Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderstwo dla sportu

Jacek Bomersbach, Magdalena Wojtas
WROCŁAW - To było piekło! Na wysokości dawnego sklepu Hermes, na chodniku, w kałuży krwi leżał młody chłopak. Kilkadziesiąt metrów dalej, na trawniku, czołgał się inny mężczyzna z potężną dziurą w nodze.

WROCŁAW - To było piekło! Na wysokości dawnego sklepu Hermes, na chodniku, w kałuży krwi leżał młody chłopak. Kilkadziesiąt metrów dalej, na trawniku, czołgał się inny mężczyzna z potężną dziurą w nodze. W życiu nie widziałam tyle krwi - opowiada zapłakana dziewczyna, która widziała wczorajszą bijatykę kibiców kilku piłkarskich klubów.

Godzina 13.45

Pierwsze bójki zaczęły się przed meczem piłkarzy Śląska Wrocław z Arką Gdynia. - W autobusach latały puszki i kufle po piwie. Jedna zraniła mojego kolegę, ale nie na tyle poważnie, by trzeba było jechać na pogotowie. Poszliśmy na mecz - opowiada Jacek Szyszkowski, szesnastolatek, kibic „Śląska”.

Wojna rozpoczęła się, gdy kibice drużyn zaprzyjaźnionych z Arką Gdynia śpieszyli na mecz ul. Grabiszyńską. Około 100 osób, ubranych w jednakowe, zielone koszulki, zostało zaatakowanych przez pseudokibiców Śląska. Według informacji kibiców, dwie duże grupy umówiły się wcześniej na „zadymę” w tym rejonie.

- Szli w stronę stadionu. Nagle zobaczyłem jak uciekają. Gonili ich kibice Śląska Później polała się krew - relacjonuje Monika Krupa, sprzedawczyni ze sklepu spożywczego. - Zamknęłam drzwi, bo bałam się o życie załogi.
Uciekający kibice Arki zdjęli i porzucili na ulicy zielone koszulki. Obok sklepu przy ul. Grabiszyńskiej leżał zakrwawiony, młody mężczyzna. Reanimowali go lekarze. Kilkanaście metrów dalej, na trawniku czołgał się inny kibic, z poranionymi nogami, głową i rozciętą klatką piersiową.

Godzina 14.00

Nad blokami krążył policyjny helikopter. Zadyma przeniosła się na pl. Pereca i pobliskie podwórka. Interweniujący policjanci zostali obrzuceni kamieniami. Przy kościele św. Elżbiety leżał nieprzytomny mężczyzna.

- Policjanci użyli armatki wodnej. Kibice walczyli z mundurowymi, na ulicy leżeli ranni. Przypomniały mi się czasy stanu wojennego - opowiada Henryk Łukowski z ul. Żelaznej.

Policjanci rozpoczęli regularną pacyfikację. Na chodniku leżały porzucone kamienie, rurki metalowe i drewniane pałki... U jednego z kibiców policjanci znaleźli tasak.

Godzina 14.30

Na ostry dyżur w Szpitalu Wojewódzkim im. Babińskiego we Wrocławiu trafili pierwsi ranni chuligani.
Przez niespełna godzinę przyjęliśmy sześciu młodych mężczyzn, rannych w bójkach. Jeden samowolnie opuścił ambulatorium. Czterech, po utarczkach z personelem, na własną prośbę wypisało się ze szpitala, chociaż powinni pozostać na obserwacji. Jeden poszkodowany trafił na oddział chirurgiczny. Jego stan zdrowia jest dość ciężki; ma obrażenia głowy i klatki piersiowej. Przebywa na obserwacji. Najbliższe godziny pokażą, jak długo będzie musiał pozostać pod opieką lekarską - poinformował dr Krzysztof Mildner, który zajął się poszkodowanymi w walce.

Godzina 15.30

Na chodniku obok wiaduktu przy pl. Pereca pokotem leżało ok. 100 osób w kajdankach. Pilnowała ich policja. Co kilka minut grupki aresztowanych kibiców zabierały więźniarki i radiowozy. Na stadionie zaś mecz dobiegał końca. Sympatycy Arki Gdynia i Lecha Poznań byli odwożeni podstawionymi autobusami na Dworzec Główny.

- Na stadionie awantur nie było. 120 naszych ludzi razem z policją skutecznie pilnowało porządku. Kibiców z Wrocławia prowokowali fani Arki Gdynia, którzy na trybunach palili flagi Śląska. Mocno przygotowaliśmy się na takie zagrożenia, bo to przecież był mecz podwyższonego ryzyka - mówi Marek Rządkowski z firmy ochroniarskiej, która zabezpieczała imprezę.

Godzina 16.20

Eskortowani przez policję kibice znad morza spokojnie wsiedli do pociągu. Kilkuset młodych ludzi odjechało do Gdańska. By zapobiec awanturom, policja obstawiła wrocławskie stacje, przez które przejeżdżał pociąg. - Na pewno Arka będzie się mścić. Teraz, jeśli ktoś jedzie do Gdyni, nawet na wczasy, niech nie przyznaje się, że jest z Wrocławia - usłyszeliśmy na dworcu od Adama, wrocławskiego kibica.


212 zatrzymanych

W wyniku bijatyki na ul. Grabiszyńskiej zmarł jeden z jej uczestników, z nieoficjalnych informacji wynika, że był to mieszkaniec Poznania. Kilku zostało poważnie rannych, kilkunastu ma zadrapania i niegroźne rany cięte. W szpitalu przebywa 3 rannych - jeden (mieszkaniec Gdyni) jest w bardzo ciężkim stanie, z ranami rąbanymi. Większość z chuliganów odmówiła hospitalizacji. Policja podczas pięciominutowej akcji zatrzymała w różnych częściach miasta 212 chuliganów. Pseudokibice zostali przewiezieni do komisariatów.

- Chcemy, by w trybie przyśpieszonym stanęli przed sądem grodzkim - powiedział Ryszard Zaremba z biura prasowego KWP. Podczas bójki chuligani używali tasaków, noży i łańcuchów. Zabezpieczali się ochraniaczami na zęby i golenie, bandażowali też pięści.

* Mirosława Adamczak

* rzecznik wojewody wrocławskiego

W tej sprawie wojewoda spotka się z komendantem policji, by wnikliwie przedyskutować wszystkie działania. Ich szczegółowa analiza pozwoli w przyszłości zapobiegać awanturom, oraz tragicznym incydentom.


  • Artykuł z Gazety Poznańskiej
  • Artykuł z Dziennika Bałtyckiego
  • emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!

    Polecane oferty

    Materiały promocyjne partnera
    Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto