Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bandyckie automaty

Renata Grochal
Tylko w ubiegłym roku bandyci w całym kraju zarobili 200 milionów złotych na nielegalnym hazardzie.Fot. M. Pawłowski
Tylko w ubiegłym roku bandyci w całym kraju zarobili 200 milionów złotych na nielegalnym hazardzie.Fot. M. Pawłowski
(WROCŁAW) Automaty do gry to czysty zysk dla bandytów. Tylko w 1998 roku grupy przestępcze zarobiły na nielegalnym hazardzie ponad 200 milionów złotych - szacują policjanci z Centralnego Biura Śledczego.

(WROCŁAW) Automaty do gry to czysty zysk dla bandytów. Tylko w 1998 roku grupy przestępcze zarobiły na nielegalnym hazardzie ponad 200 milionów złotych - szacują policjanci z Centralnego Biura Śledczego. Organizatorzy tego biznesu to często powszechnie szanowani przedsiębiorcy. Zwykle trzymają się z boku. Na ich zlecenie „brudną robotę” wykonują przestępcy.

We wrocławskich klubach często możemy pograć na automatach (bębnowe, jednoręki bandyta). Tymczasem, zgodnie z polskim prawem, automaty do gry mogą być tylko w określonych miejscach. Są to kasyna, lub salony gier.
- Ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych mówi, że w mieście takim jak Wrocław, w którym mieszka około 700 tysięcy osób, może być tylko 6 miejsc, gdzie będą organizowane gry na automatach - mówi policjant z Centralnego Biura Śledczego. - W miastach, w którym mieszka na przykład do 50 tysięcy ludzi, takich automatów w ogóle nie powinno być.
Tymczasem są. Wystarczy wyjechać kilkanaście kilometrów za Wrocław, aby przekonać się, że nawet w miasteczkach, gdzie mieszka kilka tysięcy ludzi, funkcjonują lokale, gdzie można grać na automatach.
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu, którzy przeprowadzili kontrole w lokalnych klubach, twierdzą, że w stolicy Dolnego Śląska jest co najmniej kilkaset nielegalnych automatów do gier.
Moda na hazard?
- Na początku lat 90. do Polski zaczęto sprowadzać automaty do gry - opowiada policjant z Centralnego Biura Śledczego. - Przyjeżdżały do nas między innymi z Holandii, Włoch, czy Hiszpanii. Tam były wycofywane z rynku, bo na przykład nie miały odpowiednich atestów. Ten złom trafiał do naszego kraju. Zdarzało się też, że automaty były przemycone, lub zgłaszano je podczas odprawy celnej jako przedmioty do naprawy. Po usunięciu usterek miały wrócić za granicę. Oczywiście zostawały u nas.
Salony gier i kasyna
Ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych z 1992 roku dokładnie określa, że gra losowa to taka, w której mamy do czynienia z wygraną pieniężną lub rzeczową. Wygrana zależy natomiast wyłącznie od przypadku, nie od sprawności gracza.
Aby zalegalizować w Polsce sprowadzone z zagranicy automaty firmy musiały spełniać określone warunki. Przede wszystkim, automaty mogła posiadać polska spółka kapitałowa (nie mniejszy kapitał niż 1,5 miliona złotych), spółka musiała wpłacić zabezpieczenie w kwocie 300 tysięcy złotych, automaty mogły być ustawione jedynie w kasynach, lub salonach gier. W latach 1998-99 w kraju było około 150 firm, które miały prawo posiadać automaty. Działalność tego typu jest koncesjonowana, zezwolenia wydaje Ministerstwo Finansów.
Firmy, które legalnie funkcjonują na rynku płacą olbrzymie podatki.
Wstaw automat albo...
- Automatami do gry pod koniec lat 90. zaczęły się interesować zorganizowane grupy przestępcze - mówi policjant z Centralnego Biura Śledczego. - W końcu trudno się dziwić, pieniądze z automatów są bardzo duże. Jedna maszyna przynosi około dwóch tysięcy złotych nieopodatkowanego zysku miesięcznie. Jeśli stoi w dobrym, często uczęszczanym, miejscu, może przynosić nawet większą gotówkę.
Przestępcy zaczęli więc nielegalnie sprowadzać do kraju automaty do gry. Proceder trwa do tej pory.
Grupa przestępcza zakłada firmę na osobę niekaraną. Często bandyci wchodzą też w spółkę z legalnie działającym przedsiębiorcą. W bandyckich strukturach funkcjonują tak zwani operatorzy. Oni zajmują się rozwożeniem automatów do lokali, zbierają pieniądze z automatów, zawożą je do „księgowego”, a później do szefa nielegalnego biznesu.
Zleceniodawcy zwykle nie ujawniają się, funkcjonują na uboczu. Jednocześnie zarabiają najwięcej pieniędzy na nielegalnym hazardzie.
Krnąbrnych czeka lanie!
Przestępcy umieszczają automaty w legalnie działających lokalach.
Często terroryzują ich właścicieli, którzy nie chcą wstawić do swojego klubu automatu do gry. W grupie działa „brygada szturmowa”. Jest to kilku, lub kilkunastu osiłków. Potrafią „przemówić do rozsądku” krnąbrnemu posiadaczowi lokalu rozrywkowego. Zwykle napadają na klub z kijami bejsbolowymi i niszczą sprzęty. Zastraszają też właściciela, który w końcu godzi się na formę haraczu. Pieniądze z automatu nie trafiają bowiem do kieszeni właściciela klubu, czy dyskoteki, lecz do przestępców. W zamian za to, osoba u której stoi automat do gry, otrzymuje tak zwaną ochronę.
Właściciel lokalu dostaje od bandytów zwykle około 50 złotych miesięcznie za zużycie prądu i wydzierżawienie powierzchni pod automat.
Hazard w Kotlinie Kłodzkiej
Z nieoficjalnych informacji wynika, że na Dolnym Śląsku istnieje kilka zorganizowanych grup przestępczych, które czerpią zyski z nielegalnego hazardu. Jeden z gangów został rozbity w 2000 roku. Szefem grupy był Marek L. pseudonim „Lewy”, niegdyś asesor w prokuraturze.
- Kotlina kłodzka to skupisko małych miasteczek - mówi nasz informator. - „Lewy” wykreował się tu na bossa zorganizowanej przestępczości. Twierdził, że ma mocne powiązania z wrocławskim, i nie tylko, światem przestępczym. Otaczał się grupą młodzieńców w wieku 18-25 lat. Spośród nich wybierał operatorów do nielegalnego biznesu, oraz grupę szturmową. Marek L. dzierżawił automaty do gier (nie był ich właścicielem) między innymi z Pojezierza Mazurskiego. Pod koniec 1999 roku miał około 600 automatów.
Grupa „Lewego” została rozbita w marcu 2000 roku. Zatrzymano kilkanaście osób. Trzy z nich zostały tymczasowo aresztowane. Dziewięciu przedstawiono zarzuty dokonywania oszustw podatkowych i organizowania nielegalnych gier hazardowych. Kilka osób prokuratura podejrzewała ponadto o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej i nielegalne posiadanie broni.
Wrocław stolicą hazardu
Nieoficjalnie mówi się, że Marek L. jest powiązany z wrocławskim biznesmenem Zbigniewem P. Pod koniec lat 90. konkurował z nim na rynku nielegalnego hazardu na Dolnym Śląsku.
Nasz informator twierdzi, że Zbigniew P. współpracował z gangiem Leszka C. (uznawanym za jedną z najgroźniejszych grup przestępczych we Wrocławiu, gang został już rozbity przez policję, do aresztu trafili jego domniemani przywódcy). Automaty do gier miał brać od przedsiębiorcy najbliższy współpracownik Leszka C., Piotr S., pseudonim „Siwy”. On też wydawał podległym sobie osobom polecenia, do jakich lokali maja trafić maszyny. „Siwy” był też odpowiedzialny za pobieranie zysków z automatów od właścicieli klubów. Nieoficjalnie mówi się, że po aresztowaniu „Lewego” Zbigniew P. uciekł za granicę. Kolejną osobą, która zarabia na nielegalnym hazardzie we Wrocławiu jest Mieczysław G.
- Początkowo był on legalnie działającym biznesmenem - mówi osoba dobrze znająca wrocławski półświatek. - Później zaczął współpracować ze Zbigniewem P. i działać na rynku automatów do gry. Zajął się też handlem narkotykami.
Nieoficjalnie mówi się, że mężczyzna ma co najmniej kilkaset automatów w mieście.
Próbowaliśmy się skontaktować z panem G. W jednym z prowadzonych przez niego klubów dowiedzieliśmy się, że G. rzadko bywa w lokalu. Co kilka tygodni dzwoni do kierowniczki klubu i sprawdza, jakie są zyski. Pracownica dodała, że pan Mietek prawdopodobnie przebywa za granicą.
Oszukać fiskusa
Przestępcy znaleźli sposób, żeby obejść przepisy polskiego prawa. Próbowali wykazać, że dany automat nie jest losowy, lecz zręcznościowy.
Kiedy wygrywamy, zapala się na przykład guzik, który musimy przycisnąć w ciągu pięciu sekund. To jest właśnie ten element zręcznościowy. Jeśli nie zdążymy przycisnąć guzika, nie wygrywamy.
W 2000 roku przepisy dotyczące gier na automatach zostały znowelizowane. Zniesiono podział na automaty do gier losowych i zręcznościowych. Ustawodawca uogólnił przepisy. Teraz mówi się już tylko o grze na automatach. Żeby maszyny mogły funkcjonować, nie mogą więc wypłacać wygranej. Znowu bandyci poradzili sobie z przepisami.
Maszyna jest na przykład opatrzona kartką, na której jest napisane, że automat nie wypłaca pieniędzy, nie wydaje też żadnych przedmiotów. W przypadku wygranej, gotówkę wypłaca barman.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto