Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niesłusznie oskarżeni o kradzież

AS
Pani Basia napisała do nas list:

" Witam! Chciałam opisać absurdalną, niesłychaną historię, która przytrafiła się mi i mojemu narzeczonemu podczas popołudniowych zakupów w jednym wrocławskich supermarketów. W wirze przeprowadzkowym pojechaliśmy na zakupy, kupić m.in. kosz na bieliznę (tego dnia, kupowaliśmy również pralkę).Gdy
zapłaciliśmy za kosz oraz inne przedmioty gospodarstwa domowego (w sumie ok 170zł) i chcieliśmy odejść od kasy, "zapipczeliśmy" w bramce. Od razu
zaczęliśmy podawać kasjerce przedmioty, które kupiliśmy, żeby mogła zdiagnozować źródło pipczenia, podaliśmy jej również słynny kosz na bieliznę.

Kasjerka zajrzała do środka, następnie wyjęła z kosza podszewkę (taką jaką mają wiklinowe kosze na bieliznę, żeby nie zaciągać materiału) a pod nią ukazała się paczką skarpet i damska bluzka, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Od razu poinformowaliśmy panią, że te rzeczy nie są nasze i nie chcemy ich kupować. Zanim się spostrzegliśmy otoczyli nas panowie z ochrony i zaprosili na zaplecze w celu wyjaśnienia sprawy.

To jeszcze, byliśmy w stanie zrozumieć, zaszło podejrzenie kradzieży, sprawę należy wyjaśnić...niestety dalszy rozwój wydarzeń przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Obsługa sklepu potraktowała nas jak złodziei, gdy zapytałam o możliwość dostępu do monitoringu usłyszałam, że "mam nie robić z nich idiotów".

Poinformowaliśmy ochronę, że nie zamierzamy przyznawać się do kradzieży, której nie popełniliśmy. Przyjechała policja, traktowała nas w sposób obrażający naszą
inteligencję, stosowała banalne psychologiczne sztuczki, mówiąc np. "Widzieliśmy nagrania, przyznajcie się! Wszystko jest na taśmie". Gdy zaczęliśmy się dopytywać, co właściwie się tam znajduje, okazało się, że w sklepie istnieje tylko monitoring kas, nie istnieje możliwość obejrzenia nagrania z hali sklepowej, które prześledziło by cała naszą drogę po sklepie, i udowodniłoby naszą niewinność.

Policjanci dali nam wybór, albo zgodzimy się na mandat, albo pojedziemy, na komisariat gdzie zostanie sporządzana notatka służbowa a sprawa trafi do sądu. Poczuliśmy się szantażowani, ponieważ policjanci mówili, że sprawa w sądzie przekreśli naszą karierę zawodową, że będziemy mieć problemy na uczelni oraz, że na pewno takiej sprawy nie wygramy, bo dowodem kradzieży jest nagranie, na którym przekraczamy z naszym pipczącym koszem tzw.linię kas.

Chcieliśmy wykonać kilka telefonów, do osób, które znają się na prawie i którym ufamy, niestety już przy pierwszym zostaliśmy bezczelnie poganiani, zostało nam zasugerowane, że wydłużanie całej procedury zwiększy wysokość mandatu (co dla kieszeni studenta nie jest bez znaczenia..) W końcu zastraszeni, zgodziliśmy się na zapłacenie absurdalnego mandatu, za czyn, którego nie dokonaliśmy.

Nie rozumiemy, dlaczego tak jest, że w polskim prawie prościej udawać złodzieja, niż dochodzić swojej niewinności. Czy obowiązkiem klienta sklepu jest zaglądanie w każdy zakamarek zakupionego towaru? Czy może jest to obowiązkiem kasjerki? Albo osób wykładających towar na półki? Sklep uczynił nas złodziejami skarpetek. To chore! Ciekawi mnie, kto z punktu widzenia prawa ponosi odpowiedzialność za niechciany towar ukryty w naszym koszu... pozdrawiam".

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto