MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

MIKE, CZYLI PROBLEM

Michał Lizak
Janavor Weatherspoon (z lewej) i Daryl Greene są pewni, że razem w ekipie Turowa będą się czuli doskonale.   zdjęcia: Paweł Relikowski
Janavor Weatherspoon (z lewej) i Daryl Greene są pewni, że razem w ekipie Turowa będą się czuli doskonale. zdjęcia: Paweł Relikowski
KOSZYKÓWKA Michael Ansley jeszcze na sekundę nie pojawił się w Zgorzelcu, a już są z nim problemy. Wczoraj jego dwaj rodacy – Daryl Greene i Janavor Weatherspoon – zameldowali się na lotnisku we ...

KOSZYKÓWKA

Michael Ansley jeszcze na sekundę nie pojawił się w Zgorzelcu, a już są z nim problemy. Wczoraj jego dwaj rodacy – Daryl Greene i Janavor Weatherspoon – zameldowali się na lotnisku we Wrocławiu o 15.20, a na Ansleya trzeba było czekać kilka godzin

Ostatecznie Ansley zjawił się we Wrocławiu dopiero kilkanaście minut po 20. Oficjalnie tłumaczył spóźnienie w najbardziej banalny sposób – zagubieniem biletu. Ale tak naprawdę chyba nawet żaden z szefów Turowa nie chciał w takie tłumaczenie wierzyć. Ansley znany jest z tego, że często coś mu się przytrafia. W Turowie zdarzyło się to wyjątkowo szybko. – Najważniejsze, że wreszcie jest – podsumował podróż wielkiego Mike'a do Zgorzelca wiceprezes klubu Roman Mazur.

Janavor jak turysta
Dwaj rozgrywający Turowa zjawili się na lotnisku zgodnie z planem. Janavor Weatherspoon, dla którego Turów będzie pierwszym zawodowym klubem w karierze, sprawiał wrażenie zagubionego turysty. Pojawił się w holu z podręczną walizeczką i długo przekonywał dziennikarzy, że to jego jedyny bagaż. – Cieszę się, że jestem w Turowie. To dla mnie szansa na pokazanie się. Uwielbiam koszykówkę i nie boję się ciężkiej pracy. A co lubię najbardziej? Oczywiście wsady – mówił kilka minut po przylocie. Już po pojawieniu się informacji o jego transferze do Zgorzelca kibice na internetowych listach dyskusyjnych zachwycali się plotkami o jego niebotycznym wyskoku i lotach nad obręczą. – Rzeczywiście, mam spory wyskok. Jestem pewny, że nikt nie będzie zawiedziony moimi wsadami – mówił Weatherspoon.

Mistrzowskie ambicje
Drobny Amerykanin z dumą prezentował też pierścień, który przed rokiem wywalczył w finałowym turnieju rozgrywek akademickich z zespołem Oklahoma State. – Do Polski też przyjechałem po mistrzostwo – wypalił szybko Weatherspoon. I dziennikarze musieli mu szybko uświadamiać, że poprzeczkę zawiesił sobie bardzo wysoko, bo Turów wielkim faworytem do tytułu wcale nie jest. – Zobaczymy. Ja tam zawsze chcę wygrywać – nie ukrywał Janavor. Nie przyznał jednak, że jego pierścień nie jest nagrodą dla mistrza akademickiej ligi NCAA, ale za sam awans do finałowej czwórki...

Daryl jak bokser
Drugi z nowych Amerykanów Turowa – Daryl Greene – zdecydowanie bardziej przypomina boksera, niż koszykarza. – Zapewniam cię, gram w koszykówkę. Mogę być zarówno graczem prowadzącym akcje, jak i rzucającym obrońcą. Zrobię wszystko, czego wymaga ode mnie trener. A najważniejsza zawsze jest obrona – mówił Greene. Daryl ostatni sezon spędził w Finlandii. – Teraz chcę zrobić krok do przodu, bo polska liga jest silniejsza. W Finlandii wywalczyliśmy
4. pozycję, a na nasze mecze przychodziło góra tysiąc widzów. Wiem, że w Polsce zainteresowanie jest dużo większe. Mam nadzieję, że i wynik będę miał lepszy – przewidywał Greene.

Pracy się nie boją
Obaj debiutanci na polskich parkietach zapewniają, że ciężkiej pracy się nie boją i dlatego zjawili się już na okres przygotowawczy. – Dłużej będziemy razem z zespołem i już od pierwszych meczów nowego sezonu będziemy tworzyli lepszą ekipę – mówili zgodnie. Pobyt w Polsce zaczęli od... pięciogodzinnego oczekiwania na Ansleya, więc mogli obejrzeć Wrocław. Poznali już ulubioną knajpę zagranicznych koszykarzy – TGI Fridays oraz nawyki Mike'a, który przywykł, że w każdej ekipie jest szefem. A na szefa trzeba przecież czekać... •

Ignerski w Anwilu, Hyży się waha
To już informacja oficjalna – Michał Ignerski podpisał kontrakt z Anwilem Włocławek i jego dwuletnia przygoda z Wrocławiem jest zakończona. Zawodnik od dawna miał uzgodnioną umowę we Włocławku, ale cały czas liczył na propozycje z zagranicy. Anwil nie chciał jednak dłużej zwlekać i ostatecznie kontrakt został podpisany. Komplikuje się sytuacja Radosława Hyżego. Do wczoraj czekał on na konkretną ofertę z Wrocławia, a przede wszystkim na gwarancje spłaty zadłużenia z poprzedniego sezonu. – Rozmawiamy z Radkiem, wciąż jestem optymistą i liczę, że się dogadamy. Chcemy, żeby występował w Śląsku – mówi Waldemar Łuczak, dyrektor ds. sportowych Śląska. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Hyży nie chce już dłużej czekać i być może jeszcze dziś – mimo że przebywa na zgrupowaniu kadry – uzgodni warunki kontraktu z innym klubem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto