Zapach historii, kilogramy gruzu, odpadający tynk i farba, ciemne pomieszczenia - tym przywitał nas budynek piekarni Mamut.
Dziesiątki fotografów dzielnie radziły sobie pośród kurzu i kamieni zalegających na schodach, niezliczonych ilości pięter i korytarzy.
Nawet te 3,5 godziny nie dały możliwości przejrzenia wszystkich miejsc. Przed oczami migały mi kompakty, malutkie aparaciki, wielcy fotografowie z ich telefonami komórkowymi z wbudowanymi matrycami, Nikony, Canony, eLki, sigmy... Nawet udało mi się podejrzeć sławnego R1 :)