Gdzie kupować bilety na MPK?

Zainstalowanie automatów sprzedających bilety w tramwaju i w autobusie - osobiście jeszcze się z takim nie zetknęłam - uważam za pomysł genialny. Ale nowe zjawisko nie rozwiązało, jak się okazało, starego problemu.

Tydzień temu załatwiałam w centrum miasta, w okolicach placu Dominikańskiego kilka spraw urzędowych. Wracając w stronę Krzyków, chciałam kupić bilet, posługując się kartą bankomatową. Dwa automaty na dwóch sąsiednich przystankach były uszkodzone, uszkodzony okazał się też trzeci, w tramwaju. Jakoś sobie poradziłam, natomiast awarię zgłosiłam do Mennicy Polskiej, operatora automatów. Mam nadzieję, że naprawili.

Mając takie doświadczenie, dzisiaj postanowiłam kupić bilet w kiosku. W dużym kiosku w rejonie Uniwersytetu Ekonomicznego. - Proszę pójść na przystanek, do automatu - poradził mi starszy pan, który tam sprzedawał - ja już nie prowadzę biletów. Nie zarobiłem na tym ani grosza.
Zdębiałam. Automatu nigdzie w pobliżu nie było, a kiosk naprzeciwko - jak wyjaśnił pan sprzedawca - zbankrutował. Od razu przypomniało mi się, że właściciel naszego sklepu osiedlowego też napomyka, że interesy z MPK mu się nie opłacają.

Rozumiem, że jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził. Nie klęłam, gdy autobus, który nadjechał, nie miał zainstalowanej skrzyneczki z biletami. Martwię się tylko, że kiedy bilety znikną z kiosków, technika nie wystarczy i będzie jeszcze gorzej, niż było przed zainstalowaniem automatów w pojazdach. Nie wyobrażam sobie, bym miała planować trasę przejazdu ściśle według rozmieszczenia automatów z biletami. A może MPK porozumie się z właścicielami kiosków?