Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Monika Richardson - "Zaglądam ludziom w serca"

Redakcja
Monika Richardson jedna z najbardziej znanych polskich dziennikarek, gospodyni telewizyjnego hitu "Europa da się lubić". Zdradza nam, które miejsca we Wrocławiu są jej szczególnie bliskie, opowiada o życiu na walizkach, oraz o powodach, dla których zdecydowała się na występ w "Tańcu z Gwiazdami".

Katarzyna Błaut: Pochodzi Pani z Wrocławia, tutaj ukończyła Pani XIV LO im. Polonii Belgijskiej. Z pewnością posiada Pani jakieś ulubione miejsce we Wrocławiu. Miejsce, które przywołuje jakieś szczególne wspomnienia?

Monika Richardson: Ulica Jaworowa i Wiśniowa – najpiękniejsze wille we Wrocławiu. Mieszkałam w bloku i często przechadzałam się wśród tych imponujących budowli myśląc: kiedyś też będę tak mieszkać. Park Szczytnicki – magiczne miejsce, niedaleko legendarnej wytwórni filmów. Górka Skarbowców – tutaj jeździłam na sankach i biegałam w poszukiwaniu skarbów i tajemnic. Klasztor ojców Kapucynów przy ulicy Sudeckiej – miejsce szczenięcych przyjaźni i fascynacji.

KB: Czy nie tęskni Pani za Wrocławiem? Nie męczy Panią szybkie życie Warszawy?

MR: Lubię Warszawę. To miasto ciężko pracujących ludzi, miasto pozbawione pretensji, pełne życia i ciekawych zdarzeń. Wrocław, który opuszczałam w 1990 roku był miastem raczej smutnym i szarym. Na środku rynku stała stacja benzynowa, a ludzie łamali sobie nogi na trzydziestocentymetrowych krawężnikach w poniemieckim bruku. Od tego czasu wiele się zmieniło i czuję się dumna z tego, jak rozkwitło moje miasto.

KB: Od wielu lat pracuje Pani w mediach. Jakieś dobre rady dla wszystkim młodych ludzi, którzy marzą o pracy jako: dziennikarze, prezenterzy?

MR: Bycie dziennikarzem to powołanie, nie etat. Trzeba kochać tę pracę, albo lepiej w ogóle się za to nie brać. Kto zaczyna rozmowę od negocjacji honorariów, powinien jeszcze raz zastanowić się, czy na pewno chce nim być. Trzeba być gotowym na gorsze dni, zawodowe rozczarowania i błędy, za które przyjdzie nam zapłacić. Tego zawodu nie można się nauczyć teoretycznie. Są tacy, którzy uważają, że z żyłką dziennikarską trzeba się urodzić. Na pewno warto spróbować ją w sobie odkryć.

KB: Piękne stroje, magia tańca, wspaniała muzyka. To powody, dla których co tydzień “Taniec z gwiazdami” przyciąga rzeszę widzów przed telewizory. A jakie są powody, dla których Pani zgodziła się na udział w tym programie?

MR: Zawsze chciałam zatańczyć w tym programie. Jestem zaszczycona, że mogę być częścią wspaniałej ekipy, która robi ten program. Czuję się w nim świetnie i zapamiętam tę przygodę na całe życie. To bajkowy świat i jednocześnie precyzyjnie działająca maszyneria. Jestem pod wrażeniem tego show i bardzo wiele się w nim uczę, nie tylko na temat tańca.

KB: Czy lubi Pani latać samolotem, kiedy za sterami siedzi pani mąż - pilot RAFu. A może sama Pani zrobiła licencję pilota?

MR: Owszem lubię latać, gdy mąż siedzi za sterami i niestety tylko wtedy. W pozostałych przypadkach traktuje samolot jako środek transportu i jestem dość nerwowym pasażerem. Myślę, że Jamie nie namówi mnie na zrobienie licencji pilota, choć stara się o to od wielu lat.

KB: Programy o tematyce międzynarodowej są dla Pani codziennością. Dzięki nim poznała Pani mnóstwo obcokrajowców mieszkających w Polsce. Czy jest coś, co Panią najbardziej zaskoczyło, w rozmowach z nimi?

MR: Ciągle zaskakuje mnie to, że coraz więcej obcokrajowców decyduje się na zamieszkanie w Polsce. Kocham ten kraj i sama nie chciałabym już mieszkać za granicą, ale wiem, że być u nas obcym nie zawsze jest łatwo. Chodzi o barierę językową, ale również o różnice w mentalności. Jesteśmy bardzo homogenicznym narodem i odmienność wciąż budzi w nas niepokój.

KB: Prowadzi Pani mnóstwo wielkich imprez, które ogląda rzesza osób. Była Pani m.in. gospodarzem ostatniego sylwestra w naszym mieście. Czy długo się Pani do nich przygotowuje, czy jest to już dla Pani pewnego rodzaju rutyną?

MR: Zawsze długo i precyzyjnie przygotowuję się do prowadzenia każdej imprezy, programu, spotkania. Jestem typową perfekcjonistką i denerwuję się, gdy wszystko nie jest zapięte na ostatni guzik. Dopiero wtedy mogę sobie pozwolić na luz i spontaniczność.

KB: Pani dziadek był kolekcjonerem zegarów, ma Pani sentymentalne wspomnienia związane z tym przedmiotem. Dużo posiada Pani w swoje kolekcji zegarów?

MR: Niestety nie mam kolekcji zegarów, ani niczego innego zresztą. Nie przywiązuję się do przedmiotów. Od rozpoczęcia studiów żyję właściwie na walizkach, przeprowadzam się co dwa, trzy lata i nawet chyba to polubiłam. Podziwiam ludzi związanych całe życie z jednym miejscem, jednym domem. To luksus, na który nigdy już chyba nie będę sobie mogła pozwolić.

KB: Puśćmy wodzę fantazji. Nie jest Pani znaną dziennikarką, redaktorką, pisarką, konferansjerką. Czym zajmuje się Monika Richardson?

MR: Zaglądam ludziom w serca. Badam skomplikowany mechanizm uczuć, motywacji i marzeń. Robiłabym to zawsze, bo to mnie najbardziej fascynuje, ale tak się składa, że w moim życiu ta droga przybrała nazwę dziennikarstwa.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto