MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dziewczyna z Biskupina

Roman Skiba
Marta Domachowska trzy lata spędziła we Wrocławiu, i był to ważny czas w jej życiu - Bardzo mile wspominam Wrocław. Chodziłam tu do czwartej, piątej i szóstej klasy w podstawówce.

Marta Domachowska trzy lata spędziła we Wrocławiu, i był to ważny czas w jej życiu

- Bardzo mile wspominam Wrocław. Chodziłam tu do czwartej, piątej i szóstej klasy w podstawówce. Miałam fajne koleżanki - mówi Marta Domachowska, najlepsza obecnie polska tenisistka.

O tej osiemnastolatce stało się głośno przed tygodniem, gdy dotarła do finału turnieju WTA w koreańskim Seulu. To był jej pierwszy finał, oraz pierwszy finał polskiej tenisistki od niepamiętnych czasów. W ostatnich latach, gdy tenis kobiet stał się sportem
zarezerwowanym dla gladiatorek typu siostry Williams czy Amelie Mauresmo, Polki nie ogrywały poważnej w nim roli. Były sparingpartnerkami lub w najlepszym wypadku drugimi do debla.

Fenomen Marty
Domachowska już przełamała ten stereotyp. I udało jej się to osiągnąć w pół roku. W kwietniu w Casablance dotarła do ćwierćfinału WTA Tour, w sierpniu przed polską widownią w Sopocie w turnieju Prokom Open grała w półfinale (a dostała dziką kartę w tym challengerze), jednak prawdziwą miłą sensacją był jej występ w Azji. Finał w Seulu, choć przegrany robi wrażenie nie tylko na polskich obserwatorach tenisowego życia.
- Na pewno granie w Sopocie, gdzie miałam za sobą polską widownię, było łatwiejsze. Jednak w Korei kibice także nie szczędzili mi braw. Gdyby nie przeziębienie, które złapałam po półfinałowym meczu, może mój mecz w finale z Szarapową byłby nawet bardziej wyrównany - ocenia fachowo Marta Domachowska.

Syndrom Fibaka

Skojarzenia z karierą Wojciecha Fibaka nasuwają się w sposób naturalny. Poznański dwudziestolatek pojechał na wielki turniej do Barcelony wbrew wszelkim danym. Miał sto dolarów w kieszeni, przebił się przez eliminacje, a w turnieju głównym pokonał faworyzowanego, ciemnoskórego Amerykanina Artura Ashe'a, który był zwycięzcą Wimbledonu. Tak zaczął kroczyć w górę list rankingowych w latach 70-tych.
Domachowska jest młodsza, ma lepsze zaplecze i wszelkie dane, by powtórzyć ten scenariusz. Przede wszystkim jednak z każdego jej słowa wynika, jak wielką ma chęć i ambicję, by przynależeć do światowej czołówki.
- Chciałam się przebić do czołowej setki, a jestem już 81. w rankingu WTA. Zagram jeszcze w dwóch lub trzech tegorocznych turniejach, bo jako juniorka mam limit dwudziestu startów w roku. Potem ostro potrenuję, spędzę święta w Polsce, i w styczniu wyjeżdżam do Australii na pierwszy turniej Wielkiego Szlema w Melbourne - zapowiada Marta Domachowska.
Nie ukrywa, że tenis jest dla niej najważniejszy z kilku powodów. Przede wszystkim lubi ten sport, dlatego zdecydowała się na profesjonalne granie. Poza tym walka z najlepszymi zawodniczkami świata dodatkowo ją mobilizuje do pracy i rywalizacji.
- Przegrałam finał z Szarapową wyraźnie, ale to wynika też z faktu, że dotychczas mało grałam z najlepszymi. Brakuje mi ogrania na tym najwyższym poziomie w półfinałach, czy finałach wielkich turniejów. Z każdym startem powinno być coraz lepiej - uważa Marta Domachowska. W tym roku zmieniła trenera. Po Pawle Ostrowskim opiekę przejął nad nią Czech Tomas Janda. Zmienia styl gry Polki, która zaczyna preferować dłuższe wymiany piłek na korcie.
- Z trenerem Ostrowskim współpracowało mi się bardzo dobrze, ale nie ukrywam, że spokój trenera Jandy wpływa na mnie jeszcze bardziej korzystnie. Potrafię grać teraz dłużej, a po takiej wymianie równie mocno zaatakować - ocenia Domachowska.

Tydzień w Moskwie

Kolejnym sprawdzianem jest turniej Kremlin Cup w Moskwie, który zaczyna się w tym tygodniu. Z pulą nagród 1,3 mln dolarów i tak silną obsadą, że do fazy głównej kwalifikowane są tylko zawodniczki z czołowej 50-tki listy WTA. Marta musi grać w nim w eliminacjach.
- Moja pozycja w rankingu sugeruje, że mam wszelkie dane, by przebić się w tych eliminacjach i zrobić nawet niespodziankę w turnieju głównym. Obiecuję to moim kibicom, także tym wrocławskim fanom, którzy śledzą moje starty - zapowiada Marta Domachowska. To w naszym mieście zdobyła ona swój pierwszy tytuł mistrzyni Polski do lat 12 (w 1998 r.), i także z tego wynika jej sentyment do wrocławskiego środowiska tenisowego. Jej ówczesna finałowa rywalka, równie utalentowana Magda Tokarska już nie gra w tenisa. I na tym polega też tajemnica sportowego sukcesu. Można przegrać, ale nigdy nie można się poddawać lub rezygnować. W czołowej setce rankingu WTA Domachowska jest dziewiątą osiemnastolatką, zatem wszystko naprawdę dopiero przed nią.

Marta Domachowska
Ur. 16.01.1986 w Warszawie. 5 wygranych turniejów ITF w singlu i jeden w deblu. Zarobiła 97 tysięcy dolarów US. Lubi pizzę, fantę i robić zakupy. Chętnie czyta i ogląda telewizję. Podziwia Kim Clijsters oraz Lance'a Armstronga, a wśród aktorów Brada Pitta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto