Troje neurochirurgów Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy złożyło wypowiedzenia z pracy. Przenoszą się do szpitala w Nowej Soli. Dla legnickiego szpitala oznacza to likwidację oddziału - jedynego, w którym usuwano np. krwiaki mózgowe mieszkańcom zachodniej części Dolnego Śląska.
Powodem odejścia medyków nie są jednak pieniądze, a zbyt długi czas pracy. Od sierpnia, po tragicznej śmierci czwartego lekarza z oddziału neurochirurgii, są przemęczeni ostrymi dyżurami. W trójkę wykonują pracę (z całodobowymi dyżurami), przewidzianą dla sześciu lekarzy. Sytuacji nie poprawia nawet dwóch specjalistów z Nowej Soli, którzy przyjeżdżają dwa razy w tygodniu na dyżury.
- Wyjątkowo nie chodzi o pieniądze. Zarabiamy nieźle i ze szpitala w Nowej Soli dostaliśmy podobną ofertę - zapewnia Wojciech Moroń, ordynator oddziału neurochirurgii, który złożył wypowiedzenie. - Dyrektorka naszego szpitala od dłuższego czasu szukała dwóch specjalistów. Gdyby nas wsparli, to byśmy z pewnością zostali. W Nowej Soli natomiast będzie nas sześcioro, więc mamy zapewniony komfort pracy.
Jeden z lekarzy skończy pracę pod koniec lutego, dwoje w końcu marca. Jeśli odejdą, na dyżury przestaną też przyjeżdżać lekarze z Nowej Soli.
Tymczasem na planowe operacje zapisanych jest 200 pacjentów. To nie są sytuacje krytyczne, ale niektórzy czekają kilka miesięcy. Teraz na operacje pojadą do Nowej Soli albo do Wrocławia.
- To będzie duża strata dla regionu - mówi lubinianka Dorota Lenart. - Na taką opiekę, jak w Legnicy nie będę mogła liczyć we Wrocławiu.
Kobieta przez cztery miesiące starała się przekonać lekarzy w Lubinie, że jej 18-letnia córka jest chora. Dopiero w Legnicy odkryto, że ma guza mózgu wielkości mandarynki. Operacja jego usunięcia trwała całą noc. Jak dodaje Dorota Lenart, nigdzie nie spotkała się z taką troską i opieką lekarzy, jak na oddziale neurochirurgicznym.
- Wciąż mam nadzieję, że ci lekarze jednak zostaną - mówi Krystyna Barcik, dyrektorka legnickiego szpitala. - Zaproponowałam im, że zamienię neurochirurgię na pododdział chirurgii. Wówczas w operacjach będą mogli ich wesprzeć chirurdzy i ortopedzi. W poniedziałek mają mi dać odpowiedź, czy się zgodzą.
Trójka lekarzy przyjechała do Legnicy cztery lata temu, by stworzyć oddział neurochirurgiczny. Dostali połowę sal okulistyki jako tymczasowe lokum. I tak zostało do dziś. Przez cztery lata nie udało się znaleźć dwóch lekarzy, by skompletować obsadę.
Oddziały neurochirurgiczne mają też: szpital w Wałbrzychu (2 specjalistów) i dwie lecznice we Wrocławiu - Wojskowy Szpital Specjalistyczny (6 lekarzy) oraz Szpital Specjalistyczny im. Marciniaka (5 lekarzy ze Szpitala Akademickiego). Klinika przy ul. Borowskiej dopiero odtwarza swój oddział i od 16 stycznia mają ruszyć ostre dyżury. Są tu lekarze, ale po przeprowadzce nie ma jeszcze możliwości przeprowadzania operacji.
Wszędzie brakuje kadry neurochirurgicznej. Dlatego wrocławskie szpitale pomiędzy siebie podzieliły ostre dyżury. W dni parzyste przyjmują lekarze przy ul. Traugutta, a w nieparzyste wojskowi. Komendant szpitala szuka dwóch neurochirurgów.
- To jest efekt dotychczasowej polityki starszej kadry - uważa doktor Moroń. - Po prostu nie szkolili nowych specjalistów, prawdopodobnie z obawy przed konkurencją.
Ale dolnośląski urząd marszałkowski nie przygotowuje programu sprowadzenia specjalistów do regionu. - Zapewnienie kadry specjalistów należy do dyrektorów szpitali - odbija piłeczkę Marek Moszczyński, wicemarszałek województwa.
Legnickiemu oddziałowi grozi likwidacja. Tymczasem na operacje czeka 200 osób
Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?