Wrocławianie wybierają europarlamentarzystów

Wybory we Wrocławiu przebiegają bez zakłóceń. W lokalach wyborczych jest mały ruch, każdy więc ma dużo miejsca, swobody i zapewnioną dyskrecję.

- Jest bardzo spokojnie. Nic się praktycznie nie dzieje. Ludzie dobrze wiedzą, w jaki sposób głosować. Nawet starsi rzadko proszą o instrukcje - mówiła Zofia Stępkowska, przewodnicząca Obwodowej Komisji Wyborczej nr 5.

Lokal wyborczy na wrocławskim Rynku

Podstawowym powodem, dlaczego idziemy na wybory, jest chęć posiadania wpływu na losy kraju.
- Głosuję, bo to mój obowiązek. Wśród tylu kandydatów zawsze znajdzie się ktoś, na kogo warto postawić. A ja potem nie chcę się wstydzić za naszych polityków w Europie, dlatego wybieram takiego, który głupstwa nie popełni - mówił Tomasz Głowacki.

Niektórzy wierzą, że swoim głosem wpłyną na polepszenie się poziomu życia w Polsce.
- Po to idę, żeby moim dzieciom było lepiej. Jak się dobrze dogadamy w Brukseli, to zaprocentuje i się u nas polepszy. Będzie wtedy tak, jak na Zachodzie. Do tego trzeba czasu, ale moje dzieci mogą już żyć w bogatszej Polsce - komentowała Dorota Jankowska.

Wrocławianie dobrze wiedzą, jak oddać ważny głos

Inni chcą mieć poczucie spełnionego obowiązku i czyste sumienie.
- Poszedłem na wybory, żeby potem mieć prawo do krytykowania. Ludzie często krytykują tych, którzy rządzą, a sami nawet w wyborach nie brali udziału. Według mnie nie mają prawa oceniać, bo sami nic nie zrobili, żeby coś zmienić. A poza tym, to mój obywatelski obowiązek - wyjaśniał Damian Gawroński.

Komisje wyborcze na tłumy wyborców nie narzekają

Są też tacy, którzy na wybory wybrali się spontanicznie.
- Sąsiad szedł głosować i mnie pytał, czy nie idę też. Przespacerować się można, póki nie pada. Na liście znalazłem sobie takiego, co znam i zagłosowałem - mówił Józef Walczak.