Turów wygrał jednostronne derby Dolnego Śląska. Brandun Hughes przechodzi z Atlasu do Prokomu?

Hit kolejki w Zgorzelcu nie przyniósł spodziewanych emocji. Wypoczęci (zaledwie jeden mecz w ciągu ostatnich 13 dni) i świetnie przygotowani gracze PGE Turów wybili gościom z głowy marzenia o udanym rewanżu za porażkę we Wrocławiu. Druga kwarta - wygrana przez wicemistrzów różnicą aż 14 pkt (23:9) - załatwiła sprawę. Turów zwyciężył 82:65.
Po raz kolejny zawiódł indywidualista Dewan Robinson, którego nie stać na nic innego, jak tylko na akcje jeden na jednego - niczym w ulicznych turniejach koszykówki. Widzi niewiele, a jego statystyki , choć całkiem przyzwoite, nie oddają tego, co się dzieje na parkiecie.
Wydaje się, że po świetnym występie Rashida Atkinsa w meczu z Prokomem błędem było posadzenie go na ławce rezerwowych. Amerykanin wyszedł na parkiet dopiero w 9 minucie i w niczym nie przypominał zawodnika, który kilkadziesiąt godzin wcześniej rozbił Prokom.
Tym spotkaniem wrocławianie właściwie przekreślili szansę na miejsce w czołowej trójce. Do PGE Turowa mają w tabeli już trzy punkty straty (doliczając wicemistrzowi zwycięstwo w zaległym meczu). W praktyce są to nawet cztery oczka, bo ekipa ze Zgorzelca dwa razy pokonała wrocławian i ma oczywiście lepszy bilans dwumeczu.

Co oznacza czwarte miejsce przed play-off? Rywalizację z Prokomem Treflem w półfinale, czyli koniec marzeń o awansie do bezpośredniego starcia o złoto. Prokom może ze Śląskiem przegrać jeden mecz - jak w ostatnią środę. Jednak w serii play-off potencjał mistrza Polski (wzmocnionego przeciętnym graczem na pozycji rozgrywającego - mówi się, że będzie to Brandun Hughes, do tej pory w Atlasie Stali Ostrów Wlkp.) musi wziąć jednak górę.

8 ligowych zwycięstw z rzędu mieli na koncie gracze Śląska Wrocław