Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejny koniec świata już za rok

Dorota Abramowicz
Zdaniem fizyków, o wiele bardziej prawdopodobna jest śmierć wskutek wypadku samochodowego niż z powodu uderzenia w Ziemię asteroidy.
Zdaniem fizyków, o wiele bardziej prawdopodobna jest śmierć wskutek wypadku samochodowego niż z powodu uderzenia w Ziemię asteroidy. Tomasz Hołod
Coś spadnie, wybuchnie, zmieni się klimat albo zgaśnie słońce. Tak czy inaczej - na 21 grudnia 2012 roku, według kalendarza Majów, zaplanowany został koniec świata.

Niektórzy się śmieją, inni się pukają w głowę, jeszcze inni wierzą. Socjolodzy przestrzegają przed samospełniającą się przepowiednią, a fizyk przekonuje, że szybciej wpadniemy pod auto, niż wpadnie na nas asteroida. A ksiądz katolicki przypomina, że termin zna tylko Bóg.

We wrześniu 2001 roku polski kosmobiolog prof. Leszek Weres prowadził w Gdyni-Orłowie zajęcia Szkoły Astrologii Humanistycznej. W dniu ataku na WTC w Nowym Jorku 26 słuchaczy szkoły wysłało do mediów oświadczenie, potwierdzające, że Weres przewidział tragedię. "Wszyscy słyszeliśmy, jaki scenariusz został nam przez dr. Weresa przedstawiony" - napisali. "Lotniska, mosty, kolej, tunele, czyli wszystkie drogi ewakuacji zostają zablokowane. Panika, chaos, ludzka tragedia, do tego dziesiątki tysięcy zabitych i szpitale pełne rannych ludzi". Dzisiaj Weres utrzymuje, że niedługo już stanie się coś doniosłego dla całego globu.

- Część ludzi uważa, że będzie to grudzień 2012 roku - tłumaczy - ale może to być rok 2013. Pod wpływem plam na Słońcu ludzie zachowują się koszmarnie. Wenus wykona pętlę nad Orionem, co doprowadzi do przebiegunowania Ziemi. Dojdzie do ruchów płyt tektonicznych. Fale tsunami, które zaleją kontynenty. Nadejdzie potop i, jak mówi III przepowiednia fatimska, zostanie zniszczony między innymi Rzym. Zagrożone są Amsterdam i Londyn. Polska też ucierpi, ale nie cała. Zaleje Szczecin, Trójmiasto, ale centralna część kraju ocaleje. Nie jest przypadkiem, że zapadła decyzja o budowie bazyliki w Licheniu, który ma się stać nowym Watykanem...

- Warto tak niepokoić ludzi?

- Zgadzam się, to przerażające - potwierdza astrolog. - Ale jest w tym logika.

Weres przypomina, że teoretycznie w każdej chwili może walnąć. Przed trzema tygodniami mierząca 400 m asteroida 2005 YU55 minęła Ziemię z prędkością 13 kilometrów na sekundę. Gdyby uderzyła...

- Nie wykluczam, że może się zdarzyć coś - mówi fizyk Krzysztof Horodecki. - Jednak prawdopodobieństwo jest tak nieprawdopodobnie małe, że możemy spać spokojnie. Bardziej prawdopodobna jest śmierć w wypadku niż z powodu uderzenia w Ziemię asteroidy. Zamienianie się miejscami przez bieguny Ziemi też nie jest zjawiskiem, które trwa 2-3 dni, ale tysiące lat. Świat jest bardziej skomplikowany.

Pesymistą jest też jasnowidz Krzysztof Jackowski, który, choć kiedyś bagatelizował datę 2012, to dziś podchodzi do niej z powagą. W sierpniu przewidywał, że coś w świecie pęknie, a kryzys gospodarczy nasili się szczególnie w październiku i listopadzie.

- Rzeczywistość społeczna jest tym, co ludzie sami tworzą - twierdzi socjolog dr Janusz Erenc. - Jeśli tworzą przepowiednie, to może dojść do zjawiska samospełniającego się proroctwa. Już dawno temu zauważono, że samo pisanie o tym, że bank X upadnie, prowadzi do upadku tego banku. Oczywiście można na to zjawisko patrzeć z optymizmem: jeśli ludzie uwierzą, że będzie lepiej, to będzie lepiej.

Zdaniem dr. Erenca, otuchę niesie fakt, że Polacy nie są narodem łatwo się poddającym teoriom katastroficznym. Może dlatego, że bez teorii sporo doświadczyliśmy?

Jednak w internecie aż się roi od przepowiedni na 2012 rok. Oprócz kalendarza Majów, przytaczane są proroctwa biskupa św. Malachiasza i oczywiście Nostradamusa. Wśród zalewu złych proroctw jaśnieje wizja księdza Czesława Klimuszki, który przed śmiercią zapowiedział zniszczenie trzech europejskich państw i inwazję Azjatów na Włochy, ale utrzymywał, że do 2030 roku Polska będzie bezpieczna.

Przed rokiem "Rzeczpospolita" doniosła o budowie schronów przez aktywistów Grupy na rzecz Przetrwania Hiszpanii 2012. W USA wśród zabezpieczających się "sławnych i bogatych" znalazł się m.in. aktor scjentolog Tom Cruise. W Barstow w Kalifornii powstały pierwsze z sieci schronów o planowanej powierzchni ponad 6 tys. mkw. dla 4 tys. osób, które zapewnią im filtrowane powietrze, wodę i zapasy żywności. W ofercie jest podziemny szpital. Koszt "mieszkanka" wynosi 10 mln dolarów. Czy w razie Sądu Ostatecznego schron stanie się eksterytorialnym budynkiem?

Dowodem na konieczność szukania schronienia mają być inwestycje rządów. "New York Times" poinformował, że Rosjanie w górze Yamantau na Uralu budują podziemne miasto na 60 tys. osób. Norwegowie stworzyli bunkier, w którym na wypadek konfliktu nuklearnego, zmian klimatycznych zgromadzono globalny bank nasion. Wyznawcy teorii katastroficznych podpierają się nauką. Bo naukowcy z NASA przestrzegają przed burzą słoneczną o niespotykanej sile. Przestaną działać telefony i internet, trzeba będzie zamknąć banki i sklepy, zatrzymać pociągi i uziemić samoloty. Burza przewidywana jest na 2013 rok, ale kilka miesięcy nie powinno robić różnicy.

Sygnałem, że dzieje się coś niedobrego, może być także odkrycie śmiercionośnego grzyba Cryptococcus gattii, którego zarodniki unoszące się w powietrzu zarażają wszystko, co żyje. Umiera co czwarty zarażony. Mniej akcentuje się informację, że do tej pory stwierdzono 21 zakażeń, z których pięć skończyło się tragicznie.

Koniec świata był zapowiadany dziesiątki razy. I odwoływany. I tak jest do dziś, choć, jak przypomina ks. dr Jerzy Kownacki, chrześcijanie powinni wiedzieć, że nie będą znać "dnia ani godziny", bo tylko Ojciec Niebieski zna czas Sądu Ostatecznego. - Trzeba robić swoje - uśmiecha się duchowny. - Oczywiście, robić to dobrze.

Według psychologa społecznego, prof. Hanny Brycz, wizje końca świata to skutek myślenia magicznego. - Człowiekowi towarzyszy lęk przed śmiercią - tłumaczy prof. Brycz. - Trzeba coś z nim zrobić. Jeśli się pojawi "deadline", nasza śmierć przestanie być nieważna, stanie się częścią wielkiej katastrofy. Myśl, że razem z nami zniknie świat, podnosi naszą samoocenę.

Lata 999 i 1000 naszej ery to okres chyba największego oczekiwania na wypełnienie Apokalipsy św. Jana. Potem strach nawracał co kilkadziesiąt-kilkaset lat. - Najgorsze są pierwsze trzy końce świata, a potem już się przyzwyczaimy i będzie z górki - żartował ojciec Maciej Zięba w 1999 roku.

Było jednak groźnie. Sekta Davida Koresha "Szczep Dawidowy" została stworzona przez byłych adwentystów. Ponad 80 wyznawców zginęło w 1993 roku podczas szturmu agentów FBI. W tym samym roku udało się zapobiec samobójczej śmierci członków Białego Bractwa, założonego na Ukrainie przez Jurija Kriwonogowa. W 1994 roku samobójstwo popełniło, w związku z przewidywanym końcem świata, 53 wyznawców Świątyni Słońca z Kanady i Szwajcarii. Rok 1995 to atak gazowy na tokijskie metro fanatyków sekty Najwyższa Prawda.

Do Polski w latach 90. dotarła sekta Rodzina, założona przez Dawida Berga. Wyznawcy byli przymuszani do pracy i żebrania na rzecz sekty, czasem prostytucji. Po nagłośnieniu sprawy wyznawcy przekonywali, że to ostatni czas na zapewnienie sobie zbawienia... - Co ciekawe - mówi dr Erenc - badania wśród członków sekt wykazały, że nawet nieudane przepowiednie nie zmieniają myślenia najgorliwszych.

W połowie XX wieku Leon Festinger przeprowadził eksperyment, opisany w książce "Błądzą wszyscy (ale nie ja)" Carol Tavris i Eliota Aronsona. Naukowcy przeniknęli do sekty Marian Keech, która wyznaczyła termin końca świata na 20 grudnia. Ocaleć mieli wyznawcy zabrani przez statek kosmiczny. Najgorliwsi zgromadzili się w domu Keech, inni modlili się w domach. Kiedy statek nie przybył, Keech po dwóch godzinach oznajmiła, że modły uratowały świat.

I stało się tak, jak przewidział Festinger. Ci, którzy zostali w domach, stracili wiarę. Najwierniejsi uznali, iż zdarzył się cud, i ruszyli nawracać współobywateli. Podobnie się zachowali wyznawcy 89-letniego dziś Harolda Campinga z San Francisco. Po nieudanej przepowiedni z 1994 roku Camping wrócił, zapowiadając, że w maju tego roku zostanie zniszczona Ziemia. Wieść dotarła do Polski. W Wałbrzychu, Legnicy, Głogowie i Jeleniej Górze pojawiły się billboardy z datą 21 maja 2011 roku i napisem Sąd Ostateczny.

Polacy zachowali zimną krew. Reakcją była akcja na Facebooku. Młodzi ludzie przybyli tłumnie o godz. 17 do umówionych knajpek, by przy kuflu piwa "odejść z przytupem". Po wypiciu piwa i niezrealizowaniu się przepowiedni wszyscy wrócili do domów.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto