Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gangsterskie porachunki

Renata Grochal
Kilka dni temu policjanci w Krakowie  aresztowali "Siwego". Fot. B. Sadowski
Kilka dni temu policjanci w Krakowie aresztowali "Siwego". Fot. B. Sadowski
(WROCŁAW) Strzelaniny, eksplozje, nieudolnie przyczepione ładunki wybuchowe wypadające spod samochodów. Takie informacje zdominowały lokalne media pod koniec 1999 roku i w pierwszym półroczu 2000 roku.

(WROCŁAW) Strzelaniny, eksplozje, nieudolnie przyczepione ładunki wybuchowe wypadające spod samochodów. Takie informacje zdominowały lokalne media pod koniec 1999 roku i w pierwszym półroczu 2000 roku. Nieoficjalnie mówiło się o wojnie gangów. O co walczyli przestępcy? Oczywiście o pieniądze. Te, które zarabia się najłatwiej, czyli na łamaniu prawa.

Historia zorganizowanej przestępczości w stolicy Dolnego Śląska sięga początku lat 90. Śledztwo w sprawie gangów prowadzi Centralne Biuro Śledcze i Wydział do Spraw Zwalczania Przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Bandyci, w przeciwieństwie do uczciwych obywateli, nie mieli problemów z odnalezieniem się w „raczkującej demokracji”. Jak grzyby po deszczu wyrastały różne prywatne przedsiębiorstwa, nie zawsze do końca legalne. Do Polski zaczęły przedostawać się narkotyki z zachodu, każdy chciał jeździć dobrym zachodnim samochodem. Tutaj więc bandyci znaleźli dla siebie pole do działania.
Złodziejaszki i sportowcy
- Większość osób, które w tej chwili działają lub działały w zorganizowanych grupach przestępczych zaczynała w latach 90. od kradzieży, na przykład samochodów - opowiada policjant z Centralnego Biura Śledczego. - Byli też sportowcy. Pracowali jako ochroniarze w klubach.
Za jednego z przywódców wrocławskiego świata przestępczego uznawany jest Leszek C., były bokser policyjnego klubu „Gwardia”. Nieoficjalnie mówi się, że miał powiązania z Januszem T., pseudonim „Karkowiak”, jednym z najgroźniejszych polskich gangsterów. Leszek C. został zatrzymany we wrześniu 2000 roku w swojej posiadłości koło Włocławka. Choć jego adwokat twierdzi, że były bokser jest spokojnym rencistą, prokuratura zarzuciła mu kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym. Gang Leszka C. miał się zajmować popełnianiem zabójstw, wymuszaniem haraczy z agencji towarzyskich i od biznesmenów, handlem narkotykami oraz kradzionymi samochodami.
Kto tu rządzi?
Jednym z najbliższych współpracowników domniemanego szefa był Piotr S. pseudonim „Siwy”. Ten z kolei wpadł w ręce policjantów kilka tygodni temu w Krakowie. Wraz z nim został zatrzymany Marcin B. pseudonim „Bazyl”, który zajmował się w gangu handlem narkotykami. Piotr S. poznał Leszka C. na przełomie lat 80. i 90. w klubie „Gwardia”. „Siwy” trenował tam taekwondo.
- Pod koniec lat 90. to Piotr S. w rzeczywistości kierował gangiem - twierdzi nasz informator dobrze znający wrocławski półświatek. - Leszek C. usunął mu się z drogi. „Siwy” był ambitny, chciał sam prowadzić interesy.
W „Gwardii” Piotr S. poznał Adama D. pseudonim „Kakałko”, miłośnika karate. Razem stali na bramce w kasynie Polonia.
W 1995 roku mężczyźni poszli po rozum do głowy i ustalili, że otwierają własny klub. W końcu po co pracować u kogoś, kiedy mogą sami zatrudniać ludzi. Poza tym, legalna dyskoteka to doskonała przykrywka dla przestępczej działalności.
Od pomysłu do realizacji nie minęło dużo czasu. 1 stycznia 1996 roku zaczęła działać „Reduta”. Współwłaścicielem klubu został też Rafał M. pseudonim „Kaka”. Pracował wcześniej jako ochroniarz w kasynie Reduta.
Nieoficjalnie mówiło się, że na wzgórzu Partyzantów, gdzie mieściła się dyskoteka, zbierają się złodzieje samochodów. Lokal był obserwowany przez policję. Funkcjonariusze prowadzili akcję wymierzoną przeciwko wrocławskim złodziejom pod kryptonimem „Golf”.
- Wokół „Reduty” skupiała się cała przestępczość zorganizowana - twierdzi nasz informator. Nie było jeszcze podziałów między osobami z tak zwanego półświatka.
Przestępcy podzieleni
- Pod koniec lat 90. między osobami powiązanymi ze światem przestępczym zaczęły pojawiać się nieporozumienia - mówi policjant z Centralnego Biura Śledczego.
Bandyci podzielili się w końcu na dwie grupy. Jednym z gangów kierował nadal Leszek C. Drugim, jak twierdzi jeden z naszych informatorów, „Kapeć”. Przyczyną rozłamu były wygórowane ambicje niektórych przestępców. One też doprowadziły do tego, że bandyci zaczęli do siebie strzelać i podkładać ładunki wybuchowe pod swoje auta. Co pchało ich do zamachów? Oczywiście, chęć zysku. Zaczęły się walki o wpływy w agencjach towarzyskich, o ściąganie haraczy od biznesmenów, zyski z handlu narkotykami i kradzionymi samochodami. Na pierwsze efekty wojny gangów nie trzeba było długo czekać.
Pierwsze strzały
W czerwcu 1997 roku w agencji „Korynt” we Wrocławiu doszło do strzelaniny. Powód? Właścicielka innej agencji, o wdzięcznej nazwie „Eden”, odmówiła płacenia haraczu Dariuszowi R., vel „Prezes”, domniemanemu członkowi gangu „Kapcia”. Mężczyzna podstępem ściągnął konkubenta niepokornej kobiety do agencji „Korynt”, którą prowadził i postrzelił tam jego ochroniarza. Ofiara zamachu przeżyła. Długie ręce „Prezesa” sięgały jednak daleko poza Wrocław. Ściągał też haracze od właścicieli domów publicznych w Szklarskiej Porębie.
Miesiąc później od strzałów ginie Wojciech L. pseudonim „Paralita”, ochroniarz w jednej z agencji towarzyskich. Zabójca oddał do niego 10 strzałów przy ulicy Jedności Narodowej. Wykonawcą egzekucji miał być Krzysztof F. pseudonim „Zając”. Przyczyna? Znowu nieporozumienia w agencjach towarzyskich.
Strzały śmiertelne
Do kolejnej strzelaniny doszło we wrześniu 1997 roku przy ulicy Prostej. Ofiarą zamachu był Marek Ł., pseudonim „Łopuch”. Za zlecenie egzekucji sąd skazał na 15 lat więzienia Dariusza S. i Wiesława B. pseudonim „Cygan”. Ten ostatni do tej pory jest poszukiwany listem gończym. Prokuratura zarzuca mu udział w grupie przestępczej Leszka C. Wszyscy trzej mężczyźni zajmowali się kradzieżami samochodów. Dariusz S. był winien „Łopuchowi” pieniądze. Nie chciał jednak oddać długu, więc Marek Ł. porwał go i pobił. Z kolei „Cyganowi” „Łopuch” odbił dziewczynę. Dariusz S. namówił więc Wiesława B., aby wspólnie pozbyli się niewygodnego kolegi. Tak też się stało. Śmiertelne strzały oddał prawdopodobnie płatny zabójca, który przyjechał zza wschodniej granicy. Do tej pory go nie zatrzymano.
Ofiarą kolejnego zamachu padł współwłaściciel „Reduty” Adam D. Pod jego autem eksplodował ładunek wybuchowy. Adamowi D. nic się nie stało.
Coraz bardziej ambitni?
W 1999 roku we Wrocławiu doszło do kilku zamachów na życie domniemanych członków grupy „Kapcia”. Nieoficjalnie mówiło się, że Janusz K. wyjechał za granicę i stamtąd kieruje swoim gangiem. We Wrocławiu o jego interesy miał dbać Piotr Sz., pseudonim „Szadok”. On sam zaprzeczył w rozmowie z nami, że rządzi jakąkolwiek grupą.
- Jestem rencistą - mówił „Szadok”. Kiedyś pracowałem jako konwojent w poczcie polskiej. Nie prowadzę żadnej działalności przestępczej. Nie wiem, dlaczego pewne osoby mnie pomawiają.
Strzelanina pod „Garażem”
W grudniu 1999 roku doszło do strzelaniny przed pubem „Garaż” (obecnie „ZIC - ZAC”) przy ulicy Komuny Paryskiej. Ranny został tam 20-letni mężczyzna. Miejsce strzelaniny nie było przypadkowe. Nieoficjalnie mówi się, że w klubie spotykają się członkowie gangu „Kapcia”.
Na życie rencisty Piotra Sz. zorganizowano również kilka zamachów. O ich zlecenie prokuratura podejrzewa najbliższego współpracownika Leszka C., „Siwego”.
W wigilię Bożego Narodzenia w 1999 roku pod mercedesem, którym jeździł Piotr Sz. eksplodował ładunek wybuchowy. Nieoficjalnie mówiło się, że to ostrzeżenie od „Siwego”. Piotr Sz. miał próbować przejąć kontrolowane przez gang Leszka C. agencje towarzyskie, zyski z handlu narkotykami, a także z automatów do gier zręcznościowych.
Po tym wydarzeniu został postrzelony przed dyskoteką w Oławie bliski współpracownik „Siwego”, Robert Z.
Pierwsze ostrzeżenie dla Piotra Sz. prawdopodobnie nie pomogło, bo już w lutym 2000 roku strzelano do niego w centrum handlowym „Korona”. Mężczyzna wyszedł cało z zamachu. Strzały do niego miał oddać „Cygan”. Po tym wydarzeniu zabójca uciekł za granicę.
„Szadok” na muszce
Bandyci z konkurencyjnej grupy jednak wciąż nie dawali „Szadokowi” spokoju. W czerwcu „Siwy” najechał swoim jeepem na tył BMW należącego do domniemanego lidera konkurencyjnej grupy. Później „Szadok” został ugodzony nożem. Przesłuchiwany w prokuraturze stwierdził, że nie czuje się poszkodowany przez osoby, które organizowały zamachy na jego życie.
Pomiędzy zamachami na życie Piotra Sz. przedstawiciele konkurencyjnego gangu nękali też inne osoby uznawane za jego współpracowników.
W lutym postrzelono właściciela dwóch agencji towarzyskich Krzysztofa S., pseudonim „Dragon”.
Kilka dni później doszło do kolejnej strzelaniny. Ranny został Robert Sz., pseudonim „Piszczyk”. Na początku lat 90. razem z żoną Leszka C. prowadził dyskotekę. Twierdził, że nie ma nic wspólnego z gangsterami. Miesiąc po kolizji Piotra Sz. i „Siwego”, w lipcu 2000 roku, podłożono ładunek wybuchowy pod BMW, którym jeździł jeden z członków grupy Leszka C., Rafał D., vel „Trol”. Bomba na szczęście nie wybuchła.
Policja działa
We wrześniu 2000 roku policja rozbiła gang Leszka C. Nie trzeba było długo czekać, aby grupa „Szadoka” zaczęła starać się o przejęcie kontroli nad interesami prowadzonymi przez zlikwidowany gang.
Zaledwie kilka dni po aresztowaniu jego bossów usiłowano zamordować Piotra K., pseudonim „Kali”. W grupie Leszka C. zajmował się on ściąganiem haraczy z agencji towarzyskich i handlem narkotykami. „Kali” został ugodzony nożem przy ulicy Wyścigowej przez Tomasza D., bliskiego współpracownika „Szadoka”. Ofiara zamachu uszła z życiem. Po tym wydarzeniu policja przesłuchiwała między innymi „Szadoka”.
- To był taki okres spontanicznych działań grupy Piotra Sz. - mówi policjant z Centralnego Biura Śledczego. - Teraz członkowie grupy działają bardziej ostrożnie, nie ujawniają się.
Policjanci twierdzą, że grupa Piotra Sz. nie jest tak silna jak gang Leszka C. Przestępcy nie mają powiązań z legalnym biznesem. Tymczasem z materiałów prowadzonego przeciwko Leszkowi C. postępowania wynika, że były bokser takie kontakty posiadał.
- Przestępcy mówią o „Szadoku”, że to zwykły chuligan - ocenia funkcjonariusz z CBŚ. - Jego ludzi określają natomiast mianem chłopców spod budki z piwem.
Prowadzone przeciwko zorganizowanym grupom przestępczym postępowanie wykaże, czy tak jest w rzeczywistości.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto