MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kiepscy trzymają się mocno

Krzysztof Kucharski
FOT. PAWEł RELIKOWSKI
FOT. PAWEł RELIKOWSKI
– Lubię Ferdka – powiedział nam Andrzej Grabowski, aktor teatralny i filmowy, odtwórca roli Ferdynanda Kiepskiego w popularnym serialu. Przyznał się też, czego najbardziej żałuje – że dotąd nie udało ...

– Lubię Ferdka – powiedział nam Andrzej Grabowski, aktor teatralny i filmowy, odtwórca roli Ferdynanda Kiepskiego w popularnym serialu. Przyznał się też, czego najbardziej żałuje – że dotąd nie udało mu się wystąpić w „Tańcu z gwiazdami”

• Stałeś się firmą. Nie trzeba Cię przedstawiać, że jesteś aktorem, bo wszędzie Cię pełno i na dodatek jesteś omnibusem, masz własny program kabaretowy, robisz film fabularny za filmem i serial za serialem. W teatrze Cię trochę mniej.
– Dlaczego mniej? Tyle, ile trzeba, co miesiąc kilka razy pojawiam się na scenie Teatru Słowackiego w Krakowie...

• W dwóch sztukach – „Chorym z urojenia” i „Ożenku” – premiera tej ostatniej odbyła się trzy lata temu.
– Nie widzę w tym nic dziwnego w dzisiejszych czasach. Zresztą... do dziś gram przecież też „Audiencję V” Schaeffera...

•... która premierę miała w roku 1986. Zdobyłeś wtedy Grand Prix na festiwalu teatrów jednego aktora w Toruniu. To jest bardzo zwariowany spektakl.
– Mnie się wydaje, że twórczy.

• Dla przeciętnego widza raczej szokujący. Nie zdarza się raczej w teatrze, by aktor usmażoną na oczach widza prawdziwą jajecznicę wywalał sobie na głowę.
– To była i jest, bo wciąż to gram, prowokacja na pewnym piętrze abstrakcji. Gdzieś nawet styka się może z prowokacyjną siłą Kiepskich.

• Nie znudził Ci się Ferdynand Kiepski?
– Nigdy mnie nie nudził. Zawsze był i jest częścią mojej pracy. Owszem, był taki czas, kiedy mnie drażnił, bo wszyscy utożsamiali mnie z Ferdkiem.

• Teraz już tak nie jest?
– Ten serial ma dużą oglądalność, więc dla jakiegoś procentu telewidzów, którzy nie chodzą do kina, pewnie pozostanę tylko Ferdkiem Kiepskim. Ale lubię to, co robię. Zawsze dodaję, że nigdy nic innego nie robiłem i chyba bym nie potrafił. Najuczciwiej lubię Ferdka. Tak samo lubię grać takie postaci, jak w filmach typu „Pitbull”, albo „Strajk” Schlöndorffa i „Lekcjach pana Kuki”, gdzie gram postać tytułową, czy nowym serialu „Odwróceni”, który się pojawi niedługo, a gram w nim mafioza. To są kompletnie różne postaci. W większości wcale nieśmieszne. W każdym razie niemające nic wspólnego z komedią jako gatunkiem. Łączy je tylko moje ciało i mój głos, może jakieś nawyki ruchowe, ale te ostatnie staram się kontrolować.

• Bałeś się zaszufladkowania z etykietą „Ferdynand Kiepski”?
– Bałem się bardzo. Zwłaszcza że był taki czas, krótko, kiedy grałem właściwie tylko Ferdka.
• Teraz grasz we wszystkim i wszystko. Czy to lepiej?
– Przepraszam cię, nie występowałem w „Tańcu z gwiazdami”.

• Żałujesz?
– No pewnie, bo to mogłoby być bardzo śmieszne.

• Rodzina Kiepskich trzyma się mocno. Ile to już lat?
– Trzymamy się razem, prawie w niezmienionym składzie, już osiem, a nawet dziewięć lat, bo rodzinę zaczynaliśmy zakładać, mówię o rozmowach i pierwszych odcinkach, już w roku 1998.

• Premiera pierwszego odcinka odbyła się w marcu następnego roku. Środowisko już na początku zepchnęło was na margines. Z zawiści?
Bo przecież Kiepscy zdobyli telewidzów i z każdym tygodniem coraz więcej ludzi przyciągali przed szklany ekran.
– Z jakiej zawiści? Z najszlachetniejszych pobudek. W obronie polskiej kultury. Uważano, że trudno znaleźć gorszy i jeszcze bardziej przerażający przykład na propagowanie chamstwa i głupoty. Pamiętam setki rozmów i zaczepek kolegów. Zastanawiali się głośno, nie kryjąc obrzydzenia, jak przyzwoity aktor teatralny może w czymś takim brać udział. Jak można tak obniżyć loty, wyrzec się ambicji artystycznych. Ale to wszystko się zmieniło. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo ci ludzie, którzy mówili, jak możesz w czymś takim grać, są teraz sympatykami Kiepskich, bo zauważyli przewrotną konstrukcję tego serialu. Najważniejsze, że zaczęli oglądać. Poprzednio wygłaszali opinie po obejrzeniu kawałka przypadkowego odcinka. I wtedy rzeczywiście ma się wrażenie zetknięcia z chamstwem i totalnym idiotyzmem. Gdy się obejrzy całość, łatwiej się zorientować, o co nam chodzi, z czego my się śmiejemy, co przerysowujemy, co wytykamy, dlaczego posługujemy się głupotą. A po to posługujemy się głupotą, tak ją pompujemy, żeby się stała nadgłupotą, a ta nabrała cech mądrości albo chociaż gorzkiej konstatacji..

• Na temat żadnego serialu nie ukazało się tyle, często kontrowersyjnych, publikacji, co na temat „Świata według Kiepskich”.
– Niektórzy krytycy, dziennikarze dość wcześnie, bo już parę lat temu, zauważyli, że właśnie ten serial będzie etykietą naszych czasów, jak komedie Barei, nie kino moralnego niepokoju, są obrazem PRL-u.

• Ten wasz kiepski świat pokazuje strasznie gorzką Polskę.
– Nie tylko gorzką, ale i obrzydliwą, w satyrycznym przerysowaniu, aż do surrealizmu. Oczywiście, trafiają się lepsze i gorsze odcinki. Tutaj każdy odcinek jest samodzielną całością, małą fabułką, to nie jest jakaś legumina o miłości i mdłości przez siedemset albo osiemset odcinków. Na dodatek stara się jakoś komentować zjawiska, których jesteśmy świadkami. Nakręciliśmy 260 odcinków i to było 260 fabuł. Każda z nich po rozbudowaniu mogłaby być kinowym filmem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto