Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pobiegłem w I Nielegalnym Półmaratonie we Wrocławiu [relacja]

Redakcja
Opis wydarzeń z z nocnego półmaratonu we Wrocławiu z perspektywy ...
Opis wydarzeń z z nocnego półmaratonu we Wrocławiu z perspektywy ... goyo/Piotr Janicki
Opis wydarzeń z z nocnego półmaratonu we Wrocławiu z perspektywy biegacza.

Zobacz też: Nocny półmaraton we Wrocławiu odwołany! Pobiegli nielegalnie [wideo, zdjęcia, aktualizacja]


Zapisałem się na półmaraton, bo skusiły mnie deklaracje organizatorów o pierwszym nocnym biegu po Wrocławiu. Chciałem się przebiec przez centrum miasta nocą w towarzystwie innych zapaleńców.

Choć zawody traktowałem rekreacyjnie, mam swoją rutynę startową. Polega ona na tym, że jem i piję w określonych godzinach, a na miejscu pojawiam się "za pięć dwunasta", żeby za długo nie czekać na start. To bardzo ważne dla komfortu biegu.

Pierwsze rozczarowanie

O godz. 19:50 spiker zakomunikował, żeby ustawić się do swoich boksów czasowych. Wówczas poczułem adrenalinę startową - uwielbiam to uczucie. Odliczałem minuta za minutą i przybierałem nogami. Byłem gotowy na bój z samym sobą i kilometrami. Niestety, o godz. 20:05 spiker powiedział, że bieg będzie przełożony. Dopiero około godz. 20:30 poinformował, że zawody rozpoczną się najwcześniej o godz. 21:00.

zobacz: Nocny Wrocław Półmaraton [zdjęcia uczestników]

Byłem rozczarowany, przygotowania przez cały dzień wzięły w łeb. Wytłumaczyłem sobie, że przecież nie biję życiówki, więc potraktuję ten bieg jako jogging. Wkradła się jednak pewna nerwówka. Nie zostaliśmy poinformowani, co się właściwie stało. Niektórzy biegacze spekulowali, że był jakiś poważny wypadek i trzeba czekać, aż po nim posprzątają. Inni, ci którzy mieli telefony z internetem, przebąkiwali, że jest problem z oznaczeniem trasy.

Biegacze podzielili się na dwie grupy, tych którzy poszli dalej się rozgrzewać i resztę, która pod drzewkami Stadionu Olimpijskiego czekała na kolejne komunikaty.

Chcemy już biec!

O godz. 21 spiker nic nie musiał mówić. Wszyscy sami ustawili się w boksach startowych. Mijały kolejne minut 21:01, 21:05, a głośniki milczały. W końcu organizatorzy zabrali głos i powiedzieli, że czekamy jeszcze pół godziny. Zaczęły niemiłosiernie kąsać komary, zrobiłem się już głodny - około 21:30 miałem zbliżać się do mety. Część biegaczy zrezygnowała. Postanowiłem czekać, bo wiedziałem, że najbliższa taka okazja za rok i właściwie teraz, już po zmroku, to będzie prawdziwy nocny półmaraton.

Po godz. 21:30 spiker znowu milczał, przemówił kilka minut później. Gadał coś o bezpieczeństwie, ale biegacze zaczęli gwizdać i nic nie było słychać. Nagle tłum zaczął odliczać 9, 8, 7... Tak jak robi na zawodach przed sygnałem startera. I ruszył. Byłem zdezorientowany, ale pobiegłem za wszystkimi. Ucieszyłem się, że w końcu wystartowaliśmy.

Co ja właściwie robię?

Do pierwszego kilometra myślałem, że biorę udział w zawodach, na które zapisałem się kilka tygodni temu. Zaniepokoiły mnie jednak rozmowy biegaczy, którzy spekulowali: "ciekawe dokąd nas puszczą". Wówczas oni mi uświadomili, że bieg wystartował nielegalnie, a ja biorę udział w zbiorowisku i ganiam sobie środkiem ulicy. Chwila konsternacji, ale postanowiłem biec ze wszystkimi.

Bieg chociaż nielegalny był wyjątkowy. Ludzie wspierali się na trasie. Starali trzymać w kupie lub przynajmniej w większych grupkach. Nikt się nie ścigał, rozmawialiśmy przez całą trasę. Widzieliśmy się pierwszy raz w życiu, a dyskutowaliśmy jak starzy znajomi.

Komentowaliśmy głównie zaistniałą sytuację. Żartowaliśmy, że wszyscy dostaniemy mandaty, a organizator biegu pokryje je z naszego wpisowego. Trochę nieprzyjemnie zrobiło się, jak zauważyliśmy, że zabrano jedzenie i picie przygotowane dla biegaczy. Było duszno, po 5 kilometrach zaczęło nam doskwierać pragnienie.

Kibice na medal

Po raz kolejny okazało się, że wrocławianie świetnie organizują się w sytuacjach kryzysowych. Już przy moście Szczytnickim kibice oddawali biegaczom swoją wodę. Niektórzy dostali nawet piwo. Tak było przez cały bieg. Wrocławianie ustawiali się przy trasie, dopingowali i zachęcali, żeby się nie poddawać. Ba! Przy moście Grunwaldzkim był policjant, który sam nam bił brawo i gratulował postawy. Na 100 proc. maratończyk, tak czuję.

Baliśmy się jednak, że w końcu policja nas zawróci. Cała trasa była jednak zabezpieczona. Tylko na placu Jana Pawła II kazali nam biegać po schodach, ale daliśmy radę.

Atmosfera była kapitalna. To były niezapomniane zawody i wyjątkowa noc. Już się umawialiśmy na kolejne "nielegalne" biegi, które będą opanowywać raz na jakiś czas miasto.

Dopiero w domu zorientowałem się, że nasz jogging dał nieźle w kość kierowcom. Mam nadzieję, że choć część nas zrozumie. To było nasze święto, a świąt się nie odwołuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto