Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koncertuje na ulicach Wrocławia

Marta Bigda
archiwum prywatne
Maciej lubi ze swoimi ulicznymi koncertami podróżować po Polsce, ale twierdzi, że najlepiej jest we Wrocławiu

Kiedy planowałem swoją pracę, myślałem: "Oby nie za biurkiem" - mówi Maciej, który już od trzech lat gra na akordeonie. Gdy spotkałam go na Świdnickiej, w cieniu jednego z rosnących tam drzew, jego plan prawie się powiódł. Prawie, bo on nie zamierza skończyć na ulicznym graniu. - To świetne doświadczenie. Przede wszystkim interakcja. Pasuje mi to, że mam bezpośredni kontakt z ludźmi - wyjaśnia.

Okazuje się, że gdyby nie należał do grupy rekonstrukcji historycznej "Festung Breslau", jego przygoda z akordeonem być może nigdy by się nie zaczęła. Maciej odgrywa tam postać żołnierza z II wojny światowej. Kiedyś któryś z kolegów powiedział mu, że ma akordeon, który kurzy się gdzieś na strychu. - Wtedy jeszcze chciałem grać na gitarze, ale nie było mnie na nią stać. A tutaj, proszę, instrument za darmo! Niestety, był to rupieciowaty sprzęt z jednej z rekonstrukcji historycznych. Dało się jednak grać, a to najważniejsze - tłumaczy chłopak.

Po roku ćwiczeń Maciej postanowił spróbować swoich sił na ulicy. Akurat w czasie zajęć (studiuje na Wydziale Elektroniki i Telekomunikacji na Politechnice Wrocławskiej) trafiło mu się dwugodzinne okienko, z którym nie miał co zrobić.

- Powiedziałem sobie: "Co mi szkodzi..." I wyszedłem z akordeonem na ulicę. Jakie było moje zdziwienie, gdy moją grą uzbierałem trochę grosza - śmieje się student.

Nigdy nie brał lekcji muzyki, ani nawet nie chodził na kółko muzyczne. Nauczył się gry z tego, co znalazł w internecie i podręczników, które kupił. Najbardziej lubi odtwarzać twórczość Yanna Tiersena i jego melodie z "Amelii" czy Astora Piazzolli. Gra też muzykę z "Ojca chrzestnego" albo z "Piratów z Karaibów". Próbuje też przerabiać kawałki grupy Radiohead. Planuje jednak wymyślić coś swojego. - Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie. Na razie skupiam się przede wszystkim na zebraniu pieniędzy na nowy akordeon, coś bardziej koncertowego. A to kosztuje około 10 tysięcy złotych - mówi.

Maciej zawsze wkłada eleganckie buty, białą koszulę i krawat - bez względu na to, czy idzie na zajęcia, czy grać na Świdnickiej. - Jeszcze by się przydał do tego surdut i cylinder - uś-miecha się. - Myślę, że moje emploi pomogło mi znaleźć pracę w hotelu Monopol, gdzie czasem grywam w restauracji.

Bo, jak sam mówi, granie na ulicy jest miłe, ale na tym nie kończą się jego ambicje. To może być furtka do prawdziwej pracy muzyka, bo na ulicy można zdobyć sporo ważnych kontaktów. - Ludzie przechodzą obok i jak potrzebują akordeonisty, a moja gra się spodoba, po prostu podchodzą i proponują pracę. Świetna sprawa - opowiada chłopak.

W ten sposób poznał skrzypaczkę, z którą planuje grać koncerty, i innego akordeonistę, Marcina, którego wprowadził w arkana ulicznego grania we Wrocławiu.
Nie zawsze jednak wygląda to tak różowo. - Nie tak dawno zaczepił mnie starszy pan. Byłem pewien, że chodzi o propozycję pracy z akordeonem, więc przyszedłem do jego kanciapy obok Rynku. Tam okazało się, że facet wziął mnie za męską prostytutkę i bez ogródek zaproponował szybki numerek za sto złotych... - wspomina Maciej.

Na szczęście, zwykle chłopak nie zostaje źle zrozumiany. Chociaż niekiedy sympatia dla niego bywa okazywana w oryginalny sposób. - Mam tu jednego psychofana, który z lubością wrzuca mi do futerału długopisy i saszetki z cukrem. W jakiś sposób to nawet miłe... Wolę jednak drobniaki - dodaje Maciej.

Student często wyjeżdża na swoje własne międzykrajowe koncerty. - Tylko akordeon i ja. Niedawno byłem w Grecji. Niby kryzys, a ludzie mają pieniądze, by pół dnia spędzać w tawernach. Odwiedziłem też Turcję, a tam Stambuł, czy Sofię w Bułgarii, gdzie trafiłem na strajk kolejarzy i musiałem ostro kombinować, jak wrócić do Polski. Zaś w Budapeszcie tuż przed odjazdem pociągu udało mi się uzbierać graniem na bilet powrotny i trochę jedzenia. Byłem wtedy tak głodny, że przepuściłem wszystkie pieniądze w budce z jedzeniem! - wspomina.

Podróżuje też po Polsce. Najgorzej chyba zapamiętał Gdańsk. - Spotkałem tam masę nieprzychylnych młodych mężczyzn w dresach. Miałem też wątpliwą przyjemność być świadkiem utarczek dwójki południowców z nacjonalistą.

Gdzie jednak go nie powiedzie podróżniczy zmysł, zawsze z chęcią wraca do Wrocławia. - Tu jest najlepiej. Najlepsi ludzie - podkreśla.

- Tak naprawdę nawet nie jestem z Wrocławia. Ale podoba mi się to, że ludzie nie boją się tu wyjść na ulicę i coś zagrać - mówi Karolina Kowalska, która przyjechała do nas z Poznania. - A ten chłopak naprawdę ma coś w sobie!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto