Zdarza mi się bywać w takich częściach miasta, że wolę solidnie zmoknąć, zamiast wejść pod wiatę na przystanku. Dlaczego? Bo np na ławce śpi bezdomny, lub pomimo tego, że 5 metrów dalej jest kubeł, wszędzie leżą śmieci, albo po prostu czymś wybitnie śmierdzi.
Często jest tak, że przystanek jest czysty, ale... ławka zdewastowana. Wystające z niej gwoździe czy drzazgi stanowią jawne zagrożenie dla tylnych części ciała siadającego. Czasem też lepiej postać, ażeby nie umazać się markerami, którymi siedzisko jest pomalowane.
Co więcej wiaty myte są dosyć rzadko. mniej więcej tak często jak okna w zwykłym domu - od święta. Przeważnie straszą zaciekami i wątpliwej estetyki napisami, uwalane przy tym błotem. Niechże chociaż wstawią za szyby jakieś kolorowe reklamy, żeby odciągnąć wzrok obserwatora. Nie. Zazwyczaj straszą nas podkreślające nieczystość świetlówki.
W czyjej gestii leży więc zajęcie się tym problemem? Zarówno mieszkańców Wrocławia, jak i służb porządkowych odpowiedzialnych za czystość. Również władz miasta, gdyż to one ustalają takie sprawy jak częstotliwość sprzątania.
Inna sprawą jest to, iż Wrocław pragnie w pełni zasługiwać na miano rozwiniętego miasta europejskiego. Dbamy więc o drogi, o restaurację budynków, budowę hoteli - wielkie sprawy. Zapominamy jednak o detalach, takich jak właśnie czyste przystanki. A jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?