Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ropna gorączka

Janusz Michalczyk
Ignacy Łukasiewicz, Marion King Hubbert i George W. Bush. Co łączy te nazwiska? Chęć zawładnięcia złotem potrafiła kiedyś doprowadzić ludzi do gorączki. Dziś tę samą rolę odgrywa ropa.

Ignacy Łukasiewicz, Marion King Hubbert i George W. Bush. Co łączy te nazwiska?

Chęć zawładnięcia złotem potrafiła kiedyś doprowadzić ludzi do gorączki. Dziś tę samą rolę odgrywa ropa. Na poziomie polityki globalnej, gdy prezydent USA wysyła wojsko do Iraku. A także lokalnej, kiedy komisja śledcza ds. Orlenu tropi interesy spółki J&S, należącej do Ukraińców z polskimi paszportami

Trudno o bardziej poplątany kłębek sprzeczności. Właściwie każda opinia może się spotkać z równie wiarygodnym zaprzeczeniem. Nie wierzycie? Proszę bardzo, oto niewielka próbka.
1. Ropa naftowa jest droga jak nigdy, jej ceny biją rekordy wszech czasów, zbliżając się do poziomu 80 dolarów za baryłkę (159 litrów). Nieprawda: jeśli uwzględnić realną wartość pieniądza, to najwięcej płaciło się na początku lat 80. – prawie 100 dolarów.
2. Światowe zasoby wyczerpią się za 40-50 lat, bo na ostatnie wielkie złoża natrafiono 30 lat temu. I co z tego? W każdej chwili mogą być ogłoszone następne odkrycia, a poza tym w Kanadzie czekają olbrzymie złoża piasków bitumicznych, z których można uzyskiwać ropę.
3. Samochodów przybywa na świecie tak szybko, że nie sposób w dłuższej perspektywie zaspokoić apetytu kierowców. Owszem, jeśli wszyscy jeździliby krążownikami szos. A mamy przecież coraz bardziej oszczędne silniki, nie wspominając choćby o napędzie hybrydowym (spalinowo-elektrycznym) czy ekspertymentach z wodorem (ogniwa paliwowe).

Peak oil
Kiedy za kilka lat powstanie muzeum historii Polski, to jedna z sal powinna być poświęcona Ignacemu Łukasiewiczowi, bo – odkrywając naftę na Podkarpaciu w połowie XIX wieku – bardziej zasłużył się dla ludzkości niż generałowie zwycięskich armii. To jedna z tych dźwigni, które uruchomiły fantastyczny postęp techniczny.
Pierwsze chmury pojawiły się, gdy geofizyk Marion King Hubber sporządził model rezerw paliw i w 1956 roku zaprezentował go na spotkaniu Amerykańskiego Instytutu Naftowego. Jego teoria, znana też jako peak oil (szczyt wydobycia ropy), dość precyzyjnie określiła tempo wydobycia i moment wyczerpania złóż. Szczyt miał przypaść na 2000 rok.
Naukowcom szyki pomieszali Arabowie, którzy z powodu konfliktu z Izraelem podobili ceny, czym wywołali w 1973 roku wielki kryzys energetyczny. Od tamtej pory świat nauczył się oszczędzać ropę i dziś samochody zużywają dwa razy mniej paliwa. Dlatego najnowsza hipoteza mówi, że szczyt wydobycia przypadł na 2004 rok.
Sprawa byłaby jasna, gdyby ceny kształtowały jedynie podaż i popyt. Ropa jest jednak narzędziem spekulacji na wielką skalę. Kupuje się nie tylko po to, by wyprodukować benzynę i olej napędowy, lecz zbić kokosy nie odchodząc od komputera. Tankowce płyną sobie po oceanach, a zawartość zbiorników może kilkakrotnie zmienić właściciela, nim dobiją do portu.

Żądza pieniądza
Z rosnących cen cieszą się rzecz jasna najwięksi eksporterzy – państwa OPEC i Rosja. Jednak ta gra jest obarczona ryzykiem, bo grozi załamaniem koniunktury gospodarczej. Dziś wszyscy wpatrują się w Chiny, które są w trakcie wielkiego skoku cywilizacyjnego. I nie brak pesymistów, przewidujących krach w Państwie Środka.
Dlatego zaniepokojeni Amerykanie nalegają na zwiększenie wydobycia, aby w ten sposób doprowadzić do spadku cen. Pokazali już, że są gotowi do akcji zbrojnej, gdy grozi im utrata kontroli nad szybami wokół Zatoki Perskiej. Ostatnio na celowniku znalazł się Iran. •

Rozbieżne prognozy
Świat potrzebuje coraz więcej ropy, a specjaliści gubią się w domysłach. Jedni są przekonani, że cena ropy przypomina mocno nadmuchany balon. Musi on pęknąć z hukiem, co oznacza spadek do poziomu 20-30 dolarów za baryłkę. Inni twierdzą, że krzywa wykresu będzie wznosiła się nieprzerwanie do poziomu 100 dolarów.
Nie ulega wątpliwości, że światowa gospodarka wykazuje wielką elastyczność. Kilka lat temu, gdy cena baryłki zbliżała się do 40 dolarów, wielu ekonomistów przepowiadało finansowy kataklizm. Nic takiego się nie stało.
Dziś cena oscyluje wokół 75 dolarów, a najbardziej dynamiczne gospodarki – amerykańska i chińska – wciąż szybko się rozwijają. Prognozowanie koniunktury przypomina przepowiadanie pogody
czy ataków trąb powietrznych – nie da się zupełnie wykluczyć, że unieruchomienie kilku szybów naftowych – niczym machnięcie skrzydeł motyla nad Pacyfikiem – zapoczątkuje łańcuch zdarzeń prowadzących do katastrofy.
Eksperci wymieniają kilka miejsc zapalnych: Iran – ajatollahowie budują bombę atomową, Nigeria – partyzanci z plemienia Ogoni atakują instalacje i porywają pracowników zagranicznych koncernów, Wenezuela i Boliwia – prezydenci znacjonalizowali przemysł naftowy, kwitnie korupcja.

Jak powstaje cena benzyny
Mechanizm ustalania cen przez polskie rafinerie jest tak wyrafinowany, że zarabiają one, gdy notowania ropy idą w górę, jak i i wówczas, gdy spadają. Hurtowa cena
jest tak kształtowana, by nie opłacało się sprowadzać paliwa z zagranicy. Dlatego ponad 90 proc. – także w sieciach zachodnich koncernów – pochodzi z PKN Orlen lub Grupy Lotos. Cenniki na stacjach zmieniają się także w rytmie wahań kursu dolara – portfele kierowców chroni silna złotówka. Na cenę detaliczną mają również bezpośredni wpływ podatki: VAT, akcyza i opłata paliwowa. Rząd zapowiedział, że podniesie w tym roku stawkę akcyzy na benzynę. To oznacza, że za litr będziemy płacić 30 groszy więcej.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto