Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Wrocławscy kibice zawsze ze Śląskiem

Mariusz Wiśniewski
Fani spod bram nie widzieli nic, ale było ich dobrze słychać
Fani spod bram nie widzieli nic, ale było ich dobrze słychać Paweł Relikowski
"Nie dajcie się sprowokować. Żadnego alkoholu" - apelowali na forach internetowych kibice Śląska Wrocław przed sobotnim meczem z GKS-em. Decyzją wojewody dolnośląskiego Marka Skorupy stadion na Oporowskiej został na spotkanie z GKS zamknięty, ale jasne było, że fani będą w jakiś sposób starali się być ze swoją drużyną.

Jak przed wcześniejszymi meczami, tak i w sobotę już na godzinę przed spotkaniem w okolicach Oporowskiej dało się wyczuć specyficzną atmosferę. Ale tym razem była ona specyficzna w inny sposób. Nie było poubieranych na zielono fanów, ale cisza, spokój i na każdym kroku patrole policji. Nie miało to wiele wspólnego ze świętem, jakim powinien być mecz piłkarski.

Fani wrocławskiego zespołu zbierali się w dwóch miejscach - przed bramami stadionu oraz na pobliskiej górce Pawafagu, gdzie zawsze się pojawiają, kiedy stadion jest zamykany. Im było bliżej godziny 17, tym coraz więcej osób w zielonych koszulkach gromadziło się w obu miejscach.

- Mamy transparenty antyrządowe, ale nie będziemy ich wieszali. Nie będzie też antyrządowych przyśpiewek. Nie damy policji powodów do interwencji - opowiadał jeden z fanów Śląska proszący o zachowanie anonimowości. - Gdybyśmy coś zaśpiewali o rządzie i wywiesili transparenty, byłaby to manifestacja, a na taką trzeba mieć zgodę. Policja mogłaby nas wszystkich zgarnąć. A tak jest to według prawa zgromadzenie spontaniczne, a na to niepotrzebna jest zgoda - wyjaśniał.

O godz. 17 zaczął się mecz i pod bramami stadionu rozbrzmiał bęben i doping. Atmosfera była taka jak na trybunach. Jeżeli z górki Pafawagu widać nieco boiska, to spod bram stadionu tylko co najwyżej samą tablicę wyników.

- Gol? Tak! Prowadzimy 1:0. Mila z karnego strzelił! - krzyknął w pewnym momencie jeden z kibiców, trzymając telefon przy uchu. Ponad 50o fanów eksplodowało radością, a śpiewy nabrały na sile.

Wokół stadionu nie brakowało jednak również kibiców, którzy próbowali znaleźć takie miejsca, z których chociaż trochę widać byłoby boisko. Największym powodzeniem cieszyły się drzewa znajdujące się przy płocie stadionu od strony nasypu kolejowego. Innym pozostawało poszukiwanie szpar w samym płocie.

- Niewiele widać, ale przynajmniej mam lajfa - komentował kibic w koszulce Śląska. Najlepszy widok mieli jednak policjanci i sokiści, którzy obserwowali boisko z nasypu i samochodu, który był ustawiony przy stadionowym płocie. Na samej górce Pawafagu panował piknikowy nastrój. Byli nawet tacy, którzy razem z synami grali w piłkę. Ale byli też tacy, którzy nie dostosowali się do apelu i wyraźnie sięgnęli po mocne trunki. Ci jednak szybko byli przechwytywani przez kolegów i usadzani na trawie. Na górce nie brakowało oczywiście policji.

Może to było tylko złudzenie wynikające z mniejszej niż zawsze liczby kibiców, ale wydawało się, że policji wokół stadionu jest znacznie więcej niż podczas wcześniejszych pojedynków. Obawiając się awantur, służby porządkowe sprowadziły między innymi dwie armatki wodne.

Doping spod bram stadionu było słychać również na samym obiekcie. Ale na trybunach też rozbrzmiewały śpiewy. Tak się bowiem złożyło, że w tej kolejce ekstraklasy, w ramach promocji Olimpiady Specjalnej, piłkarzy na boisko wyprowadzały małe dzieci. Trudno było sobie wyobrazić, aby po wyjściu z zawodnikami na plac gry miały opuścić stadion. Zostały i prowadziły na swój własny sposób doping.

- Mila, Mila, Mila! - rozbrzmiewało na pustym obiekcie. Po ostatnim gwizdku arbitra kibice tradycyjnie krzyknęli do piłkarzy: - Chodźcie do nas! Chodźcie do nas!

Zobacz także: 500 fanów Śląska kibicowało pod stadionem (ZDJĘCIA)

Zawodnicy po chwili zjawili się pod bramą stadionu i rozpoczęło się wspólne świętowanie. Było co świętować, bo Śląsk wygrał 4:2 i awansował na drugie miejsce w ligowej tabeli.

Do całej sytuacji i specyficznej atmosfery odniósł się na pomeczowej konferencji trener piłkarzy Śląska Orest Lenczyk: - Żal mi tych, którzy byli dzisiaj pod stadionem. Jestem przekonany, że to nie ich wina, że nie zostali wpuszczeni. A ci, którzy spowodowali, że mecz odbył się bez publiczności, niech zmienią dyscyplinę. Niech idą kibicować na zawody snookera. Tam mają szansę. Oby stołu nie podpalili.

Kolejny mecz Śląsk rozegra na własnym stadionie za dwa tygodnie z Arką Gdynia. Czy i tym razem bez kibiców na trybunach? Decyzja jeszcze nie zapadła. Trzeba mieć jednak nadzieję, że ten ostatni pojedynek w sezonie i najprawdopodobniej w ogóle na starym stadionie na Oporowskiej będzie miał godną oprawę. Mecz bez kibiców smakuje jednak inaczej, gorzej.

Zobacz także: Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów. Mecz bez kibiców (ZDJĘCIA,RELACJA)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto