Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gypsy Jazz Festiwal w Lulu Belle Café

rakabo
rakabo
D'Artagnan i Spirit of Stephane Grappelli to zespoły, które znalazły receptę na to, jak rozgrzać wrocławską publiczność w mroźny, zimowy wieczór.

We Wrocławiu zima na całego. Biały puch opanował wszystkie nawierzchnie, a słupek rtęci zawarł pakt z ujemną temperaturą. Mimo takich nieprzyjemnych warunków warto czasami wyrwać się w miejsce, które zagwarantuje nam wysoką temperaturę. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o maksymalnie podkręcone grzejniki, a raczej o atmosferę, ludzi i graną na żywo muzykę.

W klubie Lulu Belle Café, odbył się drugi dzień festiwalu Gypsy Jazz. To już druga edycja tego wydarzenia. Wprawiając w ruch swoje szare komórki przypomniałem sobie, że zeszłoroczne koncerty miały miejsce w nieistniejącym już klubie Rura. Pamiętając niepowtarzalną atmosferę tamtych dni bez wahania udałem się na ulicę Purkyniego i rzuciłem się w objęcia cygańskiego swingu.

Ten specyficzny rodzaj muzyki jazzowej miał swój początek w latach trzydziestych we Francji. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy dwóch muzyków, skrzypek Stéphane Grappelli i gitarzysta Django Reinhardt, założyli formację o nazwie Quintette Du Hot Club De France. Po raz pierwszy zetknąłem się z dźwiękami Gypsy Jazz w filmach Tony’ego Gatlifa Latcho Drom i Swing.

W sobotę, 4 grudnia, usłyszeliśmy dwa składy, które moim zdaniem doskonale odnalazły się w tych specyficznych klimatach sprzed kilkudziesięciu lat. Jako pierwszy wystąpił niemiecki kwintet D'Artagnan. To młodzi muzycy, którzy przy użyciu dwóch gitar, kontrabasu, werbla i saksofonu wydobyli to, co w tej muzyce jest najważniejsze. Wyjątkowy rytm, żywe melodie i specyficzna dla nich melancholia sprawiły, że uczestnictwo w tym koncercie stało się dla mnie czystą przyjemnością. Artyści zaproponowali zgromadzonej publice udział w specyficznym konkursie, który polegał na odgadnięciu trzech zagranych przez nich melodii. Nie były to jednak piosenki z nurtu Gypsy Jazz, a przerobione motywy muzyczne z gier komputerowych i to tych sprzed ładnych kilkunastu lat. Główną nagrodą była oczywiście płyta zespołu.

Drugi skład tego wieczoru to pochodzący już z naszego kraju Spirit of Stephane Grappelli. Ilość muzyków na scenie pozostała ta sama, zmieniło się jedynie instrumentarium. Miejsce werbla zajął akordeon, a zamiast saksofonu mieliśmy okazję usłyszeć skrzypce. Ten zespół równie dobrze wprowadził nas w lata trzydzieste. Ich umiejętności i muzyczna wrażliwość podziałały na mnie jak teleporter i przeniosły mnie do zadymionych paryskich klubów, w których narodził się ten gatunek. Na szczęście istnieją jeszcze ludzie, którzy chcą kultywować tego typu muzykę i czerpią z tego wiele radości.

Szkoda tylko, że muzycy tych dwóch formacji nie połączyli swoich sił i nie podjęli tematu jam session. Takie artystyczne fuzje przynoszą bardzo często niesłychane wrażenia słuchowe.


Czytaj też:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto