Wrocław 1948  - fasady, tyły i kraina absurdu.

Materiał informacyjny IPN Wrocław

Od 4 do 30 sierpnia 2023 r. będziemy mieli okazję oglądać wystawę plenerową Wrocław 1948. Stolica Polski przygotowaną przez wrocławski Oddział IPN. Pokazuje ona miasto takim, jakim było 75 lat temu: z jednej strony wielkie imprezy propagandowe takie jak Wystawa Ziem Odzyskanych oraz Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju, z drugiej strony brutalna walka z podziemiem niepodległościowym i instalacja systemu komunistycznego. W tle zaś miasto podnoszące się z ruin.

Wystawa Ziem Odzyskanych uroczyście otwarta 21 lipca przez prezydenta Bolesława Bieruta stanowiła apogeum ówczesnej propagandy mówiącej o powrocie w 1945 r. „piastowskich ziem” do Macierzy dzięki sojuszowi ze Związkiem Sowieckim. Monumentalna ekspozycja miała być również podsumowaniem sukcesów trzech lat odbudowy tzw. Ziem Odzyskanych po II wojnie światowej, gdzie szczególne zasługi przypisywane były komunistom w procesie zaludnienia tych terytoriów. W ciągu stu dni trwania wystawy starano się pokazać potencjał twórczy polskich architektów, urbanistów i inżynierów oraz środowisk artystycznych związanych przede wszystkim z malarstwem i rzeźbą. Mimo frekwencyjnego sukcesu ekspozycja okazała się przedsięwzięciem deficytowym. Sam Wrocław oprócz chwilowej sławy zyskał niewiele. Uporządkowano co prawda część miasta, ale już w 1949 r. rozpoczęto trwającą kilka lat rabunkową politykę rozbiórkową, traktując stolicę Dolnego Śląska jako rezerwuar cegły dla odbudowywanej Warszawy.

Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju przygotowywany pod czujnym okiem Kremla miał przede wszystkim na celu mobilizowanie światowej opinii publicznej przeciwko „imperialistom amerykańskim”. Rozpoczął się 25 sierpnia na Politechnice Wrocławskiej i wzięło w nim udział kilkuset pisarzy, naukowców i artystów z 45 państw. Julian Huxley, dyrektor generalny UNESCO, który był jednym z przewodniczących kongresu stwierdził, że podczas obrad zasadniczo nie odbyła się żadna poważna dyskusja, ponieważ jej uczestnicy ograniczyli się jedynie do wygłaszania manifestów o zwyczajowej i pretensjonalnej frazeologii pokojowej. O wiele dosadniej oceniła spotkanie intelektualistów pisarka Maria Dąbrowska, określając je jako „bluff i lipa, na które szkoda czasu i atłasu”. Inni uczestnicy kongresu krytykowali go z bardziej przyziemnej perspektywy, jako ciąg nieustających bankietów, strumieni lejącej się wódki i wielości darmowego jedzenia, jakiego w życiu na oczy nie widzieli.

Ludwik Marszalek ps. "Zbroja", kierownik Okręgu Wrocławskiego WiN, skazany karę śmierci i stracony w listopadzie 1948 r., Fot. AIPN

Uczestnicy kongresu podczas obrad,
26 VIII 1948 r., fot. NAC

Nie o zachwyty jednak czy słowa uznania chodziło komunistycznym elitom, które zadecydowały o zorganizowaniu wspomnianych wydarzeń. Najważniejsza była propagandowa fasada, za którą w świecie równoległym, na tyłach, trwała brutalna walka komunistów z podziemiem niepodległościowym o nowy kształt polskiej państwowości. Aresztowania, tortury czy pokazowe procesy, nierzadko kończące się wyrokami śmierci, były codziennymi elementami ówczesnej rzeczywistości. Należy przy tym pamiętać, że to właśnie we Wrocławiu oraz w innych częściach Ziem Zachodnich znalazło się wielu żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego, którzy kontynuowali działalność konspiracyjną lub szukali na tych terenach jedynie azylu. Tylko w jednym dniu, 27 listopada, stracono we Wrocławiu w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej czterech żołnierzy organizacji Wolność i Niezawisłość: Ludwika Marszałka, Stanisława Dydo, Władysława Ciska i Jana Michała Klamuta.

Represje nie dotyczyły jednak wyłącznie kwestii politycznych. Rok 1948 był czasem „zaostrzającej się walki klasowej”: wrogów tropiono wszędzie, nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Terroryzowano wszystkie warstwy społeczne, rozbudowywano aparat bezpieczeństwa i sieć agenturalną. Jak stwierdził płk Roman Orłowski, komendant Milicji Obywatelskiej we Wrocławiu, „kapitalista, wyzyskiwacz, spekulant, bogacz wiejski jest wrogiem naszego ustroju demokratycznego, a tym samym jest [...] osobistym wrogiem” każdego funkcjonariusza MO. Wszędzie zatem poszukiwano „inspiratorów”, „organizatorów”, „dywersantów” czy „prowokatorów”. Komuniści zastosowali pełną paletę oskarżeń także o sabotaż gospodarczy, sprzeciwianie się reformie rolnej czy o „faszyzację” Polski czasów międzywojnia. W ramach „bitwy o handel” zwalczano prywatną przedsiębiorczość i spekulację.

Coraz liczniejsze działania represyjne skrywano pod propagandową formułą mówiącą o budowaniu socjalizmu. Ale nie mogło też być inaczej. Jeżeli eksperyment z tworzeniem nowego człowieka i nowego społeczeństwa miał się powieść, konieczna była zwyczajna, brutalna i naga siła. „My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji – pisał filozof Tadeusz Juliusz Kroński do Czesława Miłosza, i dodawał rozentuzjazmowany: „Opozycja jest wrogiem prawdy i piękna. I musi być zdławiona. Poza tym zdławiony powinien być antyintelektualizm polski, romantyzm, sentymentalizm, ksenofobia, katolicyzm... Ach, Boże! Ileż spraw!”.

Teren otwarty WZO, lato 1948 r.
Fot. Jan Bułhak / MA

Odgruzowywanie centrum miasta, zima 1948 r.
Fot. Adam Czelny / MMW

Na coraz bardziej wszechobecnym kłamstwie budowano, jak oceniał w swoich Wspomnieniach i zapiskach wybitny matematyk Hugo Steinhaus, „tatarską demokrację”, w której „rzeczywistość stała się tak cienka jak papier gazety, na której jest drukowana, tak że z drugiej strony przebija zaprzeczenie tego, co czytamy na pierwszej”. Z prasowych przekazów coraz częściej wyzierała partyjna nowomowa, nowy język nowych panów, język, jak pisał poeta Zbigniew Herbert, „ornamentatorów”, „ozdabiaczy” i „sztukatorów”. Coraz częściej bowiem ukazywano jedynie pełen pompy, przepychu i zadęcia fałszywy świat rozmaitych uroczystości, masówek czy manifestacji. Niezwykle celnie opisał Herbert te dwa antagonistyczne światy w zakończeniu wiersza Ornamentatorzy:

Na ulicy radosnych pochodów

Szary mur więzienny w oczy kłuje

Brzydka plama w krajobrazie idealnym

Sztukatorów co najlepszych wezwali

Całą noc sztukatorzy malowali

Nawet plecy tych co siedzą z tamtej strony

Na różowo

Przystanek tramwajowy
przy ul. Podwale, 1948 r.
Fot. Adam Czelny / MMW

Co ciekawe jednak przeglądając wrocławską prasę z 1948 r. możemy odnieść nieodparte wrażenie istnienia trzeciego wymiaru ówczesnej rzeczywistości: swoistego świata absurdu. Wrocław jako pierwsze miasto w Polsce wprowadził sobotnią prohibicję, również jako pierwsze miasto w kraju przygotował urzędowe zarządzenie „o ochronie języka polskiego” zobowiązujące do przestrzegania poprawności i czystości ojczystej mowy przez „urzędy, instytucje i osoby prywatne” czy też organizował kursy chodzenia po ulicach i jeżdżenia tramwajami. A jednocześnie w mieście liczącym 250 tys. mieszkańców sprawna była, i to nie zawsze, tylko jedna karetka pogotowia, a urzędy rozsyłały do petentów listy na niemieckim papierze sygnowanym pozdrowieniem „Heil Hitler”.
Jednak mimo rodzącego się być może w tym czasie swoistego genius loci Wrocławia rzeczywistość nie przedstawiała się nazbyt radośnie i optymistycznie. Dla stopniowego wprowadzania systemu rządów totalitarnych rok 1948 stanowił moment przełomowy, gdyż był, wedle Roberta Spałka, uwerturą do nowej upiornej fazy polskiego stalinizmu.

Tomasz Przedpełski
autor wystawy

Zapraszamy na uroczyste otwarcie wystawy: 4 sierpnia br., godz. 12.00, ul. Wystawowa 1 (w pobliżu Iglicy)

*Wykorzystane w artykule materiały stanowią fragment wystawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław 1948  - fasady, tyły i kraina absurdu. - Gazeta Wrocławska

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto