Do zawodów przystępował Gollob jako numer 3 w klasyfikacji przejściowej Grand Prix - z dwoma punktami straty do Kennetha Bjerrego i sześcioma do Jarosława Hampela. Na wyprzedzenie Duńczyka potrzebował jednej serii, kolegę z kadry zostawił sobie na deser. Tzn. na finał. Dopiero po nim stał się nowym liderem cyklu. Wcześniej dał jednak wyraźny sygnał, że panuje nad całością scenariusza, jest jedyną pierwszoplanową postacią i - mimo podeszłego jak na sportowca wieku (39 lat) - nie zapomniał swojej kwestii.
Gollob i Hampel spotkali się w biegu 10. Mały stanął przy krawężniku, Chudy zaraz obok. Pierwszy szybko znalazł miejsce pod taśmą, drugi pokazał, jak poważnie podchodzi do tematu, jak bardzo pragnie złota IMŚ. Zszedł z motocykla, przyszykował sobie najlepsze miejsce i pod przednie, i pod tylne koło. Wiercił się, kopał, niczym żniwiarz wykonywał ciężką pracę agrotechniczną, czekając na 3-punktowe zbiory. Brakowało tylko, by niepostrzeżenie wysypał spod plastronu kupkę dodatkowej luźnej nawierzchni, po czym pieczołowicie ją udeptał, z lekka zasypując wybraną koleinkę.
Wreszcie usiadł. Taśma w górę, Hampel do przodu. Bo to on jest specem od błyskawicznego puszczania sprzęgła. Za to Gollob od walki na dystansie. Przez cztery kółka wywierał presję na młodszym koledze, aż w końcu wszedł pod niego na wejściu w ostatni łuk. Zdecydowanie, lecz nie za ostro, by kolega nie spadł z motocykla. No i nie spadł, lecz stracił rytm, co wykorzystał jeszcze Rune Holta. Gollob - trzy, Holta - dwa, Hampel - jeden.
W sobotni wieczór nie było na Golloba mocnych. Wygrał wszystko, a nawet więcej, bo przecież dwukrotnie jego biegi przerywano, gdy był na prowadzeniu. Jemu to upragnione złoto IMŚ należy się jak nikomu innemu. I nie za zasługi, ani przez... zasiedzenie w cyklu, w którym startuje od 1995 roku. Za umiejętności, technikę i determinację, którymi nadrabia nieperfekcyjne starty i nieperfekcyjny sprzęt.
Ale droga po złoto wciąż daleka. I choć wciąż tylko w lewo, łatwo nie będzie. Kolejne zawody 10 lipca w Cardiff, gdzie wszystko się może zdarzyć. Gollob o tym wie. Podczas konferencji prasowej słusznie tonował więc deklarację złożoną w euforii na stadionie. - Mistrzem świata będzie Polak. Ja albo Jarek - zaznaczył.
Hampel? Stanął na podium, a jednak sprawiał wrażenie przygaszonego, szczęśliwego inaczej. Bo jego cel jest identyczny jak Golloba - złoto. Jeszcze niedawno to on bał się Nickiego Pedersena i Jasona Crumpa. Dziś to oni boją się niego. Dziś to Mały z łatwością mija obu na dystansie. Duńczyka w fazie zasadniczej, Australijczyka w finale, spychając go z podium. A miał Crump w sobotę wsparcie nie byle kogo. Z trybun dopingował go 34-letni rodak Mark Webber, ścigający się w Formule 1. Crump w jego wieku, czyli w sezonie 2009, był mistrzem świata, Webber ma na to szansę teraz.
- Kluczową sprawą jest to, by nie oglądać się zbytnio za siebie, bo można wówczas wiele stracić - wyjaśniał po zawodach Hampel. Póki co, może się jeszcze za siebie oglądać, bo nikogo tam nie widać. Polak już wychodzi z łuku, Bjerre i Crump dopiero się weń składają - z 16- i 17-punktową stratą. Rudy będzie jednak jeszcze groźny. Zapowiada zresztą, jakby przeczuwając zwyżkującą formę: I na zwycięstwa przyjdzie jeszcze czas.
Holta? Norweg z polskim paszportem jako jedyny nie nucił na podium Mazurka. Wciąż stawia na język angielski. Piotr Protasiewicz? Znów zastępował Sajfutdinowa, tak jak w Kopenhadze, gdzie uzbierał pięć kółek - (0,0,0,0,0). Na MotoArenie zaczął od trzech, a skończył dwójką i trójką. - Ojciec przedzwonił, powiedział: chłopie, nie w tę stronę ze sprzętem. Poskutkowało - wyjaśniał Pepe, który miał się w sobotę pożegnać z cyklem. Gollob nawet o tym nie myśli. Ma inny cel. A my marzenie.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?