Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janikowski chce zdobyć złoto w Londynie (WYWIAD)

Redakcja
Z zamiarem zdobycia złotego medalu olimpijskiego w Londynie przygotowuje się do startu zapaśniczy wicemistrz świata w stylu klasycznym w wadze 84 kg Damian Janikowski (Śląsk Wrocław). W turnieju wystąpi też jego kolega klubowy Łukasz Banak (120 kg).

PAP: Po przegranej w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Stambule z reprezentantem Białorusi Alimem Selimauem powiedział pan: "jedną nogą byłem mistrzem świata, ale co się odwlecze to nie uciecze - przede mną start w Londynie". Czy nadal uważa pan, że ma szansę na złoto?

Damian Janikowski: Oczywiście, że mam szansę na medal. Finał kategorii 84 kg w Stambule przegrałem w ostatnich sekundach. Może to była chwila nieuwagi, może przedwczesne rozluźnienie, a może zwykły przypadek. Nie załamało mnie to, wręcz przeciwnie, dało większą motywację do działania.

PAP: Jak jest pan przygotowany do występu nad Tamizą? Czy potencjalni rywale w walce o olimpijski medal Turek Nazmi Avluca i Bułgar Christo Marinow nie przekreślą marzeń o podium?

D.J.: Obaj zawodnicy są w moim zasięgu. W tej kategorii wagowej jest około 10 zapaśników reprezentujących podobny poziom. Poza Avlucą czy Marinowem warto wymienić jeszcze Wasyla Rachybę z Ukrainy czy Nenada Zugaja z Chorwacji. Każdy z nich może zdobyć medal. Rywalizacja będzie bardzo wyrównana i trudno teraz rozstrzygnąć kto stanie na podium. Wszystko wyjaśni się już 6 sierpnia w Londynie.

PAP: Czy przeciwnicy boją się Janikowskiego czy pan ich?

D.J.: Zdecydowanie powinni się mnie bać (śmiech). Tak na poważnie to najważniejszy jest szacunek do przeciwnika. Nikogo na pewno nie zlekceważę, nawet pozornie gorszych zawodników.

PAP: Jak ocenia pan przygotowanie rywali?

D.J.: Trudno powiedzieć. Z niektórymi z potencjalnych rywali sparowałem podczas zgrupowań na Ukrainie, czy w Spale. Każdy ciężko trenuje, aby jak najlepiej przygotować się do igrzysk. Liczy się jednak efekt końcowy i to kto sięgnie po medal.

PAP: Jakich nowinek obawia się pan z ich strony. Czy przestudiował pan dokładnie filmy wideo z ich treningów i startów?

D.J.: Czołówkę światowych zapasów stanowią zawodnicy z Europy. Z częścią z nich walczyłem podczas różnych turniejów. Myślę, że dość dobrze znam ich mocne i słabe strony. Nie poświęcam bardzo dużo czasu na analizę filmów wideo. Skupiam się na ciężkim treningu, poprawiam technikę, buduję siłę. Wierzę, że to zaprocentuje.

PAP: Musi pan trzymać wagę, jak pan to robi?

D.J.: Z moją masą jest wszystko w porządku. W tym momencie ważę trochę więcej niż 84 kg, ale do igrzysk w Londynie bez problemu zrzucę te kilka zbędnych kilogramów. Przez te wszystkie lata treningów nauczyłem się jak utrzymywać wagę tuż przed zawodami. Obecnie jem mniej węglowodanów, a więcej gotowanych, łatwo strawnych rzeczy. Staram się, aby moje posiłki były różnorodne. Ważne jest również przyswajanie dużej ilości płynów.

PAP: Czy na zgrupowaniach i zawodach nie doskwiera panu rozłąka z rodziną? Czy w jakiś sposób rekompensuje pan im tak długą nieobecność w domu?

D.J.: To jest problem każdego zawodowego sportowca. Częste wyjazdy z pewnością są ciężkie, ale bez obozów trudno myśleć o sukcesie. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna i staram się z nią spędzać każdą wolną chwilę. W końcu to moi najwierniejsi kibice. Z pewnością najbardziej cierpi moja dziewczyna. Kiedy tylko mogę zabieram ją ze sobą na zgrupowania. Przykładowo była ze mną na ostatnim obozie w Spale.

PAP: Jak wspiera pana rodzina, a zwłaszcza kuzyn Mariusz Bielecki? Przecież to on zachęcił pana do uprawiania zapasów...

D.J: Rodzina bardzo się interesuje. Czytają wywiady w gazetach czy internecie, oglądają walki. Co do Mariusza to zawdzięczam mu bardzo wiele. To on zabrał mnie na pierwszy trening, gdy miałem jakieś 10 lat. Można śmiało powiedzieć, że gdyby nie on, to nie jechałbym niedługo do Londynu i pewnie nie byłoby nawet tego wywiadu. Często rozmawiamy przez telefon pyta mnie jak się czuję, jak przebiegają przygotowania, jak mi poszło w sparingach. Kiedyś dawał mi sporo rad, ale teraz to ja jestem bardziej doświadczony od niego (śmiech).

PAP: Korzysta pan z pomocy psychologa?

D.J.: Zawsze mam możliwość porozmawiania z doktorem Graczykiem, który współpracował już z wieloma sportowcami. Prowadzimy ćwiczenia psychomotoryczne, które mają pomóc mi w zachowaniu koncentracji w kluczowych momentach walk. Jednak nie uważam, abym potrzebował jakoś szczególnie pomocy specjalisty. Psychika to moja mocna strona. Można wręcz powiedzieć, że sam dla siebie jestem psychologiem.

PAP: Czy nie deprymuje pana fakt, że w turnieju klasyków wystąpi tylko dwóch Polaków. Czy w związku z tym nie odczuwa pan większego obciążenia psychicznego?

D.J.: Szkoda, że chłopaki nie uzyskali kwalifikacji olimpijskich. Szczególnie żałuję, że do Londynu nie pojedzie mój klubowy kolega Julian Kwit. To bardzo dobry i doświadczony zawodnik, który startował m.in. w igrzyskach w Pekinie, w 2008 roku. Jeżeli chodzi o obciążenie psychiczne to powiem szczerze, że nie ma różnicy czy na igrzyska jedzie nas dwóch, pięciu, czy dziesięciu. Ja chcę po prostu wejść na matę i zrobić swoje, czyli zdobyć olimpijskie złoto. (PAP)

Rozmawiał Jerzy Jakobsche (PAP)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto