Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szwajcarskie dolary

Grzegorz Żurawiński
LUBIN Było jak w filmie. Uzbrojeni antyterroryści wysadzali drzwi. Potem gadali o amfetaminie i przepraszali, by... aresztować kilka dni później. Był też list do Adama Michnika.

LUBIN

Było jak w filmie. Uzbrojeni antyterroryści wysadzali drzwi. Potem gadali o amfetaminie i przepraszali, by... aresztować kilka dni później. Był też list do Adama Michnika. Na koniec, szwajcarskie konto i dolary, których nie chcieli w KGHM. W Lubinie zacznie się dziś kolejny proces byłego wiceprezesa miedziowego koncernu.

Afera eksplodowała gwałtownie i z niezwyczajnym hukiem. Był czerwiec 2001 roku.

- Brygada antyterrorystyczna wtargnęła do mojego domu o 5.40 rano. Wysadziła drzwi ładunkiem wybuchowym i wybiła mi szyby. Wykopano niemal wszystkie drzwi, mimo że były otwarte, a w domu nie było nikogo - tak w liście do Adama Michnika wspominał swój pierwszy kontakt z policją ówczesny wiceprezes Polkomtela (komórki GSM Plus), do maja wiceprezes KGHM, Marek Sypek.

- Centralne Biuro Śledcze wtargnęło tego samego dnia o 6 rano do domu moich rodziców (...). Po tym wszystkim prokurator apelacyjny w Poznaniu stwierdził, że policja popełniła błąd, a działania były niewspółmierne do okoliczności; wszystko pod zarzutem produkcji narkotyków - skarżył się miedziowy notabl.

Kilka dni później Marek Sypek trafił jednak do aresztu. Prokurator zarzucił mu prowadzenie w początku 2000 roku prywatnych operacji walutowych, które nielegalnie zabezpieczano majątkiem KGHM.

Wyprzedaż milionów

Zaczęło się w lutym 2000 roku od przecieku, że coś dziwnego dzieje się na polskim rynku walutowym. Nieoficjalna i anemicznie dementowana informacja, że KGHM wystawił do sprzedaży 100 mln dolarów na rzecz Bank of America, przyniosła piorunujący efekt. W ciągu kilku dni ówczesny kurs dolara spadł z 4,25 do 4,17 zł.

Opozycyjny wobec zarządu KGHM związkowiec i poseł SLD Ryszard Zbrzyzny zaalarmował, że ujawnienie informacji o dewizowych operacjach jego firmy kosztowało miedziowy koncern stratę 8 milionów złotych (pisaliśmy o tym: "Poseł mówi bankowo" 12-13.02.2000).

Padły zarzuty o nieprofesjonalizm ludzi odpowiedzialnych w spółce za operacje walutowe. Okazało się, że niesłusznie...

Dziewicze transfery

Już w grudniu 1999 roku Piotr W., doradca finansowego wiceprezesa KGHM Marka Sypka, zarejestrował na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych (raj podatkowy, w którym nie pyta się o właścicieli firmy) spółkę Ferguson United. Oficjalnie firma miała się zajmować... transferem zawodowych piłkarzy.

Spółka otworzyła konto w jednym z londyńskich banków, po czym 18 stycznia 2000 roku otrzymała rzecz niezwykłą: pisemną i bezwarunkową gwarancję KGHM Polska Miedź (właściwie od wiceprezesa Marka Sypka i szefowej departamentu obrotu dewizowego i zabezpieczeń Kornelii K-M.) zapłaty wszelkich swoich zobowiązań wobec swojego instytucjonalnego maklera Goldman Sachs International. Tak wyposażona przystąpiła do najzwyczajniejszych spekulacji walutowych, kupna i sprzedaży dewiz. O tyle szczególnych, że wspieranych z kraju "nieudolnością" KGHM.

- O to chodziło. Po każdorazowym miedziowym uderzeniu w polski rynek dewizowy do akcji przystępowała Ferguson United. Grano na pewniaka w sprowokowane zmiany kursów walut - tłumaczył nam zaprzyjaźniony bankowiec.

Sekretne konto

- Były to zawsze operacje w imieniu i na rzecz KGHM - tłumaczył już po ujawnieniu skandalu Piotr W.
Problem w tym, że miedziowy koncern nigdy nie zawarł żadnej oficjalnej umowy z Ferguson United.

- Aby operacje tego typu przyniosły zysk, musiały być prowadzone w największej tajemnicy - bronił się Marek Sypek.
Faktem jest bowiem, że (kosztem dewizowych wpadek KGHM?) "dziewicza" firma Piotra W. na spekulacjach zarobiła. I to sporo: 414 tys. dolarów i 79 tys. brytyjskich funtów (ówcześnie ponad 2,2 mln zł). Rzecz w tym, że pieniądze trafiły na rachunek FU w szwajcarskim Multicommercial Bank w Zurichu.
Dopiero groźba aresztowania sprawiła, że w czerwcu 2001 roku (czyli grubo ponad rok po zamknięciu operacji) przelano je na konto KGHM. W Polskiej Miedzi nie wiedziano nawet jak zaksięgować przychód z operacji, których... oficjalnie nigdy nie było!

Chcieli ukraść?

- Całej trójce oskarżonych zarzuca się działalność na szkodę KGHM, przywłaszczenie mienia i wyrządzenie firmie szkody znacznych rozmiarów - tak w skrócie opisuje zarzuty rzecznik wrocławskiej prokuratury okręgowej Leszek Karpina.
Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Kasa prywatna, czy na politykę?

Prokuraturze nie udało się wyjaśnić, jaki był cel, dla którego podjęto sekretnych spekulacji i gromadzono pieniądze w lewej zagranicznej kasie. To tym bardziej dziwne, że już jesienią 2000 roku na ślad tych operacji trafili przedstawiciele rady nadzorczej KGHM. Co prawda, zablokowali je, ale całość okryli szczelną tajemnicą. Dopiero w maju 2001 roku wiceprezes KGHM Marek Sypek został odwołany ze stanowiska. Krzywdy nie miał, bo... dostał kopa w górę (na stanowisko wiceprezesa Polkomtela). Kłótnie na szczytach AWS sprawiły jednak, że kilka tygodni później osłaniający go polityczny parasol został zwinięty. Dopiero wówczas do akcji weszli policjanci z CBŚ.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto