontakcie z nauczycielami, rodzicami i dziećmi. Mieliśmy też takie specjalne dyżury, podczas których rodzice mogli się do nas zwrócić z różnymi pytaniami.

A w tym roku szkolnym zaczynamy od dwóch dni, które przeznaczymy na warsztaty z wychowawcą. Te warsztaty to będzie takie wspólne spędzenie czasu, również w formie gier, zabaw integrujących. Ale będzie to też czas na to, by podzielić się emocjami, refleksjami, znowu pobyć razem, porozmawiać. A od poniedziałku zaczynamy lekcje według planu, ale też z dużą uważnością na to, jak się czują dzieci i nauczyciele. Nauczyciele także, bo żeby pomagać dzieciom i rodzicom, nauczyciele też muszą być wzmacniani. Jako szkoła weszliśmy w taki program rozwijania umiejętności komunikacji. Jesteśmy w sieci trzynastu szkół, uczących się prospołecznego komunikowania. Najpierw szkolimy kadrę, a potem będą prowadzone zajęcia dla dzieci. Staramy się wesprzeć emocjonalnie i dzieci, i nauczycieli.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto